Rozdział XIX, wydaje mi się dłuższy niż zwykle, zostawcie komentarz ;)
~*~*~*~*~*~
Hermiona obudziwszy się wstała z łóżka i spojrzała w lustro.
Wyglądała jak wrak człowieka, oczy podpuchnięte, rozmazany makijaż.
Jednym machnięciem różdżki wszystko naprawiła. Podeszła do łóżka
Draco, nachyliła się i pocałowała go w czoło.
-Ciągle tu jesteś?
-Tak, nie mogłam wyjść..
Po chwili przyszła pani Pomfrey i oznajmiła, że może wyjść dziś ze Skrzydła Szpitalnego. Ślizgon w towarzystwie Gryfonki wyszedł, poszła z nim do jego pokoju.
-Hermiona wybacz mi.. ja.. ja.. – nie wiedział co ma powiedzieć.
-Cii.. Nie możesz się teraz przemęczać, Twoje rany były dziwnie głębokie, jak na zwykłe rozcięcia lustrem, wybaczam Ci Draconie Malfoy, ale nie zawiedź mnie po raz kolejny
-Obiecuję.
Dziewczyna siedziała na jego łóżku, a on leżał z głową na jej kolanach, kiedy wleciały do pokoju dwie sowy.
-Mamy przerąbane, nie byłem patrolować korytarzy – powiedział Malfoy.
-Ja też nie,
Otwarli listy i przeczytali je, była w nich zawarta wiadomość o szlabanie. Mieli się wstawić u profesora Slughorna w piątek za tydzień, to u niego dostaną szlaban.
-Ciągle tu jesteś?
-Tak, nie mogłam wyjść..
Po chwili przyszła pani Pomfrey i oznajmiła, że może wyjść dziś ze Skrzydła Szpitalnego. Ślizgon w towarzystwie Gryfonki wyszedł, poszła z nim do jego pokoju.
-Hermiona wybacz mi.. ja.. ja.. – nie wiedział co ma powiedzieć.
-Cii.. Nie możesz się teraz przemęczać, Twoje rany były dziwnie głębokie, jak na zwykłe rozcięcia lustrem, wybaczam Ci Draconie Malfoy, ale nie zawiedź mnie po raz kolejny
-Obiecuję.
Dziewczyna siedziała na jego łóżku, a on leżał z głową na jej kolanach, kiedy wleciały do pokoju dwie sowy.
-Mamy przerąbane, nie byłem patrolować korytarzy – powiedział Malfoy.
-Ja też nie,
Otwarli listy i przeczytali je, była w nich zawarta wiadomość o szlabanie. Mieli się wstawić u profesora Slughorna w piątek za tydzień, to u niego dostaną szlaban.
Hermiona i Draco dużo rozmawiali tego dnia, śmiali się i
plotkowali. Doskonale czuli się w swoim towarzystwie, przestali już
sobie dokuczać.
Tydzień minął im błyskawicznie, chodzili razem korytarzami, dyskutowali i żartowali, jednego dnia dołączył nawet do nich Potter i Ginny. A Rona omijali szerokim łukiem.
W końcu wybiła godzina 18 i musieli się udać do Slughorna, okazało się, że muszą alfabetycznie posegregować jego wszystkie eliksiry. O dziwo zadanie szło im sprawnie, Draco podawał Hermionie eliksiry, a ona je układała według alfabetu. Współpracując całkiem nieźle im to wychodziło. Po kilku godzinach okazało się, że zadanie mają skończone, więc udali się do profesora po swoje różdżki i poszli do pokoju Gryfonki, w którym strzelał kominek.
Hermiona leżała na boku tyłem do Dracona, on przytulił ją od tyłu i uniósł głowę nad jej uchem.
-Hermiona? Śpisz?
-Nie, jeszcze nie.
-Ja też..
Odwrócił ją do siebie przodem, spojrzał w czekoladowe oczy i wziął za rękę.
-Hermiono.. Kocham Cię.
-Arystokrata kocha szlamę? – zachichotała – przepraszam – dodała widząc jego smutny wyraz twarzy – Draco… Ja ciebie też kocham.
Zaczęli się namiętnie całować, a później kochać.
Hermiona obudziła się cała rozanielona, była szczęśliwa, to najlepsza noc jej życia. Chłopak, w którym skrycie podkochiwała się od dawna wyznał jej miłość. Ciągle w to nie wierzyła, jej życie zaczęło się układać od nowa. Podobała jej się zmiana w Malfoyu, jego oczy były teraz pełne ciepła i troski o nią. Martwił się, co czasami było dla niej męczące, bo gdy spóźniała się 5 minut, od razu jej szukał i robił kazanie jak to się o nią nie martwi. Co wieczór szeptał jej jak bardzo ją kocha, tulił i całował.
Draco już dawno pogodził się z Zabinim, coraz częściej spotykali się piątkę, czyli Harry, Ginny, Zabini, Hermiona i Draco. Diabeł dawał widoczne znaki, że nie jest zadowolony z tego, że Ginny jest z bliznowatym, całkiem wyładniała.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Draco miał zostać w Hogwarcie, kilka dni wcześniej Hermiona wysłała sowę do swoich rodziców.
-Draco nie pozwolę ci zostać samemu w Hogwarcie, nie i koniec! Nie sprzeciwiaj mi się! Jedziesz ze mną!
-Mój ojciec porwał twoich rodziców i chciał cię zabić! Nie będę tam mile widziany.
-Jedziesz ze mną! Jesteś moim przyjacielem!
Dracona zabolało trochę to, że nazwała go swoim przyjacielem, wyznawali sobie miłość, spali razem, uprawiali seks i są przyjaciółmi? Rzeczywiście Draco nie zaproponował Gryfonce związku, ale przecież mimo wszystko ona była dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Smok podjął decyzje, musi ją zdobyć, musi z nią być.
-Dobrze, pojadę z tobą.
Ostatnie tygodnie przed świętami strasznie się dłużyły, Hermiona więcej czasu spędzała w swoim pokoju niż w pokoju Ślizgona, miała masę nauki, a nawet nie spała już w jego łóżku, Draco przez to nie mógł spać po nocach, brakowało mu ciepła tego drobnego ciała i wpatrzonych w niego rankiem brązowych oczu.
Draco poszedł do pokoju Gryfonki i próbował ją pocałować, ale ona tego unikła.
-Hermiona, co się dzieje?
-Jak to co?! Jesteśmy przyjaciółmi, przyjaciele się nie całują i nie sypiają ze sobą, to nie normalne Draco.
-Ale ci to nie przeszkadzało jakoś. Coś się stało? –spojrzał na nią z troską.
-Nie chcę, żeby kiedykolwiek i jakikolwiek mężczyzna mnie dotykał! Rozumiesz?! – łzy napłynęły jej do oczu.
Teraz Draco był pewien, że coś się wydarzyło.
-Ron?! Znowu?!
Hermiona pokręciła przecząco głowa.
-A kto? Mów Hermiona!
Draco próbował ją przytulić, ale ona odepchnęła go od siebie, nie czuła się już bezpieczna nawet przy nim.
Do głowy wpłynęło wspomnienie:
Hermiona szła wieczorem korytarzem, wracała sama z dyżuru, ktoś ją zaszedł od tyłu, próbował całować, dotykać, wepchnął ją do pustej Sali lekcyjnej, popchnął na podłogę i zdarł z niej ubranie machnięciem różdżki, a później zgwałcił. Potem ubrał również różdżką, a szatynka przesiedziała całą noc w klasie, dopiero rano poszła do pokoju, nienawidziła go, był to nowy nauczyciel Astronomii, jej dawna miłość – Wiktor Krum
Szatynka płakała na dobre.
-Wyjdź Malfoy, błagam.
-Powiedz mi kto cię skrzywdził, nie wyjdę póki się nie dowiem.
-Nowy od Astronomi… Krum – dziewczyna rozpłakał się na dobre.
-Nic ci nie zrobię. Zaufaj mi, przy mnie jesteś bezpieczna – wyciągnął do niej rękę.
Szatynka złapała ją i rzuciła mu się w ramiona, płakała na jego ramieniu, nie mogła powstrzymać łez. Najpierw Ron, teraz ten pajac, miała dość.
-Musimy iść do Snape.
-Nie, błagam… Nie chcę..
Draco do niczego już jej nie nakłaniał, przytulił ją do siebie. Za parę dni miały być święta, nie chciał, by była smutna. Z pewnością w jej domu nie brakuje ciepła rodzinnego, z pewnością w święta Hermiona podniesie się na duchu.
Szatynka zasnęła, Malfoy wyszedł z jej pokoju, szedł prosto do Snape'a. Walił mocno w drzwi.
-Profesorze, otwórz..
-Wielkie nieba, Draco co się dzieje?
Ślizgon miał swoją śnieżnobiałą koszulę ubrudzoną tuszem do rzęs szatynki.
-Krum zgwałcił Hermione!
-To bardzo mocny zarzut panie Malfoy, jednak mam związane ręce dopóki panna Granger sama nie doniesie na niego do mnie, przykro mi,
-Zrób coś profesorze! Ona nie powie tego sama, to sprawia jej dużo bólu.
-Niedługo święta, Hermiona odpocznie i wszystko będzie dobrze, może ją nakłonisz do złożenia doniesienia, przykro mi, ale dotychczas naprawdę nic nie mogę zrobić.
Malfoy był wściekły, gnał do pokoju Gryfonki, na jego drodze pojawił się Krum.
-Ty wredny palancie! Jak mogłeś?! Jak mogłeś skrzywdzić Hermionę?! Nie daruję ci tego, zabije cię! Co z ciebie za facet skoro robisz takie rzeczy?!
-Szlama się puszcza, a później skarży? Sama tego chciała, a teraz udaje niewiniątko.
-Nie nazywaj tak Hermiony! Zostaniesz stąd wywalony! A jeśli nie, sam zadbam o to, byś już nigdy nie zrobił jej nic złego!
-W sumie, sam mogę odejść.. Wziąłem to, co chciałem, mogę odjeść.
Draco zaciskał już pięści, powstrzymał się jednak, bo nie miał różdżki przy sobie, nie wiedział do czego jest zdolny.
Po kilkunastu minutach wszedł do pokoju Gryfonki, otulił ją kołdrą, a sam zasnął na kanapie.