Całe opowiadanie zebrane w jedno miejsce, abyście nie musieli skakać po rozdziałach ;)
Rozdział I: Grimmuald Place
Rozdział I: Grimmuald Place
Było słoneczne popołudnie, ptaszki ćwierkały,
kwiaty kwitnęły, a drzewa obradzały owoce. Kilka dni przed rozpoczęciem
ostatniego roku w Hogwarcie dla Hermiony, Harrego i Rona. Spokojny czas dla
wielu uczniów, ich rodziców, a nawet mugoli. Czarodzieje nie musieli się już
bać, ponieważ Voldemort został pokonany. Nic już nie groziło czarodziejskiemu
światu dla wielu miało znaczyć to spokój do końca ich życia.
****
Hermiona była umówiona z Harrym i Ginny w jego nowym domu przy Grimmuald Place.
Była w zwiewnej blado różowej sukience a'la Marilyn Monroe do tego miała czarne
buty na niskiej szpilce. Twarz lekko podkreśliła makijażem. Miona teleportowała
się przy domu przyjaciela. Otoczenie było piękne, dookoła domu rosła zielona
trawa, na niej dostrzec było można kwiaty różnego pokroju, od tulipanów do
forsycji, rosły także drzewa owocowe, wisiały na nich dojrzałe owoce: wiśnie,
jabłka, gruszki, obok znajdowała się grządka soczystych i pachnących z daleka
truskawek. Kawałek dalej znajdowała się mała altanka, która porośnięta była
różami pnącymi w kolorze bordowym, podłoże wyłożone było płytkami w kolorze
ciepłego beżu, drewniane ściany znajdowały się z trzech stron. Na środku altany
znajdował się mały okrogły stolik, a po jego bokach dwa fotele z jasnej skóry.
Hermi staneła przed drzwiami i zapukała. Drzwi otworzyła jej Ginny.
-Cześć
Hermiono. Czekaliśmy na... - dopiero teraz dostrzegła zapłakaną twarz
przyjaciółki - Co się stało? Wejdź.
Hermiony
twarz zalana była łzami, makijaż rozmazany, wyglądała jak jedno wielkie
nieszczęście, nawet fryzura jej się popsuła i miała na głowie ogromną szopę.
Ginny troszczyła się o swoją przyjaciółkę, chciała jak najprędzej dowiedzieć
się co się stało. Szatynka była dla rudej jak siostra. Kochała ją całym swoim
sercem, była gotowa zrobić krzywdę temu, kto był powodem smutku przyjaciółki.
Dziewczyny poszły do kuchni gdzie czekał na nie Harry. Gdy przyjaciel zobaczył
dziewczynę podszedł i przytulił ją do siebie, obawiał się najgorszego, jego
serce przepełniała troska o nią, nie mógł dopuścić by ktokolwiek zranił jego
przyjaciółkę, kochał ją jak siostrę, była dla niego bardzo ważna, jak członek
rodziny, której nigdy nie ma, ona zastępowała mu ją.
-Zerwał
ze mną - załkała - Ron ten parszywiec, nie mogę zrozumieć dlaczego. Chciał się
spotkać, myślałam, że pójdziemy na obiad czy coś, w końcu dziś nasza rocznica,
więc ubrałam się elegancko, chciałam wyglądać wyjątkowo w ten dzień, przecież
mieliśmy być razem, a ja chciałam mu urodzić dzieci i być z nim do końca życia.
Harry i Ginny pocieszali załamaną przyjaciółkę. Ginny już knuła jak zemścić się
na bracie, kochała go, ale nie mogła znieść tego, że zadał jej przyjaciółce
taki ból. Ginny zarówno jak Harry przepełniał gniew i złość, nie mogli uwierzyć
w to co się stało. Jak on mógł? Nie znali takiego Rona, przecież przez
wszystkie sześć lat starał się Hermionę a tu tak nagle koniec? Coś musiało być
nie tak. Ron musiał kogoś poznać, zakochać się. Przecież Hermiona była piękna i
mądra, ideał każdego faceta.
Hermiona uspokoiła się po kilkunastu minutach. Harry wyczarował cztery szklanki
Ognistej Whisky, którą wszyscy tak uwielbiali. Miona spojrzała zdziwiona na
szklanki i na Harrego. Dopiero w tym momencie dostrzegła białą czuprynę
siedzącą w salonie, widziała go przez drzwi.
-Malfoy?!
- zapytała oburzona faktem, że nikt jej wcześniej nie poinformował o intruzie -
Co do jasnej cholery robi twój największy wróg od sześciu lat? - spytała
Harrego
-Miona
on się zmienił, serio - próbował ją zapewnić.
-Mam
być w jednym domu z frajerem, który przez sześć lat nas gnębił i wyzywał mnie
od szlam?! Ja wychodzę.
Miona wyszła za drzwi, ale nie zdążyła się jeszcze teleportować, stała pośrodku
ogrodu pomiędzy drzewami a altanką, już prawie się teleportowało i ktoś chwycił
ją za rękę, był to przystojnu blondyn, który gnębił dziewczynę cały jej
dotychczasowy pobyt w Hogwarcie. Teraz wpatrywał się w Hermionę swoim
przenikliwym, ale jakże ciepłym wzrokiem.
-Zostaw
mnie palancie! - nawrzeszczała na niego.
-Przepraszam
- spojrzał na nią smutnymi srebrnymi oczami - ja.. - zaczął ale nie pozwoliła
mu dokończyć.
-
Ty głupi, popieprzony idioto, myślisz, że po tym wszystkim ci wybaczę, bo
Pan-Zadufany-Czystokrwisty-Arystokrata mnie przeprasza? Zapomnij!
Draco ją puścił i Herm teleportowała się. Malfoy wrócił do domu swoich nowych
przyjaciół.
-Przepraszam,
robię wam tylko problemy.. - i teleportował się do domu swojej matki
****
Hermiona jednym machnięciem różdżki zerwała wszystkie fotografie jej i Rona ze
ściany, a ze zdjęć z Harrym, Ginny i Ronem, powycinała starannie różdżką tego,
który już jej nie chciał, usunęła go z życia oraz z fotografi. Dziewczyna
usiadła na parapecie przy oknie, czytała książkę, patrzyła w gwiazdy a łzy
spływały jej ciurkiem po policzkach. W tym czasie do jej okna zapukała mała
sówka, w której rozpoznała sowę Draco. Wpuściła ją, miała przywiązany do nóżki
rulonik pergaminu. Sowa odleciała, a Hermiona rozłożyła zwitek pergaminu.
Hermiono,
Wiem, że mi nie uwierzysz, jest mi
przykro, że wyzywałem Cię w ten sposób.
Nigdy bym nikogo nie obraził, gdybym od
dziecka nie miał wpajanych takich zasad
przez ojca. Możesz mi nie wierzyć, ale po upadku Voldemorta zmieniłem się.
Proszę spotkajmy się na Pokątnej jutro o 16:00 w Trzech Miotłach.
przez ojca. Możesz mi nie wierzyć, ale po upadku Voldemorta zmieniłem się.
Proszę spotkajmy się na Pokątnej jutro o 16:00 w Trzech Miotłach.
Draco
Hermiona nie wiedziała co ma robić. Nie jest pewna czy może mu zaufać, była
pełna wahań, skoro zrobiła to już Ginny i Harry. Wciąż się go bała, wiedział,
że wszystkie dziewczyny traktuje na jedną noc. Bała się, że znowu chcę się wraz
z Zabinim z niej ponabijać. Jednak w głowie wciąż tkwił jej obraz smutnych,
przenikających ją srebrnych oczy Malfoya. Jednak ciągle wątpiła w jego
przemianę, nie dopuszczała myśli, że ktoś tak okrutny może się zmienić.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział II: Spotkanie z wrogiem
Hermiona położyła się do łóżka, ale
nie mogła zasnąć, myślała o smutnych, srebrnych tęczówkach Draco. Nie
mogła zapomnieć jego twarzy. Później przypomniała sobie o Ronie,
zastanawiała się co mu zrobiła, jaki dała mu powód do zerwania, nie
wiedziała nic. Nagle doznała olśnienia. Przypomniała sobie rudego
chłopaka obściskującego się z Lavender, tylko wtedy myślała, że jej się
przewidziało, bo gdy spojrzała drugi raz w tym kierunku już nikogo nie
widziała. Teraz była pewna, że tu był powód. Biedna Miona szlochała
przez pół nocy.
****
Draco położył się późno do łóżka lekko wstawiony. Pił Ognistą Whisky i
siedział w ogrodzie patrząc w gwiazdy. Przypominał sobie wtedy te
wszystkie lata, gdy obrażał Hermionę od szlamy by nie stracić w oczach
ojca i innych Ślizgonów. Blondyn miał drugie dno. Nie był taki jak im
się wszystkim wydawało. Miona podobała mu się od szóstej klasy, ale
Voldemort był zbyt silny, wiedział, że naraził by swoją rodzinę.
Wiedział, że Hermiona mu nigdy już nie zaufa, dokuczał swojemu ideałowi
przez sześć lat. Miona była piękna i mądra a do tego nabrała takich
ładnych kształtów. Gdy zobaczył Herm w szóstej klasie 1 września w
Wielkiej Sali nie wiedział co mu się stało, ciągle wpatrywał się w nią
przy stole Gryffonów, była taka piękna. Na początku myślał, że to tylko
chęć zaliczenia kolejnej panny, ale mu nie przeszło. Nie pomagały mu
nawet naiwne panienki przewijające się przez jego łóżko. Zastanawiał się
czy dziewczyna pojawi się o 16:00 w Dziurawym Kotle jak ją prosił.
****
Hermiona obudziła się już o 7:00 rano, próbowała spać dalej, ale nie
mogła. Do jej głowy wciąż powracał obraz przystojnego blondyna. Miona
wstała z łóżka, poszła pod prysznic, osuszyła się machnięciem różdżki,
nie lubiła mieć mokrych włosów. Ubrała się w luźną przewiewną bluzeczkę,
szorty i trampki. Oczy podkreśliła eyelinerem. Zeszła na śniadanie do
kuchni, pokój miała na piętrze.
-Hej mamo, hej tato - powiedziała z bladym uśmiechem na twarzy
-Cześć mała - powiedzieli jednocześnie rodzice
Hermiona
bez słowa usiadła i jadła śniadanie rozmyślała o spotkaniu, które ją
czekało w Dziurawym Kotle, zastanawiała się czy pójść. Około godziny
15:00 Miona zdecydowała się spotkać z Malfoyem, choć bała się miała małą
nadzieję, że się zmienił
****
-Mamo, tato wychodzę - krzyknęła wychodząc Hermiona
-Uważaj na siebie - odkrzyknęła jej matka
Miona teleportowała się na Pokątną
-Muszę później wejść do księgarni - pomyślała
Zobaczyła
Brown z Weasleyem, poczuła z sercu ukłucie zazdrości. Rozzłościła się.
Udawała jednak, że ich nie widzi i udała się do Dziurawego Kotła.
Przystojny blondyn już na nią czekał przy stoliku, ubrany był w biały
t-shirt z trzema guzikami rozpiętymi do góry, rurki jeansowe i trampki,
włosy miał w nieładzie. Draco, gdy ją tylko zobaczył posłał jej uśmiech,
nie zauważył na początku strugi wyschniętej od łez
-Stało się coś? - spytał z troską w głosie
-Nie ważne. Czego chciałeś? - warknęła Miona
-Granger,
ja na prawdę Cię przepraszam, to przez ojca i Voldemorta. Myślisz, że
chciałem być śmierciożercą? Nigdy! Zostałem zmuszony przez ojca, gdybym
się sprzeciwił sam bym nie żył. Myślisz, że chciałem obrażać ludzi od
szlam? Nigdy. Nienawidziłem tego i nienawidzę ojca, który gnije teraz w
Azkabanie, dobrze mu tak - wyrzucił z siebie Malfoy - Zawsze
zazdrościłem wam przyjaźni - dodał cicho
-Wszystko?
- spytała Hermiona wrednym tonem, wkurzona była przez Rona i Lavender -
Może Harry i Ginny uwierzyli w tą bajeczkę, ale ja nie jestem naiwna.
Wstała
i wyszła, gdy była w ciemnej uliczce poczuła jak na nadgarstkach
zaciskają jej się chłodne dłonie. Gdy sprawca ją obrócił twarzą do
siebie, zobaczyła Draco.
-Puszczaj mnie Malfoy! Nie wierzyłam w tę twoją zmianę i miałam rację! Nie jestem naiwna!
-Słuchaj
sobie Granger myślisz, że jak raz Cię przeprosiłem to będę teraz za
Tobą latał i błagał abyś mi wybaczyła? Mylisz się. Nie zgrywaj takiej
wielce urażonej damulki
I puścił ją.
-Ubrudziłeś się szlamem pieprzony arystokrato! - krzyknęła mu w twarz i aportowała się do domu.
Olała księgarnię, chciała się teraz tylko zamknąć w swoim pokoju, wciąż była wkurzona Ronem.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział III: Londyńskie ulice
Hermiona trafiła od razu do swojego pokoju, postanowiła z niego nie
wychodzić do jutra. Jej pokój był dość przestronny i jasny. Miona czuła
się fatalnie, była pełna złości i żalu. Bała się, że przez Rona straci
przyjaciół i zostanie jej tylko Malfoy. Napisała krótki list do Ginny i
Harrego
Ginny i Harry,
wiem czemu Ron mnie zostawił. Widziałam go z Lavender.
Hermiona
P.S. Do zobaczenia na peronie 9 i 3/4
Mimo swoich wcześniejszych planów na pozostanie w domu z książką Miona
poszła na londyńską, mugolską ulicę poszła do Starbucksa była to mała,
ale przytulna kawiarnia z najlepszą kawą na całym świecie. Podeszła do
lady i zamówiła latte macchiato. Odwróciła się i zobaczyła rudą czuprynę
przyklejoną do Brown.
-Poproszę tą kawę na wynos - powiedziała siląc się na miły ton
Gdy wychodziła wpadła na kogoś
-Jak łazisz? - wrzasnęła
-Hermiono przepraszam - powiedział Malfoy
-Od kiedy do szlamy mówisz po imieniu?
Draco westchnął i zobaczył Rona z Lavender, a Hermionie napłynęły łzy do oczu.
Draco westchnął i zobaczył Rona z Lavender, a Hermionie napłynęły łzy do oczu.
-Chodźmy stąd - powiedział uprzejmym tonem blondyn
Szli ulicami Londynu w milczeniu. Herm zadrżała z zimna, Draco otulił ją
swoją bluzą, która jeszcze przed chwilą była na nim, otoczył ją
ramieniem. Teraz jej ciało zadrżało pod wpływem jego dotyku.
Malfoy nie chciał zmuszać Miony do rozmowy, a ona nie chciała rozmawiać.
- Jak ten palant mógł mi to zrobić - odezwała się w końcu po bardzo długim czasie
-Nie jest ciebie wart - blondyn próbował ją pocieszyć
-Najgorsze jest to, że za cztery dni wracamy do Hogwartu, a on będzie
się tam z NIĄ obściskiwać - powiedziała ze szczególnym naciskiem na
słowo nią - ja go kochałam - posmutniała, do oczu napłynęły jej łzy
-Nie płacz Hermiono - Draco ją przytulił
Od dawna nie czuł tego co poczuł przy przytulaniu dziewczyny, był szczęśliwy, jego serce wypełniało dziwne ciepło. Miona przytuliła się do jego torsu, była zdziwiona, że ma takie mięśnie. Jej ciało drgało pod wpływem jego muśnięć dłońmi po jej plecach.
Od dawna nie czuł tego co poczuł przy przytulaniu dziewczyny, był szczęśliwy, jego serce wypełniało dziwne ciepło. Miona przytuliła się do jego torsu, była zdziwiona, że ma takie mięśnie. Jej ciało drgało pod wpływem jego muśnięć dłońmi po jej plecach.
-Chcę wrócić do domu, aportuję się.
Jak powiedziała tak zrobiła, po chwili znalazła się w swoim przytulnym
pokoju, w bluzie przystojniaka, zapomniała mu ją oddać. Czuła jego
perfumy, które były dla niej takie przyjemnie
****
Miona miała znowu problem ze snem. Leżała na łóżku i czuła dotyk
Malfoya. Gdy leżała na łóżku pragnęła by Draco był przy niej i ją
przytulił. Przejęła się swoimi myślami, zaczynała tęsknić i myśleć o
kimś kto był kiedyś dla niej pieprzonym arystokratą i sługą Voldemorta.
****
Nazajutrz obudziła się w bluzie przystojnego blondyna. Poszła do
łazienki, aby wykonać swoją codzienną, poranną toaletę. Ubrała się i
lekko podkreśliła twarz makijażem. Usiadła na parapecie i czytała
książkę, której nawet nie znała nazwy. Dzień minął jej spokojnie,
nigdzie nie była, ale wieczorem postanowiła się zabawić.
Ubrała się w obcisłą małą czarną, szpilki, wzięła małą torebkę, a oczy podkreśliła kocim makijażem. Włosy natomiast upięła w luźny koczek.
Aportowała się w okolice swojego ulubionego klubu, weszła do środka, wypiła kilka głębszych i zaczęła się bawić. Tańczyła z kilkoma facetami.
Poszła do toalety, aby poprawić makijaż, tam spotkała kolejny zawód.
Draco obcałowywał i obmacywał jakąś seksowną blondynkę, która została
już w samej bieliźnie. Poczuła ukłucie zazdrości i smutek.
Miona nie dała za wygraną wypiła kilka kolejek Ognistej Whisky, wróciła na parkiet. Malfoy wiedział, że brązowooka wszystko widziała, gdy z tamtą skończył podszedł na parkiecie od tyłu do Miony, ocierał się o nią. Wygiął jej ręce do tyłu, nikt tego nie zauważył i blondyn wyprowadził ją do toalety.
-Będziesz następna laluniu - szepnął jej do ucha
Mionę przeszły ciarki, gdy całował jej szyję, bała się, że za chwilę wydarzy się coś okropnego.
-Puszczaj mnie skurwielu - zapiszczała
-A szlama już uwierzyła, że się zmieniłem?
Kopnęła go w krok i teleportowała się do domu. Była kompletnie załamana ostatnim biegiem wydarzeń w swoim życiu
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział IV: Prawdziwy Malfoy
Draco siedział w dużym, przestronnym, ozdobionym barwami Slytherinu
pokoju, a na ścianach można było dostrzec węże, które były wypukłe.
Głowa pękała mu z bólu. Był wściekły na siebie , ponieważ gdyby jeszcze
trochę poczekał szlama sama by mu się oddała i wygrał by zakład z
Zabinimi. Przed przyjaciółmi Hermiony udawał, że się zmienił, nawet
głupi Potter mu w to uwierzył. Sam jeden wiedział, że jest taki sam, nic
się w nim nie zmieniło. Gdyby nie ta pieprzona Ognista Whisky nie
posunął by się tak daleko. Teraz już wiedział, że z wygranej nici oraz
będzie musiał wycofać się z drużyny quidditcha, na jego miejsce wstąpi
Blaise. Wiedział, gra była dla niego wszystkim. Sam nie wiedział czemu
się zgodził, ale tak.. Gdyby wygrał mógłby bezkarnie wyładować się na
jakimś mugolu znalezionego przez Zabiniego. Rzucił by Cruciatusem...
Draco lubił zadawać ból wszystkim, mógłby nawet to zrobić swojemu
przyjacielowi. Zwracał uwagę tylko na twarz, która wykręcała się twarz i
całe ciało po wpływem zaklęcia niewybaczalnego.
Ojciec Malfoya siedział w Azkabanie i dobrze mu tak. Gdyby tylko się dowiedział, że spotykał się a brudno krwistą nawet w złych celach dostałoby mu się za to
Minęła 12:00, a dziewczyna wciąż nie wstawała, w końcu do jej pokoju weszła mama.
-Mionka jeśli nie wstaniesz i nie pójdziesz na Pokątną nie będziesz miała wyposażenia do Hogwartu.
- Już wstaję i idę. Po prostu ostatnie dni mnie przytłoczyły, bo... - szukała kłamstwa - bo będę za wami tęsknić - łzy napłynęły jej do oczu
-My też będziemy tęsknić - podeszła do niej matka i przytuliła ją - a teraz na Pokątną
Hermiona wstała, była ubrana lekko, ale na sportowo. Był koniec sierpnia i było gorąco w Anglii. Zjadła coś szybko i pognała.
Jak na jego zawołanie otworzyły się drzwi i wszedł Malfoy. Harry poderwał się z miejsca i ruszył w jego kierunku a za nim Ginny i Hermiona..
Blondyn znalazł się w pokoju i zaraz zasnął, ale coś wyrwało go ze snu..
Ojciec Malfoya siedział w Azkabanie i dobrze mu tak. Gdyby tylko się dowiedział, że spotykał się a brudno krwistą nawet w złych celach dostałoby mu się za to
****
Hermiona cała drżała ze strachu, bała się tego co będzie po
rozpoczęciu roku szkolnego. Jedno było pewne musi się trzymać blisko
znajomych i jak najdalej od Malfoya, ale nie mogła go unikać, wiedziała,
że obaj mieli być prefektami naczelnymi, co oznaczało wiele czasu w
jego towarzystwie. Leżała ciągle w łóżku mimo, że wstała wcześnie jak
zwykle. W głowie tkwił jej obraz jego wrednych, ale za to pięknych
szarych tęczówek. Kiedyś były smutne i szczere, a teraz wiedziała, że to
była tylko gra.
Minęła 12:00, a dziewczyna wciąż nie wstawała, w końcu do jej pokoju weszła mama.
- Już wstaję i idę. Po prostu ostatnie dni mnie przytłoczyły, bo... - szukała kłamstwa - bo będę za wami tęsknić - łzy napłynęły jej do oczu
-My też będziemy tęsknić - podeszła do niej matka i przytuliła ją - a teraz na Pokątną
Hermiona wstała, była ubrana lekko, ale na sportowo. Był koniec sierpnia i było gorąco w Anglii. Zjadła coś szybko i pognała.
****
Minęło sporo czasu zanim Hermiona wszystko. Maszerowała ulicami i
natknęła się na Harego i Ginny, którzy natychmiast zauważyli smutek w
jej oczach..
-Hermiona co się stało? - podjęła próbę Giny
-Nie tutaj, chodźmy do Dziurawego Kotła.
I poszli, zajęli wygodne miejsca od razu jak weszli, zamówili trzy
kremowe piwa. Ginny i Hary siedzieli długo wysłuchując zwierzeń
Hermiony, która wszystko im dokładnie opowiadała. Harry nie mógł
uwierzyć w to, że uwierzył temu palantowi.
-Niech go tylko dorwę . krzyknął wściekły.
Jak na jego zawołanie otworzyły się drzwi i wszedł Malfoy. Harry poderwał się z miejsca i ruszył w jego kierunku a za nim Ginny i Hermiona..
-Coś ty sobie myślał Malfoy? - syknął Harry
-Uwierzyliście mi, a reszta już jest nie ważna. Chodziło o zakład ' powiedział z głupawym uśmieszkiem Draco.
-Ty głupia, perfidna... - nie dokończyła, bo dostała Drętwotą.
Zaczęła się walka. Harry, Ginny i Hermiona ruszyli na blondyna. Rzucali
na niego najróżniejsze zaklęcia. Najczęściej Draco obrywał.
-Crucio - rzucił na Hermionę niewybaczalne zaklęcie
Dziewczyna zwijała się z bólu i krzyczała, gdy blondyn zobaczył jej
twarz wykrzywioną z bólu jego też coś zabolało i odpuścił. Wszyscy
oprócz Herrego, Ginny i Hermiony nie wiedzieli kto rzucił na dziewczynę
zaklęcie.
-Hermiono aportujemy Cię do domu, musisz się położyć i wypić eliksir wzmacniający mam go trochę nawet przy sobie.
Aportowali się, Hermiona położyła się, przyjaciele się z nią pożegnali, bo jutro wracali do Hogwartu.
****
Dracon szwendał się po ulicach Londynu. Po raz pierwszy w życiu miał
wyrzuty sumienia przez to co zrobił. Mimo lata wieczór był chłodny i
padał deszcz.
Blondyn znalazł się w pokoju i zaraz zasnął, ale coś wyrwało go ze snu..
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział V: Kierunek Hogwart
Draconowi coś nie dawało spać. Gdy tylko
zamykał oczy widział wykręconą z bólu twarz Hermiony, jej krzyk,
mordercze spojrzenie Harrego i Ginny. Nie wiedział co mu się działo, nie
podobało mu się to. Nigdy nie czuł do siebie tak wielkiego żalu. Fakt,
dziewczyna podobała mu się od początku szóstej klasy, nabrała krągłości
tu i ówdzie, twarz też miała śliczną i zaczęła układać włosy, które
spływały po jej ramionach. Blondyn nie wiedział co to za uczucie, bał
się najgorszego. Na drugi dzień miał jechać do Hogwartu, więc nie mógł
rozmyślać o jej brązowych tęczówkach i bólu wymalowanego na twarzy przez
całą noc. Działo się coś co go niepokoiło. Nie chciał być z jakąś tam
szlamą, ojciec już dawno wybrał mu żonę, która była piękną długonogą
blondynką i była oczywiście czysto-krwista. Nie wiedział czy sprawy z
Hermioną nie zajdą za daleko i co na to będzie jego ojciec.
Dopłynęli, uczniowie rozpakowali się i udali się do Wielkiej Sali na kolację. Malfoy ciągle przeszywał Hermionę wzrokiem, którego miała już dosyć. Omijała go szerokim łukiem. Po kolacji poszła do dormitorium i zapadła od razu w głęboki sen.
Blondyn jeszcze długo błądził po korytarzach zamku, nie mógł opanować swoich myśli, ciągle powracały do szatynki, niewinnej, płaczącej przez niego dziewczyny. Nie wierzył w to, że Wieprzlej zrobił się taki podstępny. Jak on mógł go nie zauważyć? Pewnie podsłuchiwał palant jeden. A on nie potrzebnie przywalił Zabiniemu. Jak on mógł wierzyć, że jego przyjaciel komukolwiek o tym powiedział? Ale sam fakt był taki, że Blaise nazwał Hermionę kurewską szlamą, a to nie było z jego strony miłe. W końcu był w niej zakochany. Chciał przy niej być w dzień i w nocy, siedzieli razem w ławce i sypiali ze sobą, a tu wszystko się posypało jak domek z kart. Jak mógł być taki naiwny i mieć nadzieję, ze to się nie wyda, a on zrobił to z miłości, a nie z powodu zakładu. Dla niego liczyło się tylko teraz to, jak ją przekonać, że ją kocha. Co miał robić? Opuścił dzisiejsze patrolowanie korytarzy, ale nie liczył się z konsekwencjami.
Hermiona siedziała w swoim pokoju, nie poszła patrolować korytarzy, najwyżej dostanie szlaban, szatynka miała już dość tego życia, każdy ciągle z niej żartował, nazywał ją szlamą, zdradzał, a teraz przeleciał ją cholerny arystokrata dla zakładu, a ona? Kochała go bez względu na wszystko. W głowie miała obraz jego cudownych srebrnych tęczówek. Nie mogła przestać o nim myśleć, a łzy same spływały po policzkach jak potoki. Jej policzki były mokre, pod oczami miała grube kreski rozmazanego tuszu, oczy podpuchnięte, czuła się żałośnie. Miała dość. Napisała list do Ginny i Harry'ego.
Po kilkunastu minutach wlecieli do jej pokoju oboje.
-Co się stało?
-Bo ja… ja się zakochałam.. W Mmm… - załkała głośno – W Malfoyu.
-No i czego ryczysz głupia? Umyj się, załóż coś sexy, zrób makijaż i idź do niego! Ma pokój obok ciebie! Na co czekasz?
-Nie Hermiono, nie możesz.. On jest śmierciożercą pamiętasz?! Mówiłaś mi już o tym, ale zapomnij o nim, proszę.. – nalegał Harry.
-Ale ja się z nim przespałam, było cudownie.
-Więc? – pytała Ginny
-Daj mi dokończyć! – nalegała Hermiona
Dziewczyna opowiedziała im o wszystkim, o tym jak Draco uratował ją przed gwałtem Rona, jak miała koszmary na wycieczce, a on ją przytulił i od tego czasu spali ciągle w łóżku jednym, o kolacji, o wszystkim, a na końcu o zakładzie.
-Co za palant! Niech go dorwę! – Harry był już wściekły.
-Czekaj… On mówił mi, że mnie kocha, że zapomniał o tym zakładzie, a ja nie wiem czy mu wierzyć..
-Ja tego tak nie zostawię, pogadam z nim – oznajmiła ich Ginny.
-Ginny ale po co? Nie ma sensu! On mnie tylko wykorzystał dla zakładu – dziewczyna zapłakała.
-To jest niemożliwe, widzę jak on na ciebie patrzy! – nalegała Ginny.
Przyjaciele zostali z Hermioną jeszcze długo, spędzali miło czas, rozśmieszali ją i pocieszali. Nie chcieli by czuła się samotna, Ruda była przekonana, że Malfoy kocha jej przyjaciółkę. On nie mógł jej od tak wykorzystać, coś musiała dla niego znaczyć. Tylko co?
W jej pokoju stały trzy osoby, a mianowicie Draco, Ginny i Ron. Zdziwiła się na ich widok.
-Co wy do cholery tu robicie jeden z drugim?! Nie chcę znać ani ciebie Malfoy, ani ciebie Weasley, nie chcę was znać, niszczycie mi życie! – warknęła w stronę facetów - Ginny kochanie, ty możesz zostać.
Akcja przed jej oczami toczyła się szybko. Malfoy podawał fiolkę z jakimś eliksirem, poznała eliksir było to Veritaserum*, a Ginny wlała zawartość do ust Rona.
-Ron gadaj wszystko co wiesz.
Po chwili eliksir zaczął działać.
-Podsłuchałem jak Malfoy mówi Zabiniemu, że przeleciał tamtą szlamę – Hermiona wzdrygnęła się na ten wyraz – założyli się, że pójdzie z nim do łóżka, ale Malfoy mówił, że ją kocha i nie pamiętał o zakładzie – a ja napisałem list, chciałem się zemścić, że nie udało mi się zabawić z tą kurwą na korytarzu, w łóżku jest jak lwica.
Hermiona podeszła do rudzielca i wymierzyła mu siarczysty policzek.
-Ty podła świnio. Jak mogłeś?! Może i jestem szlamą, ale jestem lepszą osobą od ciebie, jestem ludzka, wypierdalaj do Lavender, ja przynajmniej nie zdradzam i nie odbijam nikomu partnerów. A co do ciebie Malfoy, to odrzuca mnie sam fakt, że mogłeś się o coś takiego założyć, wyjdź proszę – unikała jego wzroku, nie chciała spojrzeć w jego tęczówki, bo wybaczyłaby mu od razu.
Ona również go kochała. Wszystko zaczęło się na wycieczce, przytulał ją jak miała koszmary, a gdy zasypiali razem, one ustępowały i nie dręczyły jej.
Ron wyszedł z jej pokoju, Draco zmierzał w kierunku wyjścia.
-Ginny zostawisz nas samych?
Ginny skinęła głową.
-Draco zostań.
Młodsza Gryfonka opuściła jej pokój razem z Ronem. Hermiona i Draco usiedli na łóżku.
-Jak mogłeś? Dlaczego traktujesz kobiety tak przedmiotowo zakładając się o coś?
Chłopak wstał, stanął przed nią i uklęknął.
-Wybacz Hermiono, to było zanim poznałem cię naprawdę, teraz bym tego nie zrobił, wiele dla mnie znaczysz, uwierz mi.
-Ja już nie wiem komu i w co mam wierzyć, to jest zbyt skomplikowane Malfoy, założyłeś się o mnie, to nie fair nie sądzisz? Kobiet się tak nie traktuje.-Nie mam nic na swoją obronę – mówił i patrzył w jej oczy.
Hermiona milczała, po chwili Draco usiadł obok niej i także zamilkł, szatynka nie chciała, żeby wychodził, ale nie miała ochoty na dalszą rozmowę, kochała go, ale nie przyzna mu się do tego, nie po tym wszystkim. W jej głowie kołowały się myśli, nie wiedziała jak ma postąpić, przez głowę przeleciały jej dobre i w przewadze złe chwile, on niby się zmienił, ale w dalszym ciągu gdzieś był dawnym Malfoyem.
-Draco.
-Tak Hermiono? – kucnął i ujął ją za rękę
-Odejdź. Nie mogę ci wybaczyć, wiem jaki masz stosunek do kobiet, bierzesz panienkę na jedną noc i tyle, a ja tak nie chcę. Potrzebuję chłopaka dla którego będę tą jedyną, który będzie potrafił się mną zaopiekować, a ty nie zapewnisz mi tego.
Draco wyszedł zrezygnowany z jej pokoju, wszedł do łazienki, odkręcił wodę i oparł się o umywalkę, splunął. Jak mógł być takim idiotą? Opukał twarz zimną wodą, cisnął ręką w lustro kilka krotnie, które popękało, zostawił na nim ślady krwi, w ręce powstały szerokie i głębokie rany, w której były kawałki szkła, nie opatrzył ręki, nie było sensu, wszystko straciło dla niego znaczenie. Poszedł do pokoju i rzucił się na łóżko, po chwili film mu się urwał, a pościel była od krwi.
Hermiona wzięła pidżamę i poszła do łazienki, na lustrze zobaczyła krew i na podłodze leżała dość obfita stróżka krwi, a co jeśli mu się coś stało? Musi tam wejść, jak się coś stanie Draconowi to będzie jej wina, ale przecież nie będzie jej brał na litość. Hermiona nie myślała dłużej, nacisnęła na klamkę i weszła do jego pokoju, na pościeli była spora plama krwi, wyglądał jakby spał, ale to nie był sen. Z sekundy na sekundę tracił coraz więcej krwi i umierał. Hermiona opatrzyła mu rękę. Nie miała siły, ale musiała ją znaleźć. Wzięła go na ręce, sprawiało jej to ogromną trudność, ponieważ była drobna. Po długiej drodze dotarła do Skrzydła Szpitalnego, położyła go na łóżku ciężko dysząc i zawołała panią Pomfrey.
-Wielkie nieba! Co mu się stało?
-Nie wiem, znalazłam go w pościeli całej od krwi.
-Wygląda na to, że stracił sporo krwi, nie pora na pogaduszki.
Pielęgniarka podała mu eliksiry i czarowała jego rękę.
-Idź spać panienko, nie wiadomo kiedy się obudzi, na razie zrobiłam co w mojej mocy. – oznajmiła ją pani Pomfrey.
-Mogę zostać? To dla mnie ważne – nalegała Hermiona.
Szkolna pielęgniarka skinęła głową. Szatynka wzięła krzesło spod ściany i usiadła przy łóżku, chwyciła go za zdrową rękę.
-Jestem przy tobie Draco, proszę obudź się, nie możesz… - załkała cicho – to moja wina, wiem, ale proszę cię, nie odchodź.. – Gryfonka lamentowała.
Rano obudziły ją promienie słońca, głowę miała położoną na brzuchu Dracona i ciągle trzymała go za rękę, podniosła się, oczy miała zapłakane, a tusz mocno rozmazany, wyglądała jak upiór, ale nie liczyło się to dla niej, chciała być przy nim bez względu na wszystko. Do Skrzydła wpadła Pansy.
-Oh gdzie jest mój Dracuś? Co z nim? Co ty tu robisz, nędzna szlamo? Byś się umyła chociaż. – Pansy dogryzała dziewczynie.
Hermiona puściła rękę Smoka, nie odzywała się do Pansy, wstała z krzesła i chciała odejść, gdy nagle...
-Her.. Hermiona? – mamrotał Draco
Pansy wyraźnie się obraziła i wyszła, a szatynka usiadła na swoim miejscu i znów trzymała go za rękę, kilka razy mamrotał jeszcze jej imię przez sen. Po podaniu kolejnej porcji leków przez panią Pomfrey, jego powieki zaczęły lekko dygotać, po chwili odsłoniły jego śliczne tęczówki.
-Co się stało? Gdzie jestem? Ał…
-No ja nie wiem, znalazłam cię w pościeli od krwi, w ręce miałeś kawałki lustra. Coś ty zrobił?
-Nie pamiętam. Hermiona, od kiedy tu jesteś?
-Odkąd Cię tu przyniosłam. – odpowiedziała mu dziewczyna i pocałowała w czoło.
Przez cały dzień siedziała przy nim, ponieważ była niedziela. Odgarniała mu kosmyki z czoła, jutro miał już wyjść ze Skrzydła Szpitalnego. Hermiona kolejną noc spędziła przy nim, choć on nalegał by poszła spać do pokoju, ona przysunęła drugie łóżko, do jego wąskiego łóżka i położyła się trzymając go ciągle za zdrową rękę.
Dla Draco obecność Hermiony wiele znaczyła, odczuwał, że już się na niego nie gniewa. Była taka piękna, jej brązowe tęczówki były bardzo wesołe, gdy się obudził, a teraz spała u jego boku trzymając go za rękę, a włosy rozkładały się na poduszce w wachlarzu, blondyn przypatrywał się jej długo. Teraz był pewien, że musi udowodnić jej, że ją kocha, nie może jej stracić, nie znowu. Była równocześnie piękna i mądra, co było jej największymi atutami, wiele było ładnych dziewczyn, ale zazwyczaj nie były one zbytnio inteligentne, a ona była kobietą idealną.
Blondyn rozmyślał także o tym, że nie dostał żadnych wieści od matki co się z nią dzieje, w przyszłym tygodniu będzie musiał odwiedzić ją u św.Munga, chciał wiedzieć jak się czuje i przedstawić jej Hermionę, wybrankę jego serca, która prawdopodobnie zagości u niego na stałe, odda jej całe swoje serce, duszę, wszystko czego tylko zapragnie. Będzie się nią opiekował i udowodni jej to, że potrafi zadbać o kobietę, z resztą poniekąd się już o tym przekonała, gdy zasypiała w jego bezpiecznych ramionach od jakiś dwóch, a może nawet trzech miesięcy.
Smok po długich rozmyślaniach w końcu zasnął i śnił mu się idealny dzień z Panną Granger, a mianowicie ich ostatnia romantyczna kolacja.
Tydzień minął im błyskawicznie, chodzili razem korytarzami, dyskutowali i żartowali, jednego dnia dołączył nawet do nich Potter i Ginny. A Rona omijali szerokim łukiem.
W końcu wybiła godzina 18 i musieli się udać do Slughorna, okazało się, że muszą alfabetycznie posegregować jego wszystkie eliksiry. O dziwo zadanie szło im sprawnie, Draco podawał Hermionie eliksiry, a ona je układała według alfabetu. Współpracując całkiem nieźle im to wychodziło. Po kilku godzinach okazało się, że zadanie mają skończone, więc udali się do profesora po swoje różdżki i poszli do pokoju Gryfonki, w którym strzelał kominek.
Hermiona leżała na boku tyłem do Dracona, on przytulił ją od tyłu i uniósł głowę nad jej uchem.
-Hermiona? Śpisz?
-Nie, jeszcze nie.
-Ja też..
Odwrócił ją do siebie przodem, spojrzał w czekoladowe oczy i wziął za rękę.
-Hermiono.. Kocham Cię.
-Arystokrata kocha szlamę? – zachichotała – przepraszam – dodała widząc jego smutny wyraz twarzy – Draco… Ja ciebie też kocham.
Zaczęli się namiętnie całować, a później kochać.
Hermiona obudziła się cała rozanielona, była szczęśliwa, to najlepsza noc jej życia. Chłopak, w którym skrycie podkochiwała się od dawna wyznał jej miłość. Ciągle w to nie wierzyła, jej życie zaczęło się układać od nowa. Podobała jej się zmiana w Malfoyu, jego oczy były teraz pełne ciepła i troski o nią. Martwił się, co czasami było dla niej męczące, bo gdy spóźniała się 5 minut, od razu jej szukał i robił kazanie jak to się o nią nie martwi. Co wieczór szeptał jej jak bardzo ją kocha, tulił i całował.
Draco już dawno pogodził się z Zabinim, coraz częściej spotykali się piątkę, czyli Harry, Ginny, Zabini, Hermiona i Draco. Diabeł dawał widoczne znaki, że nie jest zadowolony z tego, że Ginny jest z bliznowatym, całkiem wyładniała.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Draco miał zostać w Hogwarcie, kilka dni wcześniej Hermiona wysłała sowę do swoich rodziców.
-Draco nie pozwolę ci zostać samemu w Hogwarcie, nie i koniec! Nie sprzeciwiaj mi się! Jedziesz ze mną!
-Mój ojciec porwał twoich rodziców i chciał cię zabić! Nie będę tam mile widziany.
-Jedziesz ze mną! Jesteś moim przyjacielem!
Dracona zabolało trochę to, że nazwała go swoim przyjacielem, wyznawali sobie miłość, spali razem, uprawiali seks i są przyjaciółmi? Rzeczywiście Draco nie zaproponował Gryfonce związku, ale przecież mimo wszystko ona była dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Smok podjął decyzje, musi ją zdobyć, musi z nią być.
-Dobrze, pojadę z tobą.
Ostatnie tygodnie przed świętami strasznie się dłużyły, Hermiona więcej czasu spędzała w swoim pokoju niż w pokoju Ślizgona, miała masę nauki, a nawet nie spała już w jego łóżku, Draco przez to nie mógł spać po nocach, brakowało mu ciepła tego drobnego ciała i wpatrzonych w niego rankiem brązowych oczu.
Draco poszedł do pokoju Gryfonki i próbował ją pocałować, ale ona tego unikła.
-Hermiona, co się dzieje?
-Jak to co?! Jesteśmy przyjaciółmi, przyjaciele się nie całują i nie sypiają ze sobą, to nie normalne Draco.
-Ale ci to nie przeszkadzało jakoś. Coś się stało? –spojrzał na nią z troską.
-Nie chcę, żeby kiedykolwiek i jakikolwiek mężczyzna mnie dotykał! Rozumiesz?! – łzy napłynęły jej do oczu.
Teraz Draco był pewien, że coś się wydarzyło.
-Ron?! Znowu?!
Hermiona pokręciła przecząco głowa.
-A kto? Mów Hermiona!
Draco próbował ją przytulić, ale ona odepchnęła go od siebie, nie czuła się już bezpieczna nawet przy nim.
Do głowy wpłynęło wspomnienie:
Hermiona szła wieczorem korytarzem, wracała sama z dyżuru, ktoś ją zaszedł od tyłu, próbował całować, dotykać, wepchnął ją do pustej Sali lekcyjnej, popchnął na podłogę i zdarł z niej ubranie machnięciem różdżki, a później zgwałcił. Potem ubrał również różdżką, a szatynka przesiedziała całą noc w klasie, dopiero rano poszła do pokoju, nienawidziła go, był to nowy nauczyciel Astronomii, jej dawna miłość – Wiktor Krum
Szatynka płakała na dobre.
-Wyjdź Malfoy, błagam.
-Powiedz mi kto cię skrzywdził, nie wyjdę póki się nie dowiem.
-Nowy od Astronomi… Krum – dziewczyna rozpłakał się na dobre.
-Nic ci nie zrobię. Zaufaj mi, przy mnie jesteś bezpieczna – wyciągnął do niej rękę.
Szatynka złapała ją i rzuciła mu się w ramiona, płakała na jego ramieniu, nie mogła powstrzymać łez. Najpierw Ron, teraz ten pajac, miała dość.
-Musimy iść do Snape.
-Nie, błagam… Nie chcę..
Draco do niczego już jej nie nakłaniał, przytulił ją do siebie. Za parę dni miały być święta, nie chciał, by była smutna. Z pewnością w jej domu nie brakuje ciepła rodzinnego, z pewnością w święta Hermiona podniesie się na duchu.
Szatynka zasnęła, Malfoy wyszedł z jej pokoju, szedł prosto do Snape'a. Walił mocno w drzwi.
-Profesorze, otwórz..
-Wielkie nieba, Draco co się dzieje?
Ślizgon miał swoją śnieżnobiałą koszulę ubrudzoną tuszem do rzęs szatynki.
-Krum zgwałcił Hermione!
-To bardzo mocny zarzut panie Malfoy, jednak mam związane ręce dopóki panna Granger sama nie doniesie na niego do mnie, przykro mi,
-Zrób coś profesorze! Ona nie powie tego sama, to sprawia jej dużo bólu.
-Niedługo święta, Hermiona odpocznie i wszystko będzie dobrze, może ją nakłonisz do złożenia doniesienia, przykro mi, ale dotychczas naprawdę nic nie mogę zrobić.
Malfoy był wściekły, gnał do pokoju Gryfonki, na jego drodze pojawił się Krum.
-Ty wredny palancie! Jak mogłeś?! Jak mogłeś skrzywdzić Hermionę?! Nie daruję ci tego, zabije cię! Co z ciebie za facet skoro robisz takie rzeczy?!
-Szlama się puszcza, a później skarży? Sama tego chciała, a teraz udaje niewiniątko.
-Nie nazywaj tak Hermiony! Zostaniesz stąd wywalony! A jeśli nie, sam zadbam o to, byś już nigdy nie zrobił jej nic złego!
-W sumie, sam mogę odejść.. Wziąłem to, co chciałem, mogę odjeść.
Draco zaciskał już pięści, powstrzymał się jednak, bo nie miał różdżki przy sobie, nie wiedział do czego jest zdolny.
Po kilkunastu minutach wszedł do pokoju Gryfonki, otulił ją kołdrą, a sam zasnął na kanapie.
-Co jest do cholery?! - krzyknął na głos
Nie mógł znieść myśli, że akurat ONA mu się spodobała, to była chyba największa kara jaką miałby dostać za wszystko co robił, wiedział, że musi się pilnować, aby się nie zakochać. Nie może do tego dopuścić.
Nie mógł znieść myśli, że akurat ONA mu się spodobała, to była chyba największa kara jaką miałby dostać za wszystko co robił, wiedział, że musi się pilnować, aby się nie zakochać. Nie może do tego dopuścić.
****
Po ciężkiej nocy Hermiona obudziła się na mokrej od łez poduszki,
wciąż czuła przeszywający ją ból. Co sobie ten palant (czyt.Malfoy)
myślał, że kim on jest do cholery?! Pierdolony arystokrata myśli, że
wszystko mu wolno, tego było już za wiele, Hermiona miała już dość
takiego traktowania i obiecała sobie, że w tym roku da mu popalić. Nie
będzie nią przez całe życie pomiatał, w końcu był to ostatni rok w
Hogwarcie i chciała jak najlepiej go przeżyć, oczywiście ciągłe
towarzystwo Rona i jego słodziutkiej Lavender wszystko psuło. Malfoya
będzie starała się unikać jak ognia, mimo trudności jakie ją napotkają
przez bycie prefektem.
-Dlaczego właśnie on musiał dostać tą samą "posadę" co ona? - rozmyślała
- To już jest złośliwość przedmiotów martwych i żywych.. - dodała w
myślach.
Musiała już wstawać z łóżka, pognała do łazienki aby się ogarnąć, za dwie godziny musiała być na peronie 9 i 3/4. Nie wiedziała jak zniesie widok kilku osób. Miała nadzieję, że Ron wybierze sobie dzisiaj inny peron, a nie ten co zawsze razem z nimi.
Po szybkim ogarnięciu się pojechała razem z rodzicami na dworzec. Mogła się teleportować, ale rodzice chcieli się z nią pożegnać. Znaleźli się na dworcu.
Musiała już wstawać z łóżka, pognała do łazienki aby się ogarnąć, za dwie godziny musiała być na peronie 9 i 3/4. Nie wiedziała jak zniesie widok kilku osób. Miała nadzieję, że Ron wybierze sobie dzisiaj inny peron, a nie ten co zawsze razem z nimi.
Po szybkim ogarnięciu się pojechała razem z rodzicami na dworzec. Mogła się teleportować, ale rodzice chcieli się z nią pożegnać. Znaleźli się na dworcu.
-Do zobaczenia w święta mamo i tato - przytuliła się do nich
-Pa kochanie - przytuliła ją matka, a ojciec pocałował w czoło.
Hermiona przeszła przez barierkę i znalazła się na peronie, gdzie czekał na nich już pociąg do Hogwartu. Oddała swój kufer, szukała wzrokiem Harrego i Ginny. Znalazła ich ale zrezygnowała z podejścia, bo stali z Ronem i Lavender. I zobaczyła przystojnego blondyna. Był ubrany w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, miał rozpięte pierwsze dwa guziki, koszula opinała się na jego umięśnionej klatce piersiowej i rękach, miał założone czarne rurki i trampki.
-Gdyby nie był takim palantem.. - pomyślała Hermiona.
Hermiona przeszła przez barierkę i znalazła się na peronie, gdzie czekał na nich już pociąg do Hogwartu. Oddała swój kufer, szukała wzrokiem Harrego i Ginny. Znalazła ich ale zrezygnowała z podejścia, bo stali z Ronem i Lavender. I zobaczyła przystojnego blondyna. Był ubrany w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, miał rozpięte pierwsze dwa guziki, koszula opinała się na jego umięśnionej klatce piersiowej i rękach, miał założone czarne rurki i trampki.
-Gdyby nie był takim palantem.. - pomyślała Hermiona.
-O szlama przyszła - podszedł do niej Draco
-Daj mi spokój Malfoy - miała ochotę rzucić na niego Drętwotę, ale się powstrzymała
-Uważaj na słowa Granger, bo cię zaboli - powiedział z tym jego ślizgońskim uśmiechem.
Wszyscy weszli do pociągu i odjechali, po długiej i męczącej podróży dojechali do Hogwartu. Hermiona była wściekła, ponieważ wszyscy prefekci płynęli jedną łódką. A Draco musiał usiąść koło niej, bo gdyby tego nie zrobił nie był by sobą.
Wszyscy weszli do pociągu i odjechali, po długiej i męczącej podróży dojechali do Hogwartu. Hermiona była wściekła, ponieważ wszyscy prefekci płynęli jedną łódką. A Draco musiał usiąść koło niej, bo gdyby tego nie zrobił nie był by sobą.
Dopłynęli, uczniowie rozpakowali się i udali się do Wielkiej Sali na kolację. Malfoy ciągle przeszywał Hermionę wzrokiem, którego miała już dosyć. Omijała go szerokim łukiem. Po kolacji poszła do dormitorium i zapadła od razu w głęboki sen.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział VI: Malfoyowe lekcje
Hermiona
obudziła się wczesnym rankiem w swoim dormitorium, poszła do łazienki
prefektów, umyła się, osuszyła, włożyła jakieś zwyczajne ciuchy na które
narzuciła szatę Gryffindoru. Zeszła do pokoju wspólnego, gdzie
dowiedziała się o czymś co ją totalnie dobiło.
-Wczoraj
jak już poszłaś do dormitorium spać Dumbledore losował każdemu parę, z
którą będziemy siedzieli na każdej lekcji, które w tym roku mamy ze
Ślizgonami i uwierz nie ucieszysz się na wiadomość z kim siedzisz przez
cały rok... - powiedział jej Harry
-Z kim siedzę? Z mopsicą? - spytała Hermiona
-Niestety nie, cholera nie chciałem ci tego mówić, ale musisz wiedzieć. Siedzisz z Malfoyem
-Że co?! Po moim trupie!
-Hermiono nic z tym nie zrobisz. W tym roku chłopak siedzi z dziewczyną,
Gryffoni ze Ślizgonami, przykro mi - powiedział Harry pocieszającym
tonem.
-No zajebiście - warknęła
Później dyskutowali o błahostkach, po czym udali się do Wielkiej Sali
na śniadanie. Sklepienie było piękne, przedstawiało czyste niebo i
słoneczko, które oświecało ich twarze. Na stołach stały już posiłki.
Dziewczyna usiadła już na swoim miejscu i wbrew sobie spojrzała na
miejsca Slytherinu. Blondyn puścił do niej oczko i uśmiechnął się do
niej, a w niej wezbrały się łzy przypomniała sobie tamten okropny
wieczór, gdy próbował ją zgwałcić. Zjadła trochę sałatki z fetą i nie
miała już siły jeść. Po raz pierwszy w życiu nie miała ochoty iść na
lekcje, chciała je po prostu opuścić. Cały rok będzie miała zniszczony
przez jakiegoś arystokratę.
Hermiona poszła do dormitorium. Spojrzała na swój plan
8:00 Transmutacja
8:00 Transmutacja
9:00 Eliksiry
10:00 Obrona przed czarną magią
11:00 Zielarstwo
10:00 Obrona przed czarną magią
11:00 Zielarstwo
11:45-12:15 Przerwa na obiad
12:30 Zaklęcia i uroki
13:30 Mugoloznastwo
13:30 Mugoloznastwo
Spakowała potrzebne książki na dziś, wzięła swoją różdżkę i wyszła na
lekcje. Była przed klasą już o 7:45 miała nadzieję, że Malfoy się nie
pojawi, ale gdy siedziała pod salą na zimnej posadzce podszedł do niej.
-Witam szanowną szlamę! - powiedział wyraźnie uradowany Draco - Zadowolona, że siedzimy razem? Ja bardzo, wstań kochnie bo jeszcze mi się zaziębisz..
-Witam szanowną szlamę! - powiedział wyraźnie uradowany Draco - Zadowolona, że siedzimy razem? Ja bardzo, wstań kochnie bo jeszcze mi się zaziębisz..
-Odwal się Malfoy! - warknęła Hermiona - Daj mi do jasnej cholery spokój wredny palancie. - dodała szybko i dość głośno
-Odpuść sobie słoneczko, bo jeszcze gorzko tego pożałujesz - ostrzegł ją
Draco i uśmiechnął się tym swoim szyderczym uśmiechem. - Chyba nie
chcesz, żeby cię znów zabolało? - podszedł bliżej i wykręcił jej
nadgarstek
-Puszczaj mnie! - krzyknęła mu w twarz
Draco ją puścił, zbliżała się McGonagall z którą mieli lekcje. Wpuściła
ich do klasy. Malfoy poszedł do ostatniej ławki więc była skazana iść
tam gdzie on. Usiadła obok niego, ale w wystarczającej odległości by się
o niego nie otrzeć. Bała się go, nie wiedziała czego się może po nim
spodziewać. Blondynek przybliżył się do niej
-Odsuń się bo się jeszcze szlamem pobrudzisz..
-Nie szkodzi, później się zemszczę, mam nadzieję, że brudno-krwistość nie jest zarazilwa
-Jakiś problem panie Malfoy? - spytała McGonagall
-Ależ skąd - odpowiedział Draco siląc się na grzeczność.
Reszta lekcji minęła im spokojnie, nie odzywali się do siebie i
obijali łukiem, Mafoy siedział jak nadęty gbur z tym swoim krzywym
uśmieszkiem na twarzy. Hermiona miała go serdecznie dość.
Po zakończonych lekcjach Hermiona udała się do biblioteki gdzie także
natknęła się na Draco. Ale nie mogła wyjść, musiała zrobić referat na
następny dzień z Eliksirów na temat odtruwania. Niestety Hermiona nie
radziła sobie z tym przedmiotem, który według niej był jedną wielką
katastrofą. Brązowooka nic nie mogła znaleźć na temat, rozpraszał ją
zapach perfum blondyna choć nie wiedziała dlaczego, zwykle nic jej w
bibliotece nie przeszkadzało, uwielbiała zapach starych książek i
dotykać ich delikatny, cienki papier.
-Siema Granger. Pomóc ci? - zapytał ironicznie Malfoy
-Chyba się przesłyszałam, Ślizgon chce mi pomóc? - spytała niedowierzając
-Ale chyba nie potrzebujesz pomocy co? Przecież jesteś wszystkowiedząca,
dzisiaj piętnaście razy zgłaszałaś się do odpowiedzi i to na każdej
lekcji, przeszkadza mi to - syknął trochę wkurzony
-Daj mi spokój jasne? Nie radzę sobie z eliksirami. Zadowolony?!
-Naprawdę mogę ci pomóc jeśli chcesz...
-Po moim trupie! - Hermiona wkurzyła się, zamknęła książkę z hukiem, odłożyła na półkę i uciekła do swojego pokoju.
Po chwili znalazła się na łóżku, leżała na nim, włosy rozkładały jej
się na pościeli, była wkurzona, na to, że blondyn wiedział od niej
więcej, nie dawało jej spokoju to, że mógł być w czymś lepszy od niej.
To niemożliwe! Na pewno nie poprosi go o pomoc. Wzięła jego bluzę i
poszła do sowiarni. Związała bluzę wstążeczką i dała sowie aby zaniosła
ją do Malfoya, sówka wyleciała przez okno
****
Malfoy leżał na łóżku bijąc się z myślami wciąż miał wyrzuty sumienia,
że rzucił na Hermionę Cruciatusa, nie dawało mu to żyć, dlatego chciał
jej pomóc z eliksirami. Sówka wleciała przez otwarte okno i upuściła
paczuszkę koło głowy blondyna. Rozpakował i ujrzał swoją bluzę. Wziął ją
w ręce i czuł zapach dziewczyny, czuł zapach jej perfum, pamiętał gdy
ją przytulał w Londynie, nie wiedział dlaczego, ale pragnął przytulić
jej ciało do swojego, nie po to by wygrać zakład, po prostu tego
pragnął, ale Draco tłumaczył to tym, że dawno nie miał żadnej laski,
musiał znowu jakąś zbałamucić, żeby wylądowała w jego łóżku.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział VII: Wybawca
Hermiona dostała list od McGonagall,
który informował ją o spotkaniu prefektów w jej gabinecie zaraz po
kolacji. Dziewczyna od razu się tam udała, Malfoy natomiast i pozostali
siedzieli jeszcze na swoich miejscach, ale brązowooka nie lubiła się
spóźniać. Tak więc gdy tylko doszła usiadła pod ścianą. Po chwili
pojawił się Malfoy, który próbował pomóc jej wstać, o dziwo... Hermiona
nie wykorzystała próby pomocy, w sumie była z siebie dumna, przecież nie
będzie się płaszczyć przed jakimś cholernym gnojkiem z powodu jego
oczu, jego słodkich, prześlicznych, stalowych oczu, w które dziewczyna
mogłaby patrzeć, jednak gdy tylko sobie uświadamiała do kogo należą
przytomniała, działało to na nią jak kubeł zimnej wody. Po dziesięciu
minutach wszyscy się zjawili, drzwi do gabinetu profesorki otwarły się, a
uczniowie weszli. Hermiona usiadła pierwsza na krześle, a reszta
zrobiła to samo papugując po niej.
-Musicie zacząć patrolować korytarze, dochodzą mnie słuchy, że coraz
więcej uczniów pałęta się w nocy po zamku - poinformowała stanowczym
głosem McGonagall - Pan Malfoy nadzoruje z panną Granger, a panna Abbott
z panną Patil
-O nie - sprzeciwiła się dość ostrym głosem Hermiona - mam go dość,
wszędzie się z nim spotykam, jak nie lekcje na których muszę z nim
siedzieć to jeszcze mam z nim nadzorować korytarze?! Nie zgadzam się -
Hermiona dość mocno się oburzyła
-Gryffindor traci dziesięć punktów, panno Granger za pyskowanie. Nie
interesują mnie wasze prywatne sprawy tylko dobro naszych uczniów i
dobre imię szkoły - poinformowała stanowczo profesorka - zaczynacie od
teraz, nadzorujecie do godziny 23, idźcie już
Prefekci wyszli, Hermiona była wściekła, a Malfoy podśmiewał się pod
nosem, był widocznie rozbawiony sytuacją, gdzie jakikolwiek nauczyciel
oprócz Snape może odebrać punkty Gryffindorowi i to z powodu Granger.
-Słuchaj wcale nie chcę tu być, więc proszę nie rozmawiaj w ogóle ze
mną, po prostu zachowujmy się jakby nas tu obu nie było jasne? -
Szatynka narzucała swoje własne warunki
-Nie będzie mi jakaś szlama rozkazywać, będę robić co będę chciał, ale masz rację, nie odzywajmy się do siebie.
Wieczór mijał im spokojnie, w zamku było cicho, nikogo nie było widać.
Przez cały wieczór nie odzywali się do siebie, wymieniali tylko krótkie
zdania, by się zdecydować czy ktoś idzie lub nie, Hermiona była zajęta
czytaniem książki, przypomniało jej się w połowie czasu nadzorowania, że
nie napisała potrzebnego na jutro wypracowania z eliksirów.
-Cholera jasna - wypuściła z siebie
-Hm? Idzie ktoś? - spytał Draco niby to zainteresowany
-Nie! Nie twój interes, muszę się dostać do biblioteki, muszę zrobić ten
cholerny referat na eliksiry, bo mi przeszkodziłeś - powiedziała
Hermiona z wyrzutem
-Masz pecha, dla takiej szlamy nie ma miejsca w Hogwarcie, miałem
nadzieję, że wcześniej wylecisz z tej szkoły, ale jak widać myliłem
się.
W Hermionie wzbierały się już uczucia żalu i smutku, łzy po woli zaczęły
napływać jej do oczu i wtedy obiecała sobie, że to ostatni raz. Ostatni
raz ranią ją słowa blondyna. Musiała stać się w końcu odporna na te
jego wyzwiska i prześmiewki. Przecież nie będzie mogła wspominać
Hogwartu i tego ostatniego roku tylko i wyłącznie z płaczu, a przecież w
tym roku będzie skazana na jego towarzystwo bardziej niż kiedykolwiek.
Hermiona i Malfoy skonczyli "dyżur" na korytarzu. Draco udał się do
dormitorium, natomiast Hermiona poszła do biblioteki. Trochę się bała,
żeby ktoś jej nie zobaczył, ale gorsze było dać Snape'owi satysfakcję,
że w końcu ją pogrążył i nie podołała zadaniu. Dziewczyna przeglądała
najróżniejsze książki, była tak zmęczona, że wybrała kilka przypadkowych
i byle jak pisała potrzebne jej wypracowanie.
W końcu po kilku godzinach męczącego pisania skończyła, zwinęła
pergamin, wzięła lampę naftową i szła w kierunku dormitorium Gryffonów.
Hermiona szła i słyszała za sobą odgłos innych stóp, to nie były tylko
jej kroki, ktoś musiał ją śledzić, ale gdy tylko się odwracała nikogo
nie widziała, pewnie ktoś sobie z niej tylko żartował, ale brązowooka
panicznie się bała, nie wiedziała co jej się może stać, ale z drugiej
strony wiedziała, że zamek jest całkowicie bezpieczny, może tu się
jedynie błąkać kilka duchów, Filch i inni uczniowie, więc praktycznie
zagrożenie jest minimalne. Nagle Hermionę ktoś popchnął na twardą i
zimną ścianę.
-Malfoy daj spokój - pisnęła przerażona.
Dopiero gdy się odwróciła nie zobaczyła przeszywających ją stalowych tęczówek, ale niebieskie i rudawą czuprynę.
-Ron czego chcesz?!
-Ciebie słoneczko, jesteś taka sexowna, twój tyłeczek jest taki okrągły.
Ron przycisnął ją do siebie i zaczął całować, całował ją po policzkach,
szyi, próbował w usta. Hermiona pragnęła go odepchnąć, ale nie miała
tyle siły. Ron był zbyt umięśniony, w te wakacje dużo ćwiczył i dzięki
temu miał sporą przewagę nad dziewczyną. Dziewczyna piszczała, ale nikt
jej nie słyszał. Poczuła rękę na swoim udzie, próbowała ją strząsnąć,
ale ta wędrowała tylko wyżej, nie chciała tego, nienawidziła za to Rona,
jego ręka była coraz wyżej, a Hermionie łzy spływały po twarzy co raz
szybciej.
-Zostaw ją rudzielcu! - warknął ktoś z drugiego korytarza
Hermiona zauważyła platynową grzywę.
-Po co mi zrobisz? Czyżby arystokrata pieprzył się ze szlamą? No proszę, proszę.. O czym ja się dowiaduję?
Hermiona płakała głośniej i szybciej łzy ciekły. Bała się, nie wiedziała
do czego Ron się posunie, strasznie się zmienił przez te wakacje, nie
poznawała go.
Blondyn w tym momencie wyjął różdżkę i krzyknął:
-Drętwota
Rona odrzuciło od dziewczyny, a ta uciekła, biegła przed siebie aż w
końcu wylądowała w swoim pokoju, nakryła się kołdrą po same uszy i
próbowała zasnąć popłakując cichutko
****
Malfoy nienawidził Rona od zawsze, był takim głupkiem, a miał
przyjaciół. Ron był od zawsze dla niego zdrajcą krwi i palantem, który
nosił szaty po starszym bracie i nic mu w życiu nie wychodziło.
Ron pozbierał się i próbował rzucić na blondyna zaklęcie
-Expeliarmus - krzyknął Draco
Różdżka Rona poszybowała ku niemu, rudzielec nie miał się już czym bronić, Malfoy podszedł do niego dość blisko.
-Masz ją przeprosić albo cię zmuszę! Jutro! Przed śniadaniem!
-A kim ona jest? To zwykła szlama, która się puszcza żeby zapomnieć o swojej brudnej krwi - wyśmiewał Ron Hermionę
-Crucio! - krzyknął blondyn, podobał mu się ten widok, lubił gdy coś
wykręcało z bólu jakąś znienawidzoną przez niego osobę, jedynie widok
Hermiony wykręconej z bólu go niecieszył.
-Przeprosisz ją? - spytał Draco
-Ja...ja...ja... - Rona potwornie zabolało - Tttt-aaa-k prze-pppp-ro-szzzz-ę - wysyczał rudzielec
Draco przestał, odrzucił mu różdżkę i za chwilę był już w swoim pokoju,
zastanawiał się co kazało mu tam pójść. Zastanawiał się czemu po raz
kolejny pomógł Grangerównie, której tak nienawidził, a teraz bardziej,
najbardziej na świecie nienawidził Weasleya, który próbował zrobić
krzywdę Hermionie.
Co prawda sam próbował to zrobić i termin zakładu jeszcze nie minął, ale
zabolało go to co zobaczył. Dziewczyna zalana łzami, gdy ręka jakiegoś
chłopaka idzie po udzie coraz wyżej, bolał go widok jej łez,
wymalowanego na twarzy strachu...
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział VIII: Pomocna dłoń
Hermiona leżała w pokoju cała zalana łzami, bała się tego rudzielca.
Nie wiedziała do czego jest zdolny. Wzięła kawałek pergaminu, wyskrobała
skromne "dziękuję" i zaadresowała to do Malfoya. Dziewczyna wciąż nie
mogła się otrząsnąć, dlatego poszła wziąć kompie w łazience prefektów,
aby zmyć z siebie brudny dotyk Rona. Siedziała długo w gorącej wodzie. W
końcu wyszła, osuszyła się i założyła dres i poszła do swojego pokoju, w
którym pogrążyła się w głębokim śnie.
Draco leżał w zielonej pościeli, gdy sowa zapukała w szybę nad jego
głową, wpuścił ją a ona upuściła mały rulonik na jego łóżku i wyleciała.
Na pergaminie widać było łzy, rozmazany atrament. Bolał go ten widok.
Był dumny z siebie, że rzucił na tego frajera cruciatusa. Cieszył go
widok wykrzywionego z bólu chłopaka, zawsze cieszył go widok wykręcanej z
bólu twarzy każdego, no prawie każdego. Nie cieszył go widok Hermiony,
która cierpiała z powodu zaklęcia. Gdy ona się wykręcała, on czuł ból,
który działał na jego psychikę. Draco nie spał długo tej nocy.
****
****
****
Hermiona rano poszła do wielkiej łazienki dla prefektów, wzięła długą
kąpiel, wanna przypominała basen, w którym mogłaby nawet popływać.
Wyszła z wanny. Poszła do pokoju i stanęła przed szafą. Znalazła tam
bardzo ciekawe ubrania których nigdy nie miała na sobie, ale postanowiła
je włożyć. Założyła czarne, obcisłe, skórzane leginsy, zwiewną
bluzeczkę i sandałki na obcasie w kolorze khaki. Na wierzch zarzuciła
szatę z herbem Gryffindoru.
Dziewczyna wyszła z pokoju i poszła w stronę Wielkiej Sali, gdy pod
nią doszła dziewczyny chichotały i wytykały palcami Hermionę. Chciała
uciekać, ale wpadła na przystojnego blondyna.
-Zadowolony jesteś z siebie?! - wrzasnęła na niego
-Co? Ja nie wiem o co chodzi. - chłopak przycisnął płaczącą szatynkę do
piersi. - Ci, nie płacz. - powiedział cichym i ciepłym głosem. - A wy co
się patrzycie! Jazda mi stąd! - wrzasnął na gapiów.
Zabrał dziewczynę stamtąd, poszedł z nią na błonia.
-To nie ja, to ta cholerna mopsica (czyt.Parkinson) wszystko widziała i rozpowiedziała już od rana. No już.. nie płacz..
Brązowooka bała się, że za chwilę blondyn zmieni swoje nastawienie do
niej. wydawało jej się, że znowu chce ją wykorzystać. Miała nadzieję,
że nie zacznie się na niej wyżywać i nie potraktuje jej cruciatusem,
choć jego oczy były takie ciepłe.
-Pójdę już - dziewczyna rzuciła za sobą odchodząc.
Weszła do pokoju, nie wróciła już do Wielkiej Sali na śniadanie, zjadła
jakąś sproszkowaną zupkę, aby zapełnić żołądek chociaż tym świństwem.
Najchętniej zostałaby na cały dzień w swoim pokoju, ale wiedziała, że
musi iść na lekcje, nie chciała się tłumaczyć przed McGonagall.
Dziewczyna znalazła się pod salą do Transumacji już po chwili. Mimo,
że się nie spóźniła wszyscy byli już w sali, a ona weszła ze spuszczoną
głową, ale bez względu na to czuła na sobie wzroki wszystkich uczniów.
Podążała przez tą salę jeszcze długo, była wściekła na to, że Malfoy
wybrał ostatnią ławkę, a miała wrażenie jakby sala się co chwilę
wydłużała. Na szczęście po chwili doszła na swoje miejsce i zajęła je
obok blondyna.
Minęła już jakaś część lekcji, ale do Hermiony nic nie docierało, nie
słuchała, nic nie rozumiała. W tym momencie do jej głowy zaczęły
wchodzić obrazy z tej okropnej nocy. Czuła brudny dotyk ręki Rona na
swoim udzie tak jakby była napiętnowana. Łzy napływały jej do oczu, a
już po chwili spływały po policzkach i kapały na cieniutki pergamin.
Poczuła ciepły dotyk obcej ręki na swojej dłoni. Spojrzała na blondyna i
widziała po raz kolejny ciepły wzrok srebrnych tęczówek, czuła, że może
liczyć na jego wsparcie, choć pozostawał dla niej wciąż tajemnicą, raz
był przyjazny, a raz wredny. Miała wrażenie jakby to był tylko sen, ale
nie to działo się na prawdę, wspierał ją nie kto inny jak zazwyczaj
wredny Ślizgon, który głaskał jej dłoń i patrzył opiekuńczym wzrokiem.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział IX: Kara czy nagroda?
Hermiona po dzwonku kończącym
Transmutacje nie mogła się ruszyć miejsca. Draco nie mógł pozwolić by
ktokolwiek widział, że trzyma za rękę i wspiera szlamę więc wyszarpnął
swoją rękę i wyleciał z sali jak oparzony. Gryffonka była już teraz
zdezorientowana, nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Draco
zdawał się być dziwny, jakby się zmienił, ale jednak nie do końca.
Dziewczyna w tym momencie nie miała w nikim wsparcia, nie chciała iść na
lekcje, nie wytrzymała by tego.
~*~*~*~*~*~*~
Gryffonka skierowała się do skrzydła szpitalnego, gdzie dostała
zwolnienie, pani Pomfrey stwierdziła, że dziewczyna nie wygląda
najlepiej i powinna zostać w łóżku.
Dziewczyna szła w stronę swojego dormitorium i wpadła na Draco, Zabiniego i Parkinson.
-O szlama Grenger - wrzucił w stronę Hermiony
-Odwal się pieprzony arystokrato
-Bo co mi zrobisz? - zapytał ze swoim krzywym uśmiechem
Hermiona wyjęła już różdżkę i miała zamiar rzucić w Malfoya jakimś zaklęciem, gdy wszedł na nich profesor Snape.
-To chyba nie jest zbyt mądre zachowania jak dla prefektów. Oboje do
mojego gabinetu! W tej chwili! - warknął ze złością w głosie Snape,
który miał już dość tych pojedynków pomiędzy domami.
Po długiej drodze przez cały zamek znaleźli się w gabinecie dyrektora.
Hermiona i Draco usiedli po jednej stronie biurka, a Snape po drugiej.
-Ja jak i inni nauczyciele mamy już dość tych waszych pojedynków między
domami. Dość tego! Czas położyć temu kres. Takie zachowanie nie jest
godne prefektów, powinniście dawać przykład innym! A nie ciągłe kłótnie.
Panie Malfoy dość już wyzywania, kogokolwiek od szlamy, nie ważne kto
jakiego jest statusu, ale ważny jest charakter i przede wszystkim
wiedza, a nie jeden czystokrwisty czarodziej mógłby pozazdrościć jej
Pannie Grenger - Snape uśmiechnął się do Hermiony. - Właśnie z tego
powodu wasza dwójka i dwójka pozostałych prefektów jedzie na obóz. Żeby
dobrze nadzorować korytarze musicie współgrać ze sobą. Nie muszę chyba
wam tłumaczyć, że będziecie ze sobą rywalizować, mieliście losować sobie
partnera, ale obędzie się bez tego. Panna Grenger z Panem Malfoyem. Na
obóz wyjeżdżacie w ten weekend i zabieracie ze sobą tylko
najpotrzebniejsze rzeczy, jeden z was, a mianowicie mądrzejszy bierze
różdżkę, w tym przypadku pan oddaje mi różdżkę w piątek wieczorem panie
Malfoy, zbiórka w sobotę o 8:00. Możecie się rozejść.
Hermiona i Draco popatrzyli po sobie, nie mogła znieść myśli, że będzie
musiała spędzać czas w jego obecności. Był przystojny, ale odrzucał ją
jego charakter, nie wiedziała co się na tym obozie wydarzy, wiedziała
jednak, że z blondynem się nie będzie nudzić. Dziewczyna poszła do
swojego pokoju i położyła się na łóżku z książką, którą czytała dość
zachłannie, zanim się obejrzała nastał wieczór, więc poszła do łazienki i
wzięła długą kąpiel w złotej niemal wielkości basenu wannie, wlała swój
ulubiony płyn do kąpieli o zapachu truskawek, dzięki któremu w wannie
było mnóstwo piany.
****
Rano dziewczyna zastała Harrego w pokoju wspólnym, a na jego kolanach siedziała Ginny. Hermiona podeszła do nich.
-Hej - uśmiechnęła się blado
-Czy to prawda? No wiesz z Ronem? - spytała ja Ginny - bo jeśli zrobił
ci to o czym mówiła wczoraj cała szkoła to przysięgam, że zabiję gnoja.
Hermiona tylko pokiwała głową, powstrzymała łzy. Opowiedziała im o tym
co zaszło tej nocy po dyżurze, że poszła do biblioteki i już o samym
zdarzeniu, gdy wracała do pokoju z biblioteki, pominęła fakt, że Draco
potraktował go cruciatusem, Rona nie było w pokoju wspólnym po czym
wywnioskowała, że pewnie leży w skrzydle szpitalnym, choć nie widziała
go wczoraj, gdy poszła po zwolnienie. Hermiona skończyła opowiadać i
głos zabrała Ginny.
-Rona zabrali do św.Munga, został potraktowany cruciatusem. Wiesz coś o tym? - spytała ruda nie nalegając.
-Nie - odparła obojętnie starsza Gryffonka
Później jeszcze szatynka opowiedziała o obozie integracyjnym prefektów,
choć sama nie wiedziała dokąd się udadzą, Snape jeszcze im tego nie
powiedział.
****
Tydzień minął jej spokojnie, ledwo się obejrzała i już był piątek co
oznaczało, że jutro o 8:00 musi pojawić się na błoniach. Hermiona
dostała list o Snape, że jadą do szkoły w gorącej Portugalii. Gryffonka
wyjęła swój kufer i spakowała lekkie ubrania, cieszyła się, że nie jadą
do jakiegoś zimnego kraju jak Rosja, umarłaby tam, nie lubiła zimna.
Przez cały tydzień unikała Malfoya jak ognia. W piątkowy wieczór
położyła się do łóżka i dosyć szybko zasnęła. Obudziła się o 6:00,
wzięła gorącą kąpiel, uczesała się nałożyła delikatny makijaż, następnie
poszła na śniadanie, a po nim udała się na błonia.
-Dzięki temu świstoklikowi dostaniecie się do szkoły magii w Portugalii,
ktoś będzie na was czekał, oprowadzi was i pokaże wasze pokoje, życzę
wam powodzenia, nie pozabijajcie się tylko.
O godzinie 8.30 chwycili świstokilika, którym było opakowanie po gumie do żucia i po chwili znaleźli się przed szkołą...
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział X: Wycieczka integracyjna prefektów I/III
Hermiona i Draco znaleźli się przed
ogromnym pałacem, który przypominał trochę ich szkołę, jednak był w
bardziej nowoczesnym stylu, bardziej ozdobny. Patrząc na niego Hermiona
czuła się jak w bajce. Właśnie takie zamki zawsze widywała w bajkach
Walta Disneya, a żyjąc w mugolskiej rodzinie często się na nie natykała.
Z zamyślenia wyrwał ją męski głos przystojnego blondyna.
Dziewczyna usiadła jak najdalej Malfoya, trzymała się z poznanymi
wcześniej kolegami, którzy grali na gitarach, Keith był w jej oczach
wyjątkową osobą, patrzyła na niego z błyskiem w oku, tak jak on na nią.
Draco otaczał się pięknymi dziewczynami, lecz myślami był przy innej
dziewczynie. Po kilku godzinach ognisko skończyło się i czekało ich
pierwsze zadanie...
-Granger, idziesz czy masz zamiar tu stać? - warknął do niej Malfoy i pociągnął za ramię .
-Puszczaj mnie sama dojdę, nie będziesz mną rządzić ty cholerny
palancie! - Hermiona wrzeszczała na blondyna, bo już od rana zdążył ją
wkurzyć.
Malfoy razem z Granger, Abbott i Patil szli za dość ładną i młodą
blondynką, która, jak zdążyli się dowiedzieć, uczyła w szkole
mugoloznastwa. Po dość długiej drodze przez piękny, bajkowy pałac
znaleźli się przed starszą, o krępej budowie ciała, na jej biurku
Hermiona dostrzegła napis: "dyrektor. Kobieta uśmiechnęła się do nich i
przywitała, jednak na jej ustach pojawił się grymas.
-Myślałam, że przyjadą do nas same dziewczyny, dlatego przygotowałam po
jednym pokoju na parę, mam nadzieję, że nie będziecie robili zajęć
praktycznych z wychowania do życia w rodzinie. - kobieta spojrzała
znacząco na Malfoya, znała ten typ chłopaków. - Która dziewczyna jest w
parze z tym panem? Ach tak, mam zapisane. Malfoy i Granger, Claro
zaprowadź tych dwóch do pokoju na drugim piętrze dla gości, a wy dwie
dziewczyny pójdziecie ze mną - spojrzała na Abbott i Patil.
Już po chwili brązowooka razem z blondynem znaleźli się w wielkim
pokoju, młoda nauczycielka pokazała im dwa wielkie łóżka dwuosobowe, w
których mogły się zmieścić przynajmniej cztery osoby, a za drzwiami
znajdowała się ich prywatna toaleta, wanna była tak wielka jak ta w
łazience dla prefektów w Hogwarcie.
-Za 20 minut jest śniadanie, na parterze po lewej stronie - powiedziała im Clara.
Kobieta wyszła i zostawiła wrogów samych sobie.
-Malfoy pozwól, że wezmę szybką kąpiel i się przebiorę i nawet nie waż się włazić do łazienki!
Hermiona wzięła płyn do kąpieli, żel pod prysznic, szczoteczkę do zębów i
inne potrzebne jej do codziennej toalety rzeczy. Dziewczyna, gdy
znalazła się w łazience rzuciła kilka zaklęć aby Draco nie mógł wejść.
Już po chwili Hermiona była gotowa. Wyszła z wanny, osuszyła się
ręcznikiem, umyła zęby i uczesała włosy. Założyła na siebie koszulę
zapinaną na guziki bez rękawów, na piersiach były kieszenie, a w okół
szyi kołnierzyk, materiał był biały i cienki, przewiewny, do tego
założyła łososiową spódniczkę, która idealnie podkreślała jej talię, a
koszulę wpuściła do środka, na czubek głowy założyła okulary
przeciwsłoneczne firmy Ray-Ban, a na nogi sandałki w tym samym kolorze
co spódniczka, powieki pociągnęła eyelinerem robiąc kocie oczy, a na
usta nałożyła jasnoróżową szminkę. Wyszła z łazienki i zobaczyła dziwnie
patrzącego na nią blondyna.
-Co się gapisz?! Idziemy na dół, zaraz śniadanie! - powiedziała wrednym tonem.
-Yhm, jasne. - odpowiedział jej rozmarzonym tonem blondyn.
Uczniowie Hogwartu zeszli po woli na dół, Gryffonka musiała uważać żeby
się nie poślizgnąć na schodach, były z marmuru i pokryte warstwą
lakieru, przez co były niebezpieczne.
Po chwili znaleźli się w jadalni. Wszystkie męskie oczy skierowały się
ku Hermionie, a damskie na jej towarzysza - Dracona. W tej szkole nie
było podziału na domy i wszyscy siedzieli przy jednym ogromnym stole
wraz z nauczycielami "ściany" były ze szkła dzięki czemu można było
podziwiać piękne, błyszczące się jezioro. Gdy przybysze zajęli miejsca
przy stole, dyrektorka wstała i wygłosiła przemówienie witające gości,
po czym oznajmiła ich aby zostali w jadalni po śniadaniu.
Hermiona jadła śniadanie w spokoju, nałożyła sobie niewielką ilość
sałatki, wzięła kromkę chleba i jakiś przystojny brunet nalał jej soku
pomarańczowego do szklanki za co podziękowała mu uśmiechem. Oczy Malfoya
były cały czas w nią wlepione, zarówno jak i innych chłopców, nie była
się co dziwić, Hermiona wyglądała tego dnia przepięknie.
Śniadanie zakończyło się, dyrektorka powiadomiła ich, że dziś
wieczorem mają się ciepło ubrać, bo noc jest chłodna, a szkoła
przewiduje dzisiaj ognisko, a po ognisku odbędzie się pierwsze z ich
zadań, a po śniadaniu mogą udać się na łąkę lub nad jezioro, oczywiście
jeśli nie mają ochoty mogą zostać w swoich pokojach. Tak więc Malfoy
udał się na łąkę, a Hermiona do pokoju. Uszykowała sobie rzeczy na
wieczór, wyjęła z walizki obcisłe czarne rurki ze wstawkami ze skóry,
czerwone trampki, bluzkę z krótkim rękawkiem z nadrukiem i czerwoną
bluzę. Zostawiła te rzeczy na łóżku. Wzięła książkę i poszła usiąść nad
jeziorem. Usiadła na ławce i spojrzała w jednym kierunku to co zobaczyła
ukuło ją i lekko zabolało. Był to Malfoy otaczający się pięknymi
dziewczynami. Miała ochotę tam iść i zrobić awanturę, ale przecież nie
miała powodu, nie byli razem, ba nawet nie byli przyjaciółmi.
Tym razem do Hermiony podeszła grupka chłopaków, śmiali się i
żartowali, zawiał chłodny wiaterek i dziewczyna się zatrzęsła, w tym
momencie, ten sam brunet, który przedstawił się jej jako Keith, zarzucił
na jej ramiona swoją bluzę i objął ramieniem. Gryffonka była rozbawiona
całą sytuacją, a bardziej bawił ją wyraz twarzy Malfoya, który pędził w
ich stronę. Podbiegł to Keitha i... plask.. Chłopak zalał się lekko
krwią.
-Nie wiesz, że nie obmacuje się dziewczyny, którą dopiero się poznało? Hermiona idziesz ze mną.
-Nie, nigdzie nie idę. Nie twój interes z kim i w jaki sposób spędzam
MÓJ WOLNY CZAS! - warknęła kładąc nacisk na trzy ostatnie słowa. -Keith
chodź idziemy od tego palanta. - dziewczyna otarła chusteczką krew z
twarzy chłopaka i odeszła razem z nim i jego kumplami. Nie miała zamiaru
się odzywać do Malfoya.
Dziewczyna spędziła jeszcze kilka miłych godzin z chłopakami, śmiała się
i wygłupiała się z nimi, parę razy została ochlapana chłodną wodą, ale
nie zdejmowało to z jej twarzy uśmiechu. Później udała się do jadalni,
aby zjeść obiad, następnie udała się do swojego pokoju gdzie siedział
już Malfoy, ale ta nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Wzięła książkę,
usiadła na parapecie i czytała. Zanim się obejrzała była godzina 20.
Przebrała się szybko w łazience i poszła na ognisko.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XI: Wycieczka integracyjna prefektów II/III
Pierwsze zadanie było dość łatwe jak dla Draco, Hermionie sprawiało to
trudność, ponieważ musieli uwarzyć eliksir leczący, a wiadomo, że
eliksiry były słabą stroną dziewczyny, więc chłopak mógł się pochwalić.
Hermiona miała za zadanie znaleźć wszystkie produkty które były ukryte
na terenie łąki, jeziora i lasu, który był bardzo ciemny i
niebezpieczny. Musiała zdobyć te składniki: Czyrak, Suszona pokrzywa,
Kruszone kły węża, Rogate ślimaki, Kolce jeżozwierza. Hermiona bardzo
szybko uporała się ze znalezieniem prawie wszystkich składników, musiała
jeszcze zdobyć rogate ślimaki, co wiązało się niestety z wejściem do
lasu, bo nigdzie ich nie było. Szatynka bała się tam wejść, ale nie
chciała dawać tej satysfakcji Draconowi, nie chciała mu podawać na tacy
kolejnego powodu do kpin. Chwyciła różdżkę w rękę i zaświeciła ją.
Hermiona z sercem w gardle po woli wchodziła do lasu, rozglądała się po
nim gorączkowo, a brwi miała zmarszczone. Usłyszała za sobą szelest,
odgłos łamanych gałęzi i krzyk. "Eh pewnie ktoś próbuje mnie nastraszyć"
- pomyślała, jednak to nie ustawało, odgłosy łamanych gałęzi i ciężkie
kroki tylko się coraz bardziej natężały. Szatynka coraz bardziej
przyspieszyła kroku, nie wiedziała już nawet dokąd idzie i kto za nią
idzie, lecz smród jaki było można wyczuć wskazywał na trolla.
Dziewczyna wypadła do lasu, miała śmieć i strach wypisane na twarzy, nie miała ślimaków, wiedziała, że nie zrobią tego zadania należycie. Wpadła biegiem do klasy, w której mieli warzyć eliksir, rzuciła na stolik składniki, które zdołała zdobyć, była przerażona i zziębnięta. Draco popatrzył na nią badawczo i wyrzucił z siebie:
-A gdzie te ślimaki?
-Ja.. ja... ja nie dałam rady, las był ciemny i wydaje mi się, że troll szedł za mną, nie widziałam go, ale czułam, był coraz bliżej, ale na szczęście wypadłam z lasu i pobiegłam tutaj.
Dziewczynie zbierało się na płacz, jeszcze chwile i pozwoli popłynąć łzą, ale jakoś powstrzymała je.
-Uspokój się już.. - powiedział od niechcenia Malfoy.
Draco podszedł do jakiejś szafy i wyciągnął ślimaki, wrzucał wszystko do kociołka. Abbot jeszcze nie wróciła, Patil musiała na nią czekać.
Blondyn skończył warzyć eliksir i zawołał Clarę, która przyznała im pierwsze miejsce, dostali za to eliksir szczęścia i pomaszerowali do pokoju. Szatynka wzięła krótką koszulkę nocną i poszła do łazienki wzięła kąpiel i narzuciła ją na siebie, wyszła z łazienki, Draco otwarł usta ze zdziwienia, miała piękne i długie nogi. Nie mógł odwrócić wzroku, teraz to on poszedł wziąć kąpiel i wyszedł w samych spodniach dresowych bez koszulki, teraz do Hermiona zareagowała tak jak on na jej widok. Miał pięknie opaloną i wyrzeźbioną klatkę piersiową.
Dziewczyna wślizgnęła się pod kołdrę i od razu zasnęła, zaczęły ją dręczyć koszmary, widziała jak troll ją atakuje, później Ron obmacujący ją, a na koniec Malfoy rzucający cruciatusem.
Dziewczyna wypadła do lasu, miała śmieć i strach wypisane na twarzy, nie miała ślimaków, wiedziała, że nie zrobią tego zadania należycie. Wpadła biegiem do klasy, w której mieli warzyć eliksir, rzuciła na stolik składniki, które zdołała zdobyć, była przerażona i zziębnięta. Draco popatrzył na nią badawczo i wyrzucił z siebie:
-A gdzie te ślimaki?
-Ja.. ja... ja nie dałam rady, las był ciemny i wydaje mi się, że troll szedł za mną, nie widziałam go, ale czułam, był coraz bliżej, ale na szczęście wypadłam z lasu i pobiegłam tutaj.
Dziewczynie zbierało się na płacz, jeszcze chwile i pozwoli popłynąć łzą, ale jakoś powstrzymała je.
-Uspokój się już.. - powiedział od niechcenia Malfoy.
Draco podszedł do jakiejś szafy i wyciągnął ślimaki, wrzucał wszystko do kociołka. Abbot jeszcze nie wróciła, Patil musiała na nią czekać.
Blondyn skończył warzyć eliksir i zawołał Clarę, która przyznała im pierwsze miejsce, dostali za to eliksir szczęścia i pomaszerowali do pokoju. Szatynka wzięła krótką koszulkę nocną i poszła do łazienki wzięła kąpiel i narzuciła ją na siebie, wyszła z łazienki, Draco otwarł usta ze zdziwienia, miała piękne i długie nogi. Nie mógł odwrócić wzroku, teraz to on poszedł wziąć kąpiel i wyszedł w samych spodniach dresowych bez koszulki, teraz do Hermiona zareagowała tak jak on na jej widok. Miał pięknie opaloną i wyrzeźbioną klatkę piersiową.
Dziewczyna wślizgnęła się pod kołdrę i od razu zasnęła, zaczęły ją dręczyć koszmary, widziała jak troll ją atakuje, później Ron obmacujący ją, a na koniec Malfoy rzucający cruciatusem.
****
Draco słyszał głos krzyczącej dziewczyny, obudził go, zapalił nocną
lampkę. Podszedł do jej łóżka, płakała i krzyczała. Usiadł obok.
-Hermiono... Hermiona obudź się, cichutko, ej.. Wstawaj.. Obudź się.
Nic to nie dawało, brązowooka tylko krzyczała. Draco chwycił ją za rękę i budził ją dalej.
Hermiona zerwała się ze snu do pozycji siedzącej, zobaczyła Malfoya na jej łóżku i krzyknęła.
-Co się stało? - spytał troskliwie.
-Miałam koszmar.. Ron, trolle i ty rzucający na mnie cruciatusa.
Dziewczyna zalała się łzami, Draco przytulił dziewczynę do siebie. Głaskał ją po głowie.
-Ci.. Idź już spać..
Blondyn wstał. Był już w połowie drogi do swojego łóżka.
-Draco? - powiedziała do niego o dziwo po imieniu, głupio było ją pytać. - Położysz się obok?
Draco tylko skinął głową potwierdzająco, wsunął się pod kołdrę obok niej
na łóżku. A dziewczyna o dziwo przytuliła się do niego i czuła
bezpiecznie, potrzebowała teraz czyjejś bliskości. Po chwili była już w
głębokim śnie. Tym razem nic złego jej się nie śniło, tylko Keith, który
spał w jej łóżku.
Miona otworzyła powieki, obok niej leżał blondyn, który miał włosy w
seksownym nieładzie, a jego twarz była taka delikatna i błoga. Miała
zamiar na niego nawrzeszczeć, ale przypomniało jej się, że sama go o to
prosiła. Wstała z łóżka, poszła do łazienki się ogarnąć i ubrać. Po czym
zeszła na śniadanie. Usiadła obok Keitha, zjadła kromkę chleba z serem i
wypiła herbatę. Pół dnia spędziła z Keithem, czuła na sobie wzrok
zazdrosnego Draco. Hermiona poszła do pokoju poczytać.
****
Draco nie mógł wytrzymać mizdrzenia się tych dwóch, Hermiona spała z
nim w jednym łóżku, a z Keithem się całowała, przytulała, czuł, że to on
powinien być na jego miejscu, wiedział, że dziewczyna czuje się przy
nim bezpieczna, a jemu serce mocniej biło, gdy ją tylko widział.
-Ej koleś masz zerwać z Hermioną! - warknął na Keitha blondyn
-Bo co mi zrobisz?
Ślizgon zwinął Hermionie różdżkę i rzucił w niego drętwotą.
-Zakończ to, ona zasługuje na kogoś lepszego, z resztą ciekawe jakbyś zareagował na zdradę.
-Czekaj! CO?! Ona by mnie nie zdradziła, kocha mnie - powiedział pewny siebie Keith
-Zna cię od wczoraj i cię kocha? Buahhahahaha. Crucio!- nie miał
problemu z tym zaklęciem, jako śmierciożerca częściej nawet rzucał
Avadę.
Wyginało go z bólu, a blondyn śmiał się w głos.
Na to wszystko weszła Hermiona!
-Draco przestań! Proszę cię!
-Skoro prosisz... - opuścił różdżkę.
-Ty wredny palancie! - zaczęła okładać go pięściami.
Draco złapał Hermionę za nadgarstki.
-Nigdy więcej tego nie rób! - wysyczał i odszedł.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XII: Wycieczka integracyjna prefektów III/III
Draco był na siebie wściekły, wiedział, że przez ten incydent straci
kontakt z Hermioną czego bardzo nie chciał, zależało mu na tym, aby mieć ją jak
najbliżej siebie. Żałował tego co zrobił. Dziewczyna z pewnością go teraz
znienawidzi. Leżał na łóżku, ale w pewnym momencie zerwał się z niego i poszedł
do łazienki. Stanął przy umywalce, obmył twarz chłodną wodą i spojrzał w lustro.
-Kurwa mać! - uderzył w ścianę obok łóżka
Malfoy nie odczuwał bólu, był zły. Teraz myślał tylko o tym jak odtrącić Keitha od Hermiony, której w ogóle nie rozumiał. Jedną noc z nim śpi w jednym łóżku, a następnego dnia ślini się z jakimś obleśnym Portugalczykiem. Nienawidził go z całego serca. Do głowy napłynął mu obraz ślicznej szatynki, która wtulała głowę w jego pierś, tuliła się, wyglądała tak jakby czuła się przy nim bezpieczna. Gdy próbował się odsunąć przyciskała się do niego bardziej. Chciał czuć dotyk jej ciała przez wieczność. Nie spał pół nocy, patrzył czy z Gryffonką wszystko w porządku i całował ją co jakiś czas w czoło, co było takie nienaturalne. Leżała obok niego skąpo ubrana, a on nawet nie myślał o tym, żeby ją przelecieć. W końcu przyszła godzina 18:00, musiał zejść do jadalni na kolację i poznać ich kolejne zadanie.
Nadszedł dzień balu, parę dni temu napisała do Ginny, żeby przesłała jej sukienkę o kolorze mięty. Sukienka z przodu sięgała kolan i stopniowo była wydłużana aż do kostek do tego przyjaciółka przysłała jej pudrowe szpilki, srebrną kolię, kolczyki oraz zestaw do makijażu.
"Cała Ginny" -pomyślała. Dziewczyna wzięła długą kąpiel, zrobiła delikatny makijaż, natomiast usta podkreśliła czerwoną szminką, a włosy upięła w luźnego koka. Założyła na siebie sukienkę oraz na nogi wsunęła szpilki. Wyszła z łazienki i zobaczyła blondyna, włosy miał ułożone w nieładzie, ubrany był w czarny smoking.
-Z kim idziesz? - spytała od niechcenia.
-Sam ze sobą, a ty z Keithem?
Dziewczyna pokręciła głową przecząco, wczoraj całował się z jakąś dziewczyną, ale nie chciała mu o tym opowiadać.
-Idę sama - rzuciła.
Draco uniósł ramię, a Hermiona wsunęła pod nie rękę i zeszli po schodach razem, wyglądali razem cudownie, wręcz idealnie.
Snape wezwał do swojego gabinetu Hermionę, Draco i dawnych przyjaciół z Zakonu Feniksa.
-Sprawa jest poważna. Z Azkabanu uciekł Lucjusz Malfoy i grozi, że zabije mugoli, rodziców panny Granger, jeśli Draco nie wstawi się do niego, co również może skończyć się śmiercią. Musimy więc podjąć walkę z nim. Nie możemy mu tego puścić płazem. Trzeba go usidlić i oddać z powrotem do więzienia, a jeśli będzie konieczność – tu spojrzał na Draco – zabić go. Nie możemy pozwolić na to, aby czarne moce znowu zawładnęły światem czarodziejów. Hermiono, czy Harry mógłby pomóc? – spojrzał na szatynkę
-Jestem pewna, że tak, ale nie chcę go o to prosić – uśmiechnęła się blado.
-Obawiam się, że to będzie konieczne. On już zwyciężył z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem. Jest nam potrzebny.
Hermiona poszła po Harrego, a już po chwili wrócili razem do gabinetu.
-Profesorze, jestem i będę walczył – oświadczył Harry
-Świetnie – odpowiedzieli Snape i Malfoy w jednym momencie. – W środę wieczorem pojawimy się w domu panny Granger, trzeba obmyślić plan – teraz mówił już tylko Severus
Tego dnia obmyślali plan aż do północy. Wszyscy byli już zmęczeni, jednak najgorsze dopiero na nich czekało. W sumie Lucjusz był jeden, ale przecież mógł w środę pojawić się z innymi śmierciożercami. Podobno ma szpiega w Hogwarcie, którym nie był Draco. Zaplanowali, że w salonie będzie sam Draco, a reszta wejdzie do pokoju i będą próbować oniemieć Malfoya seniora i dostarczyć go w ręce dementorów. To niemal niemożliwe, aby z więzienia uciekło więcej więźniów jak Malfoy, ale kto to wie… Woleli być ostrożni.
Harry poszedł do komnaty szybkim krokiem. Hermiona i Draco zostali jeszcze w gabinecie dyrektora. Snape dał dziewczynie eliksir uspokajający. W każdej chwili mogła zasnąć, dlatego Draco odprowadził ją do dormitorium.
-Draco… Przepraszam, że przeze mnie możesz zginąć. Gdyby to ode mnie zależało.. To wolałabym sama zginąć…
-Hermiono nie gadaj głupot, nas jest więcej, profesor Snape będzie przy nas. Nikt nie zginie. – złapał ją pocieszająco za rękę. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – pocałował ją w policzek.
Nikt jeszcze tak naprawdę nie wiedział czy Draco już się zmienił, czy dopiero miało to nastąpić, ale zachowywał się zupełnie inaczej, a szatynka coraz częściej gościła w jego myślach. Po chwili Gryfonka zniknęła za obrazem w swoim dormitorium, a on wszedł przez drzwi obok. Oboje byli prefektami naczelnymi, dlatego mieli pokoje obok siebie i wspólną łazienkę, jednak nigdy na siebie wcześniej nie wpadali, ani jak wychodzili z pokoi, ani jak wracali, a już tym bardziej nigdy nie spotkali się w łazience.
Szatynka zapragnęła tak jak na wycieczce poczuć ciało Dracona, chciała się przytulić i po prostu być bezpieczna. Zapomniała już o przeszywającym ją bólu Cruciatusa, którego kiedyś na nią rzucił. Gryfonka wstała, wzięła różdżkę i wyczarowała drzwi do pokoju Malfoya.
-Malfoy, mogę z tobą spać?
-Wchodź.
Dziewczyna wślizgnęła się pod jego kołdrę i przytuliła, bała się nawet własnego cienia w swoim pokoju, wszystko ją martwiło i przypominało o rodzicach, którzy mogą być torturowani w Malfoy Manor, tak jak ona zeszłego roku. Było to mniej więcej pół roku temu, gdy Bellatrix próbowała podciąć jej gardło. I coś jej się przypomniało. Krzyk chłopaka, nie Harry’ego ani Rona, kogoś innego. To był Malfoy... Krzyknął głośne „NIE!”, gdy ciotka przykładała jej sztylet do gardła. Hermionę aż otrząsnęło zimno. Przytuliła się mocniej do chłopaka.
Obudziła się rano, nadal w łóżku chłopaka. Przejechała ręką w bok, ale nie napotkała ciepłego ciała blondyna.
-Draco? Gdzie jesteś?
-W łazience. Zaraz wychodzę.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, bała się, że coś mu się mogło przytrafić, że ojciec był w nocy i mu coś zrobił, ale nie, przecież nie darowałby śpiącej szlamie życia. Draco wyszedł z łazienki. Miał ręcznik zawiązany wokół pasa. Szatynka wstała i przytuliła się do niego, jak mała dziewczynka do rodziców. Sięgała mu ledwo ramion. Przytulanie Ślizgona przez Gryfonkę było czymś nienormalnym, ale ona czuła się wtedy bezpiecznie. Draco ujął ją za podbródek i pociągnął ku górze, ich usta dzieliły milimetry… Wtedy odezwało się pukanie do drzwi, a oni usłyszeli wołanie Harry’ego.
-Malfoy otwórz! Hermiona zniknęła!
Hermiona pobiegła do łazienki. Draco otwarł drzwi.
-Jak to zniknęła? Może jest w łazience? Nie postawiaj całego Hogwartu na nogi.
-Hermiona jesteś tam? – Malfoy pukał do drzwi łazienki
-Tak, już wychodzę – dziewczyna wyszła z toalety. – Co jest?
-Zmiana planów, do twojego domu udajemy się dziś wieczorem, im szybciej, tym lepiej.
Dzień minął im szybko, Hermiona myślała tylko o swoich rodzicach, a Malfoy jakby bał się reakcji swojego ojca, że jest po drugiej stronie. Nie był już śmierciożercą, jedyną pamiątką po tym, że usługiwał Czarnemu Panu był wypalony Mroczny Znak, który zaczynał go lekko piec. Nie mówił o tym nikomu, już nie chciał być po tej złej stronie. Dość tego, jego matka leży w szpitalu, a mogła zginąć. Musi się w końcu postawić swojemu ojcowi. Tego było już za wiele, Malfoy senior wiedział, że zależy mu na tej szatynce, dlatego chciał zniszczyć ją i jej rodzinę.
Nastał wieczór, członkowie Zakonu Feniksa teleportowali się w okolice domu Grangerów. Do samego domu teleportował się tylko Draco, który miał wystrzelić z różdżki czerwone iskry, gdy tylko pojawi się jego ojciec i po chwili takowe zobaczyli, więc szybko udali się do domu panny Granger.
Malfoy senior stał pośrodku pokoju zdezorientowany, próbował walczyć, rzucał Drętwotą na prawo i lewo, po chwili użył Cruciatusa na Severusie, wtedy pojawiła się Bellatrix oraz kilku innych śmierciożerców. Walka była zacięta, parę ludzi leżało w bólu na podłodze, Draco oszołomił swoją ciotkę, Harry wziął się za Yaxleya i potraktował go Petrificusem, reszta uciekła z domu, zamiast się teleportować i wpadli w ręce aurorów. Po chwili Bellatrix i Yaxley deportowali się gdzieś. Został tylko Lucjusz i lekko poranieni członkowie Zakonu Feniksa.
-Avada Kedavra – rzucił Lucjusz na swojego syna
-Reflection* - w tym sam momencie Malfoy krzyknął przeciw zaklęcie
Nie było go już. Nikt nie będzie mu już rozkazywał, została jeszcze ciotka Bella i Yaxley, którzy z pewnością będą chcieli pomścić przyjaciela.
Harry, Draco, Hermiona i Snape aportowali się do Hogwartu. Draco był oszołomiony tym, co się stało. Faktycznie, ojciec nigdy nie traktował go jak własnego syna, ale nie pomyślał, że go kiedykolwiek zabije. Nie spodziewał się, że odwróci się od śmierciożerców i stanie po dobrej stronie. Ale wiedział jedno. To nie był jeszcze koniec.
________________
-Kurwa mać! - uderzył w ścianę obok łóżka
Malfoy nie odczuwał bólu, był zły. Teraz myślał tylko o tym jak odtrącić Keitha od Hermiony, której w ogóle nie rozumiał. Jedną noc z nim śpi w jednym łóżku, a następnego dnia ślini się z jakimś obleśnym Portugalczykiem. Nienawidził go z całego serca. Do głowy napłynął mu obraz ślicznej szatynki, która wtulała głowę w jego pierś, tuliła się, wyglądała tak jakby czuła się przy nim bezpieczna. Gdy próbował się odsunąć przyciskała się do niego bardziej. Chciał czuć dotyk jej ciała przez wieczność. Nie spał pół nocy, patrzył czy z Gryffonką wszystko w porządku i całował ją co jakiś czas w czoło, co było takie nienaturalne. Leżała obok niego skąpo ubrana, a on nawet nie myślał o tym, żeby ją przelecieć. W końcu przyszła godzina 18:00, musiał zejść do jadalni na kolację i poznać ich kolejne zadanie.
****
Hermiona siedziała sama na łące. Nie wiedziała co czuję, co prawda
podobał jej się Keith, ale nie była pewna czy go kocha, krzyczała na Dracona,
bo było to niedorzeczne.
Dziewczyna czuła miękkość jego klatki piersiowej do której tuliła się przez całą noc, czuła się w jego ramionach taka bezpieczna, jego włosy pachniały jaśminem? Nie to nie był jaśmin, w każdym razie pachniały miłym dla nosa zapachem jakiś wiosennych kwiatów. Dziewczyna była wściekła, że teraz o tym myśli, przecież on zranił kogoś, kogo miała za bliską osobę. Chociaż nie, uświadomiła sobie. Ona go nie kocha, ale tyle wytrwa do końca wycieczki, a później po prostu zerwie z nim kontakt i tyle. A Malfoy? Był arystokratą, który.. który tak ładnie pachniał. "Hermiona przestań!" - goniła siebie w myślach. Przecież on walczył z jej przyjaciółmi w bitwie o Hogwart był jednym ze śmierciożerców. Chciaż jej darował życie.
Dziewczyna czuła miękkość jego klatki piersiowej do której tuliła się przez całą noc, czuła się w jego ramionach taka bezpieczna, jego włosy pachniały jaśminem? Nie to nie był jaśmin, w każdym razie pachniały miłym dla nosa zapachem jakiś wiosennych kwiatów. Dziewczyna była wściekła, że teraz o tym myśli, przecież on zranił kogoś, kogo miała za bliską osobę. Chociaż nie, uświadomiła sobie. Ona go nie kocha, ale tyle wytrwa do końca wycieczki, a później po prostu zerwie z nim kontakt i tyle. A Malfoy? Był arystokratą, który.. który tak ładnie pachniał. "Hermiona przestań!" - goniła siebie w myślach. Przecież on walczył z jej przyjaciółmi w bitwie o Hogwart był jednym ze śmierciożerców. Chciaż jej darował życie.
Hermiona
przewróciła się o zwalony przed nią gruz, szybko się podniosła.
-Draco ktoś się tu kręci, rozejrzyj się i przekaż go mi - powiedział Yaxley do blondyna
-Jasne.
Hermiona szybko schowała się we wnęce przy drzwiach.
Malfoy szedł korytarzem i rozglądał się na boki, zauważył Hermionę i od razu odwrócił głowę by nie budzić podejrzeń.
-Nikogo tu nie ma - powiedział Draco
Śmierciożercy odeszli w przeciwnym kierunku.
-Draco ktoś się tu kręci, rozejrzyj się i przekaż go mi - powiedział Yaxley do blondyna
-Jasne.
Hermiona szybko schowała się we wnęce przy drzwiach.
Malfoy szedł korytarzem i rozglądał się na boki, zauważył Hermionę i od razu odwrócił głowę by nie budzić podejrzeń.
-Nikogo tu nie ma - powiedział Draco
Śmierciożercy odeszli w przeciwnym kierunku.
Dziewczyna była zła, że sobie o tym przypomniała, czuła ogromne wyrzuty
sumienia. Zamiast mu dziękować za życie ciągle mu docinała, ale przecież on nie
był jej dłużny, więc teoretycznie byli kwita. Hermiona spojrzała na zegarek była
18:00 i biegiem ruszyła do jadalni, gdy już weszła Draco tam siedział, a ona
usiadła obok Keitha.
-Podczas ostatniego zadania dla naszych gości i wszystkich uczniów widziany był troll i inne stworzenia, dlatego wszystkie zadania zostały odwołane. W zamian w piątek odbędzie się bal na cześć naszych gości.
-Podczas ostatniego zadania dla naszych gości i wszystkich uczniów widziany był troll i inne stworzenia, dlatego wszystkie zadania zostały odwołane. W zamian w piątek odbędzie się bal na cześć naszych gości.
Hermiona czuła się znowu przepełniona wyrzutami sumienia, nie pozwalała
się dotknąć ani złapać za rękę przez Keitha i odmówiła mu pójścia na bal z nim.
Dziewczyna poszła do sypialni, położyła się z książką, ale nie mogła już
dłużej. Wstała i usiadła na łóżku Dracona.
-Przepraszam, ja nie powinnam tak reagować, ale ty też nie, więc myślę, że moje wykroczenie nie jest aż takie duże.
-Co?! Postaram się ciebie ochronić od tego gbura! Rozmawiałem z kilkoma osobami z tej szkoły i wiem do czego jest zdolny, więc powinnaś mi dziękować. Wiedziałaś, że ma dziewczynę w Hiszpani, Belgii i Australi? Wątpię!
-Nie kłam! Nie wiem o co ci chodzi, ale nie musisz go aż tak oczerniać! - krzyczała i zamachnęła się na niego.
Blondyn złapał jej nadgarstki i przyciągnął do siebie, ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, mógł ją pocałować i nie zrobił tego, puścił jej ręce.
-Dziękuję za uratowanie mi życia przed Yaxleyem - wymamrotała i odeszła do swojego łóżka na którym zaraz już smacznie spała.
-Przepraszam, ja nie powinnam tak reagować, ale ty też nie, więc myślę, że moje wykroczenie nie jest aż takie duże.
-Co?! Postaram się ciebie ochronić od tego gbura! Rozmawiałem z kilkoma osobami z tej szkoły i wiem do czego jest zdolny, więc powinnaś mi dziękować. Wiedziałaś, że ma dziewczynę w Hiszpani, Belgii i Australi? Wątpię!
-Nie kłam! Nie wiem o co ci chodzi, ale nie musisz go aż tak oczerniać! - krzyczała i zamachnęła się na niego.
Blondyn złapał jej nadgarstki i przyciągnął do siebie, ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, mógł ją pocałować i nie zrobił tego, puścił jej ręce.
-Dziękuję za uratowanie mi życia przed Yaxleyem - wymamrotała i odeszła do swojego łóżka na którym zaraz już smacznie spała.
****
Nadszedł dzień balu, parę dni temu napisała do Ginny, żeby przesłała jej sukienkę o kolorze mięty. Sukienka z przodu sięgała kolan i stopniowo była wydłużana aż do kostek do tego przyjaciółka przysłała jej pudrowe szpilki, srebrną kolię, kolczyki oraz zestaw do makijażu.
"Cała Ginny" -pomyślała. Dziewczyna wzięła długą kąpiel, zrobiła delikatny makijaż, natomiast usta podkreśliła czerwoną szminką, a włosy upięła w luźnego koka. Założyła na siebie sukienkę oraz na nogi wsunęła szpilki. Wyszła z łazienki i zobaczyła blondyna, włosy miał ułożone w nieładzie, ubrany był w czarny smoking.
-Z kim idziesz? - spytała od niechcenia.
-Sam ze sobą, a ty z Keithem?
Dziewczyna pokręciła głową przecząco, wczoraj całował się z jakąś dziewczyną, ale nie chciała mu o tym opowiadać.
-Idę sama - rzuciła.
Draco uniósł ramię, a Hermiona wsunęła pod nie rękę i zeszli po schodach razem, wyglądali razem cudownie, wręcz idealnie.
Na sali grała orkiestra jakiś wolny kawałek, dziewczyna usiadła przy
stoliku i łyknęła Ognistej Whisky. Podszedł do niej Keith.
-Co ty robisz z tym frajerem? - warknął patrząc na Malfoya
-Daruj sobie, bo pożałujesz - wtrącił się blondyn
-A co ty robiłeś wczoraj z tą śliczną brunetką na ławce? Dobra jest? To spierdzielaj mi z oczu i daj mi się bawić - niemal przekrzyczała muzykę.
Draco nie pytał, wiedział już o co chodzi, Hermiona piła znowu.
-Ej bo się upijesz - zabrał jej Ognistą - Idziemy tańczyć - wziął ją pod rękę.
Wyszli na parkiet i tańczyli do dość szybkiej piosenki, która dobiegała po woli końca. W głośnikach zabrzmiała wolna piosenka, szatynka czuła się dość dziwnie, przytulała się do blondyna i opierając głowę na jego ramieniu, czuła się bezpieczna. Tańczyli jeszcze przez kilka wolnych piosenek. Później usiedli przy stoliku, Gryffonka wypiła trochę i zaczęła mu o wszystkim opowiadać o rudzielcu i Lavender, o tym jak bała się tego roku szkolnego i jak musiała wykasować pamięć rodzicą. W pewnym momencie zabrzmiała szybka melodia i tańczyła jak szalona śmiejąc się i dobrze bawiąc, nigdy nie czuła się taka wyzwolona w towarzystwie Ślizgona, zawsze się kłócili i dogryzali sobie, miała nadzieję, że topór wojenny został zakopany. Tańczyli aż Hermiona miała dość i znów sięgnęła po Ognistą, dziewczyna była tak pijana, że Malfoy wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko.
-Draco... Ale nie idziesz nigdzie?
-Nie.
-A będziesz spał ze mną? - spytała przygryzając dolną wargę.
-Jeśli chcesz..
Po chwili dziewczyna już tonęła w objęciach Malfoya i smacznie spała. Nazajutrz mieli wracać do Hogwartu choć oboje tego nie chcieli.
-Co ty robisz z tym frajerem? - warknął patrząc na Malfoya
-Daruj sobie, bo pożałujesz - wtrącił się blondyn
-A co ty robiłeś wczoraj z tą śliczną brunetką na ławce? Dobra jest? To spierdzielaj mi z oczu i daj mi się bawić - niemal przekrzyczała muzykę.
Draco nie pytał, wiedział już o co chodzi, Hermiona piła znowu.
-Ej bo się upijesz - zabrał jej Ognistą - Idziemy tańczyć - wziął ją pod rękę.
Wyszli na parkiet i tańczyli do dość szybkiej piosenki, która dobiegała po woli końca. W głośnikach zabrzmiała wolna piosenka, szatynka czuła się dość dziwnie, przytulała się do blondyna i opierając głowę na jego ramieniu, czuła się bezpieczna. Tańczyli jeszcze przez kilka wolnych piosenek. Później usiedli przy stoliku, Gryffonka wypiła trochę i zaczęła mu o wszystkim opowiadać o rudzielcu i Lavender, o tym jak bała się tego roku szkolnego i jak musiała wykasować pamięć rodzicą. W pewnym momencie zabrzmiała szybka melodia i tańczyła jak szalona śmiejąc się i dobrze bawiąc, nigdy nie czuła się taka wyzwolona w towarzystwie Ślizgona, zawsze się kłócili i dogryzali sobie, miała nadzieję, że topór wojenny został zakopany. Tańczyli aż Hermiona miała dość i znów sięgnęła po Ognistą, dziewczyna była tak pijana, że Malfoy wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko.
-Draco... Ale nie idziesz nigdzie?
-Nie.
-A będziesz spał ze mną? - spytała przygryzając dolną wargę.
-Jeśli chcesz..
Po chwili dziewczyna już tonęła w objęciach Malfoya i smacznie spała. Nazajutrz mieli wracać do Hogwartu choć oboje tego nie chcieli.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XIII: Znowu kłopoty
Hermiona otwarła powoli oczy, słońce padało na ich twarze. Czuła
ciepło jego ciała i potworny ból głowy.
-O cholera… - złapała się za głowę.
-Czekaj, mam coś – Draco wstał z łóżka, podszedł do szafy i wyjął z torby eliksir na kaca. – Wypij, pomoże ci – podał Gryfonce fiolkę z eliksirem.
-Dzięki – wypiła pozostając w łóżku. – Dziś wracamy?
-Yhm.
Draco miał już na sobie czarne rurki i zapinał ostatnie już guziki przy koszuli, po czym zarzucił marynarkę.
-Ty też się lepiej ubierz, śniadanie już jest.
-Nie rozkazuj mi, nic mi się nie chce – dziewczyna podniosła się od niechcenia z łóżka.
Zdjęła koszulę nocną i stanęła w samej bieliźnie.
-Ulala.. Nie mogłaś tak spać? – podszedł łapiąc ją w talii.
-Puszczaj mnie Malfoy! Łapy przy sobie. – do głowy znów napłynął jej obraz wydarzeń z Ronem.
-O co ci chodzi? Najpierw mnie prosisz, żebym z tobą spał, a teraz co?
-Po prostu się odwal! – warknęła na niego, czuła jak jej oczy wypełniają łzy, ale nie pozwoliła im popłynąć.
Blondyn się od niej odsunął, a ona również ubrała czarne rurki i obszerny sweter o kolorze ciepłego beżu z ćwiekami na ramionach. Włosy zaczesała w koński ogon, a twarz podkreśliła lekkim makijażem.
Gryfonka zeszła do jadalni i usiadła jak najdalej od Malfoya i Keitha, co nie było łatwe, bo jeden siedział przy jednym końcu stołu, a drugi po przeciwnej stronie. Miała już dość facetów, chodziło im tylko o jedno odkąd zaczęła dbać o wygląd i ubierać się seksowniej.
Po śniadaniu dyrektorka odprowadziła czwórkę prefektów przed zamek, gdzie użyli świstoklika i po chwili znaleźli się przed ich szkołą. Hermiona się cieszyła, pragnęła tylko pobiec do przyjaciół i przywitać się z nimi, ale wiedziała, że musi pominąć kilka faktów, takich, jak miły Draco.
Gdy tylko przekroczyła bramę szkoły znalazła się na holu i biegiem pognała do wieży Gryffindoru, gdzie zupełnie nikogo nie zastała. „Cholera, sobota. Pewnie wszyscy w Hogsmeade” – pomyślała szatynka. Korzystała z dość ciepłej październikowej pogody i poszła usiąść na błonia. Gdy tylko tam doszła zobaczyła blondyna ukrytego za drzewem z głową między nogami. Nie mogła go teraz tak zostawić, przecież coś musiało być na rzeczy, coś musiało się stać. Gdyby sprawa nie była poważna, Malfoy by się tak nie zachowywał. Dziewczyna podeszła do niego i usiadła obok.
-Co się stało? – spytała z troską w głosie.
-Odwal się Granger, jeszcze ciebie mi tu potrzeba.. – blondyn mówił do niej z ogromnym żalem.
Gryfonka dostrzegła kawałek pergaminu w jego dłoniach i twarz mokrą od… łez?
Nie odchodziła, wolała z nim siedzieć, aby nie zrobił nic głupiego. W końcu podał jej list.
„Twój ojciec uciekł z Azkabanu, rzucił na matkę Cruciatusa i Sectumsemprę, jest w św. Mungu, uważaj na siebie”
-Kto ci przysłał ten list? – spytała Dracona
-Nie wiem
Dziewczyna siedziała z nim tam do wieczora, zaczęło się robić chłodno. Malfoy już nie płakał, ale był przygaszony. Martwiła się o niego, nie chciała, by cokolwiek się mu stało, nie po tym, jak się polubili.
-Granger nie możemy się widywać, ty dla mojego ojca jesteś zwykłą szlamą, zabije cię, a już wie, że byliśmy razem na tej wycieczce. On Cię po prostu zniszczy!
-Jesteś okropny! Wiem, że dla ciebie też się liczy status krwi! Nie kłam i nie wciskaj mi bajeczek, że to przez twojego ojca! A co z moimi rodzicami?! Pewnie ich znajdzie i zabije! Odwal się Malfoy! Nie chcę cię już znać! – warknęła na niego.
Hermiona zerwała się na równe nogi, wybiegła za teren zamku i teleportowała się do rodziców, musi zdążyć przed Lucjuszem.
Już po chwili znalazła się w domu. Wparował szybko do domu.
-Mamo! Tato! Gdzie jesteście? – krzyczała i biegała po domu szukając ich.
-Hmm.. Panna Granger jak mniemam? Twoich rodziców tu nie ma i nie zobaczysz ich dopóki nie zwabisz tu mojego syna, nie mogę się dostać do Hogwartu, a muszę z nim poważnie porozmawiać i wyjaśnić parę ważnych spraw.
-Gdzie oni są?! – zrzuciła się na nich bezradna, zapomniała różdżki.
-Draco ma się tu pojawić do środy wieczora, w innym przypadku spotkasz się z rodzicami po drugiej stronie – i Malfoy senior zniknął.
Dziewczyna usiadła pod ścianą i zaczęła płakać. Co ona ma teraz zrobić? Nie mogła go narażać, a w sumie co on ją obchodził?! Ważniejsi byli jej rodzice, ale przecież nie może pozwolić, by ktokolwiek zginął. Szatynka płakała jeszcze długo. Teleportowała się i znalazła się przed bramą Hogwartu. Pobiegła szybko do zamku i udała się do lochów. „Cholera, jakie oni mają hasło?!” – rozmyślała gorączkowo. „Już wiem”. Podała hasło i weszła do dormitorium Ślizgonów.
-Gdzie jest Malfoy do cholery?! – krzyknęła na całe dormitorium.
Blondyn siedział pod ścianą, podeszła do niego.
-Draco musimy pogadać, natychmiast! Idziemy, już!
Szarpnęła go za rękaw i poszła do toalety, w której bywała Jęcząca Marta, nikt im tam nie przeszkodzi.
-Widziałam się z Twoim ojcem! On jest okropny! On porwał moich rodziców i powiedział, że jeżeli do środy wieczora nie pojawisz się w moim domu to nigdy ich nie zobaczę! Wymyśl coś! Natychmiast!
-A co mam wymyślić? Po prostu się z nim spotkam.
-Nie możesz tego zrobić.. On zrobi ci krzywdę.
-I co się tym przejmujesz? Już tyle wytrzymałem, to wytrzymam kolejnego Cruciatusa, żadna nowość.
-Draco przestań! Nie pozwolę ci na to. Musimy pójść do Snape. I to jak najszybciej.
Razem poszli do Snape i opowiedzieli mu o wszystkim. Hermiona płakała, nie chciała stracić swoich rodziców. Nie teraz, jak dopiero ich odzyskała. Już po bitwie. Miało być wszystko w porządku, a tu co? Stary Malfoy ucieka z Azkabanu i chce zabić jej rodziców.
-O cholera… - złapała się za głowę.
-Czekaj, mam coś – Draco wstał z łóżka, podszedł do szafy i wyjął z torby eliksir na kaca. – Wypij, pomoże ci – podał Gryfonce fiolkę z eliksirem.
-Dzięki – wypiła pozostając w łóżku. – Dziś wracamy?
-Yhm.
Draco miał już na sobie czarne rurki i zapinał ostatnie już guziki przy koszuli, po czym zarzucił marynarkę.
-Ty też się lepiej ubierz, śniadanie już jest.
-Nie rozkazuj mi, nic mi się nie chce – dziewczyna podniosła się od niechcenia z łóżka.
Zdjęła koszulę nocną i stanęła w samej bieliźnie.
-Ulala.. Nie mogłaś tak spać? – podszedł łapiąc ją w talii.
-Puszczaj mnie Malfoy! Łapy przy sobie. – do głowy znów napłynął jej obraz wydarzeń z Ronem.
-O co ci chodzi? Najpierw mnie prosisz, żebym z tobą spał, a teraz co?
-Po prostu się odwal! – warknęła na niego, czuła jak jej oczy wypełniają łzy, ale nie pozwoliła im popłynąć.
Blondyn się od niej odsunął, a ona również ubrała czarne rurki i obszerny sweter o kolorze ciepłego beżu z ćwiekami na ramionach. Włosy zaczesała w koński ogon, a twarz podkreśliła lekkim makijażem.
Gryfonka zeszła do jadalni i usiadła jak najdalej od Malfoya i Keitha, co nie było łatwe, bo jeden siedział przy jednym końcu stołu, a drugi po przeciwnej stronie. Miała już dość facetów, chodziło im tylko o jedno odkąd zaczęła dbać o wygląd i ubierać się seksowniej.
Po śniadaniu dyrektorka odprowadziła czwórkę prefektów przed zamek, gdzie użyli świstoklika i po chwili znaleźli się przed ich szkołą. Hermiona się cieszyła, pragnęła tylko pobiec do przyjaciół i przywitać się z nimi, ale wiedziała, że musi pominąć kilka faktów, takich, jak miły Draco.
Gdy tylko przekroczyła bramę szkoły znalazła się na holu i biegiem pognała do wieży Gryffindoru, gdzie zupełnie nikogo nie zastała. „Cholera, sobota. Pewnie wszyscy w Hogsmeade” – pomyślała szatynka. Korzystała z dość ciepłej październikowej pogody i poszła usiąść na błonia. Gdy tylko tam doszła zobaczyła blondyna ukrytego za drzewem z głową między nogami. Nie mogła go teraz tak zostawić, przecież coś musiało być na rzeczy, coś musiało się stać. Gdyby sprawa nie była poważna, Malfoy by się tak nie zachowywał. Dziewczyna podeszła do niego i usiadła obok.
-Co się stało? – spytała z troską w głosie.
-Odwal się Granger, jeszcze ciebie mi tu potrzeba.. – blondyn mówił do niej z ogromnym żalem.
Gryfonka dostrzegła kawałek pergaminu w jego dłoniach i twarz mokrą od… łez?
Nie odchodziła, wolała z nim siedzieć, aby nie zrobił nic głupiego. W końcu podał jej list.
„Twój ojciec uciekł z Azkabanu, rzucił na matkę Cruciatusa i Sectumsemprę, jest w św. Mungu, uważaj na siebie”
-Kto ci przysłał ten list? – spytała Dracona
-Nie wiem
Dziewczyna siedziała z nim tam do wieczora, zaczęło się robić chłodno. Malfoy już nie płakał, ale był przygaszony. Martwiła się o niego, nie chciała, by cokolwiek się mu stało, nie po tym, jak się polubili.
-Granger nie możemy się widywać, ty dla mojego ojca jesteś zwykłą szlamą, zabije cię, a już wie, że byliśmy razem na tej wycieczce. On Cię po prostu zniszczy!
-Jesteś okropny! Wiem, że dla ciebie też się liczy status krwi! Nie kłam i nie wciskaj mi bajeczek, że to przez twojego ojca! A co z moimi rodzicami?! Pewnie ich znajdzie i zabije! Odwal się Malfoy! Nie chcę cię już znać! – warknęła na niego.
Hermiona zerwała się na równe nogi, wybiegła za teren zamku i teleportowała się do rodziców, musi zdążyć przed Lucjuszem.
Już po chwili znalazła się w domu. Wparował szybko do domu.
-Mamo! Tato! Gdzie jesteście? – krzyczała i biegała po domu szukając ich.
-Hmm.. Panna Granger jak mniemam? Twoich rodziców tu nie ma i nie zobaczysz ich dopóki nie zwabisz tu mojego syna, nie mogę się dostać do Hogwartu, a muszę z nim poważnie porozmawiać i wyjaśnić parę ważnych spraw.
-Gdzie oni są?! – zrzuciła się na nich bezradna, zapomniała różdżki.
-Draco ma się tu pojawić do środy wieczora, w innym przypadku spotkasz się z rodzicami po drugiej stronie – i Malfoy senior zniknął.
Dziewczyna usiadła pod ścianą i zaczęła płakać. Co ona ma teraz zrobić? Nie mogła go narażać, a w sumie co on ją obchodził?! Ważniejsi byli jej rodzice, ale przecież nie może pozwolić, by ktokolwiek zginął. Szatynka płakała jeszcze długo. Teleportowała się i znalazła się przed bramą Hogwartu. Pobiegła szybko do zamku i udała się do lochów. „Cholera, jakie oni mają hasło?!” – rozmyślała gorączkowo. „Już wiem”. Podała hasło i weszła do dormitorium Ślizgonów.
-Gdzie jest Malfoy do cholery?! – krzyknęła na całe dormitorium.
Blondyn siedział pod ścianą, podeszła do niego.
-Draco musimy pogadać, natychmiast! Idziemy, już!
Szarpnęła go za rękaw i poszła do toalety, w której bywała Jęcząca Marta, nikt im tam nie przeszkodzi.
-Widziałam się z Twoim ojcem! On jest okropny! On porwał moich rodziców i powiedział, że jeżeli do środy wieczora nie pojawisz się w moim domu to nigdy ich nie zobaczę! Wymyśl coś! Natychmiast!
-A co mam wymyślić? Po prostu się z nim spotkam.
-Nie możesz tego zrobić.. On zrobi ci krzywdę.
-I co się tym przejmujesz? Już tyle wytrzymałem, to wytrzymam kolejnego Cruciatusa, żadna nowość.
-Draco przestań! Nie pozwolę ci na to. Musimy pójść do Snape. I to jak najszybciej.
Razem poszli do Snape i opowiedzieli mu o wszystkim. Hermiona płakała, nie chciała stracić swoich rodziców. Nie teraz, jak dopiero ich odzyskała. Już po bitwie. Miało być wszystko w porządku, a tu co? Stary Malfoy ucieka z Azkabanu i chce zabić jej rodziców.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XIV: Malfoy Junior vs Malfoy Senior
Snape wezwał do swojego gabinetu Hermionę, Draco i dawnych przyjaciół z Zakonu Feniksa.
-Sprawa jest poważna. Z Azkabanu uciekł Lucjusz Malfoy i grozi, że zabije mugoli, rodziców panny Granger, jeśli Draco nie wstawi się do niego, co również może skończyć się śmiercią. Musimy więc podjąć walkę z nim. Nie możemy mu tego puścić płazem. Trzeba go usidlić i oddać z powrotem do więzienia, a jeśli będzie konieczność – tu spojrzał na Draco – zabić go. Nie możemy pozwolić na to, aby czarne moce znowu zawładnęły światem czarodziejów. Hermiono, czy Harry mógłby pomóc? – spojrzał na szatynkę
-Jestem pewna, że tak, ale nie chcę go o to prosić – uśmiechnęła się blado.
-Obawiam się, że to będzie konieczne. On już zwyciężył z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem. Jest nam potrzebny.
Hermiona poszła po Harrego, a już po chwili wrócili razem do gabinetu.
-Profesorze, jestem i będę walczył – oświadczył Harry
-Świetnie – odpowiedzieli Snape i Malfoy w jednym momencie. – W środę wieczorem pojawimy się w domu panny Granger, trzeba obmyślić plan – teraz mówił już tylko Severus
Tego dnia obmyślali plan aż do północy. Wszyscy byli już zmęczeni, jednak najgorsze dopiero na nich czekało. W sumie Lucjusz był jeden, ale przecież mógł w środę pojawić się z innymi śmierciożercami. Podobno ma szpiega w Hogwarcie, którym nie był Draco. Zaplanowali, że w salonie będzie sam Draco, a reszta wejdzie do pokoju i będą próbować oniemieć Malfoya seniora i dostarczyć go w ręce dementorów. To niemal niemożliwe, aby z więzienia uciekło więcej więźniów jak Malfoy, ale kto to wie… Woleli być ostrożni.
Harry poszedł do komnaty szybkim krokiem. Hermiona i Draco zostali jeszcze w gabinecie dyrektora. Snape dał dziewczynie eliksir uspokajający. W każdej chwili mogła zasnąć, dlatego Draco odprowadził ją do dormitorium.
-Draco… Przepraszam, że przeze mnie możesz zginąć. Gdyby to ode mnie zależało.. To wolałabym sama zginąć…
-Hermiono nie gadaj głupot, nas jest więcej, profesor Snape będzie przy nas. Nikt nie zginie. – złapał ją pocieszająco za rękę. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – pocałował ją w policzek.
Nikt jeszcze tak naprawdę nie wiedział czy Draco już się zmienił, czy dopiero miało to nastąpić, ale zachowywał się zupełnie inaczej, a szatynka coraz częściej gościła w jego myślach. Po chwili Gryfonka zniknęła za obrazem w swoim dormitorium, a on wszedł przez drzwi obok. Oboje byli prefektami naczelnymi, dlatego mieli pokoje obok siebie i wspólną łazienkę, jednak nigdy na siebie wcześniej nie wpadali, ani jak wychodzili z pokoi, ani jak wracali, a już tym bardziej nigdy nie spotkali się w łazience.
Szatynka zapragnęła tak jak na wycieczce poczuć ciało Dracona, chciała się przytulić i po prostu być bezpieczna. Zapomniała już o przeszywającym ją bólu Cruciatusa, którego kiedyś na nią rzucił. Gryfonka wstała, wzięła różdżkę i wyczarowała drzwi do pokoju Malfoya.
-Malfoy, mogę z tobą spać?
-Wchodź.
Dziewczyna wślizgnęła się pod jego kołdrę i przytuliła, bała się nawet własnego cienia w swoim pokoju, wszystko ją martwiło i przypominało o rodzicach, którzy mogą być torturowani w Malfoy Manor, tak jak ona zeszłego roku. Było to mniej więcej pół roku temu, gdy Bellatrix próbowała podciąć jej gardło. I coś jej się przypomniało. Krzyk chłopaka, nie Harry’ego ani Rona, kogoś innego. To był Malfoy... Krzyknął głośne „NIE!”, gdy ciotka przykładała jej sztylet do gardła. Hermionę aż otrząsnęło zimno. Przytuliła się mocniej do chłopaka.
Obudziła się rano, nadal w łóżku chłopaka. Przejechała ręką w bok, ale nie napotkała ciepłego ciała blondyna.
-Draco? Gdzie jesteś?
-W łazience. Zaraz wychodzę.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, bała się, że coś mu się mogło przytrafić, że ojciec był w nocy i mu coś zrobił, ale nie, przecież nie darowałby śpiącej szlamie życia. Draco wyszedł z łazienki. Miał ręcznik zawiązany wokół pasa. Szatynka wstała i przytuliła się do niego, jak mała dziewczynka do rodziców. Sięgała mu ledwo ramion. Przytulanie Ślizgona przez Gryfonkę było czymś nienormalnym, ale ona czuła się wtedy bezpiecznie. Draco ujął ją za podbródek i pociągnął ku górze, ich usta dzieliły milimetry… Wtedy odezwało się pukanie do drzwi, a oni usłyszeli wołanie Harry’ego.
-Malfoy otwórz! Hermiona zniknęła!
Hermiona pobiegła do łazienki. Draco otwarł drzwi.
-Jak to zniknęła? Może jest w łazience? Nie postawiaj całego Hogwartu na nogi.
-Hermiona jesteś tam? – Malfoy pukał do drzwi łazienki
-Tak, już wychodzę – dziewczyna wyszła z toalety. – Co jest?
-Zmiana planów, do twojego domu udajemy się dziś wieczorem, im szybciej, tym lepiej.
Dzień minął im szybko, Hermiona myślała tylko o swoich rodzicach, a Malfoy jakby bał się reakcji swojego ojca, że jest po drugiej stronie. Nie był już śmierciożercą, jedyną pamiątką po tym, że usługiwał Czarnemu Panu był wypalony Mroczny Znak, który zaczynał go lekko piec. Nie mówił o tym nikomu, już nie chciał być po tej złej stronie. Dość tego, jego matka leży w szpitalu, a mogła zginąć. Musi się w końcu postawić swojemu ojcowi. Tego było już za wiele, Malfoy senior wiedział, że zależy mu na tej szatynce, dlatego chciał zniszczyć ją i jej rodzinę.
Nastał wieczór, członkowie Zakonu Feniksa teleportowali się w okolice domu Grangerów. Do samego domu teleportował się tylko Draco, który miał wystrzelić z różdżki czerwone iskry, gdy tylko pojawi się jego ojciec i po chwili takowe zobaczyli, więc szybko udali się do domu panny Granger.
Malfoy senior stał pośrodku pokoju zdezorientowany, próbował walczyć, rzucał Drętwotą na prawo i lewo, po chwili użył Cruciatusa na Severusie, wtedy pojawiła się Bellatrix oraz kilku innych śmierciożerców. Walka była zacięta, parę ludzi leżało w bólu na podłodze, Draco oszołomił swoją ciotkę, Harry wziął się za Yaxleya i potraktował go Petrificusem, reszta uciekła z domu, zamiast się teleportować i wpadli w ręce aurorów. Po chwili Bellatrix i Yaxley deportowali się gdzieś. Został tylko Lucjusz i lekko poranieni członkowie Zakonu Feniksa.
-Avada Kedavra – rzucił Lucjusz na swojego syna
-Reflection* - w tym sam momencie Malfoy krzyknął przeciw zaklęcie
Nie było go już. Nikt nie będzie mu już rozkazywał, została jeszcze ciotka Bella i Yaxley, którzy z pewnością będą chcieli pomścić przyjaciela.
Harry, Draco, Hermiona i Snape aportowali się do Hogwartu. Draco był oszołomiony tym, co się stało. Faktycznie, ojciec nigdy nie traktował go jak własnego syna, ale nie pomyślał, że go kiedykolwiek zabije. Nie spodziewał się, że odwróci się od śmierciożerców i stanie po dobrej stronie. Ale wiedział jedno. To nie był jeszcze koniec.
________________
* Reflection (ang. odbicie) - zaklęcie wymyślony na potrzeby bloga, odbija ono zaklęcie, które trafia w tego, kto je rzucił.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XV: Przyjaźń czy już miłość?
-Kocham cię – wyszeptał w jej włosy.
Ale ona już tego nie usłyszała, smacznie spała, przytulona jak dziecko do niego. Po kilku minutach Draco również zasnął.
Obudzili się przytuleni do siebie. Była 7:00 rano, oboje cieszyli się z tego co się stało zeszłej nocy. Wzięli razem kąpiel w pianie. Później się ubrali i poszli na lekcje. Wymieniali znaczące spojrzenia, uśmiechali się do siebie, byli rozanieleni.
Draco rozmawiał między lekcjami z Bleisem i opowiedział mu o wszystkim co się stało. Bleise mu pogratulował, bo blondyn wygrał zakład. Smok zupełnie zapomniał o zakładzie, nie chciał jej tylko dlatego przelecieć, to wynikło samo, kochał ją i nie chciał, żeby cokolwiek się między nimi zmieniło. Chciał, żeby nadal zasypiała u jego boku. Nie powiedział Diabłowi o uczuciu do Hermiony.
Po południu dziewczyna weszła do pokoju. Na parapecie siedziała sowa, której nigdy nie widziała. Wzięła od niej list, dała jej wody i krakersy.
„Malfoy z Zabinim założyli się czy cię przeleci, gratuluję szlamo”
Po Hermiony policzkach spływały łzy, czuła się wykorzystana, jak szmata. Myślała, że coś dla niego znaczy, a tym czasem chodziło o głupi zakład. Jak ona mogła być tak naiwna? Do jej pokoju wszedł Draco.
-Co jest? Czemu płaczesz? – zobaczył list na łóku. – Tak to prawda, to był zakład, ale ja o nim zupełnie zapomniałem, nie zrobiłem tego z tobą dla zakładu, wiele dla mnie znaczysz. Hermiono ja Cię kocham.
-Spierdalaj! Wynoś się z mojego życia! Nienawidzę cię!
Hermiona wymierzyła mu siarczysty policzek, on nie zareagował.
-Wysłuchaj mnie proszę cię. Nie wierzysz mi?
-Twoje słowa nic nie znaczą! Jesteś arystokratyczną, egoistyczną świnią! Nie chcę cię znać! Wyjdź stąd. W tej chwili! Wynoś się! – Dziewczyna krzyczała na cały głos. – Zależy ci tylko na samym sobie, nie liczysz się z innymi! Umiesz tylko ranić!
Draco wyszedł z jej pokoju i poszedł do dormitorium Ślizgonów, stanął przed obrazem.
-Czysta krew – wypowiedział hasło
Wpadł do dormitorium.
-Gdzie jest kurwa Zabini?!
Wszedł do jego pokoju.
-Coś ty kurwa narobił?! Komu powiedziałeś o zakładzie?! A może to ty napisałeś do Hermiony list?! Jak mogłeś?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty kurwa niszczysz mi życie w sekundzie!
-O co ci chodzi? Nikomu nic nie mówiłem. A co Cię obchodzi ta kurewska szlama, która się puściła?! W ogóle dotykałeś ją po rudzielcu czy była dziewicą?
Malfoy uderzył z pięści w twarz Zabiniego.
-Nie waż się tak więcej mówić o Hermionie. Chuj cię to obchodzi czy była dziewicą czy nie. Nie jest kurwą i nie puszcza się na prawo i lewo jak większość Ślizgońskich dziwek – wydarł się na cały głos i odszedł.
Po powrocie Hermiona chciała od razu położyć się spać, ale wolała
zostać w swoim pokoju, bo Malfoya był ciemny i ponury. Dlatego też
zaprosiła go do siebie. Bała się sama spać, od pewnego czasu czuła
się bezpieczna tylko i wyłącznie przy blondynie. Szatynka niby nie
planowała nic specjalnego, ale była ubrana w sukienkę na
ramiączkach o kolorze pudrowego różu i tego samego koloru
szpilkach. Chciała uczcić to, że Snape odnalazł jej rodziców zaraz
po tym jak uczniowie teleportowali się do zamku. Mogła się z nimi
spotkać dopiero w weekend. Na małym stoliku stojącym pod ścianą
nieopodal kominka wyczarowała czerwone wino półsłodkie, kieliszki z
kryształu i dwa dosyć wygodne fotele. Jednym machnięciem różdżki
rozpaliła ogień w kominku.
Po kilku minutach Malfoy wszedł do jej pokoju z widocznym zdziwieniem na twarzy.
-Wow Hermiona.. Jaka to okazja?
-Snape znalazł moich rodziców i chcę to uczcić, zrozumiem jeśli odmówisz, bo przecież zginął Twój ojciec.
-Mamy co świętować – uśmiechnął się łobuzersko.
Oboje usiedli na fotelach. Hermiona nalała wino do kieliszków i wyczarowała ciasteczka. Cieszyła się, że znalazła sobie przyjaciela w Ślizgonie, z Harrym i Ginny miała coraz słabszy kontakt ze względu na to, że nie miała ochoty siedzieć w Pokoju Wspólnym Gryffonów, gdzie Ron ciągle ślimaczył się z Lavender. Rozmawiała z nimi przed lekcjami, między i w trakcie, ale nie mieli już nawet za bardzo o czym. Ale z Draco miała jak najlepsze kontakty. Jeszcze jakiś czas temu kto by pomyślał, że będzie siedziała w towarzystwie Malfoya i piła z nim wino? Przecież to się wydawało niemożliwe, a jednak działo się to naprawdę.
Draco i Hermiona niby byli przyjaciółmi, ale oboje chcieli czegoś więcej. On chciał, żeby była z nim do końca życia, chciał czuć ciepło jej ciała, a ona po prostu chciała czuć się bezpiecznie przy kimś, kto stawał się dla niej coraz ważniejszy. Po kilku głębszych szatynka rozebrała się do bielizny i położyła się do łóżka, a za nią to samo zrobił blondyn. Ona przytulała się do niego jak najmocniej potrafiła. Podniosła głowę do góry, uniosła się i położyła na nim, po czym złożyła pocałunek na jego ustach, on nie był jej dłużny. Całowali się namiętnie. Draco sięgał już do zapięcia od stanika, ale się powstrzymał. Nie mógł wykorzystać pijanej dziewczyny, to nie w jego stylu.
-Zróbmy to – nalegała Hermiona – mam na ciebie ogromną ochotę , jesteś taki seksowny– mówiła zmysłowym głosem i zaczynała całować go po szyi, po czym zjeżdżała w dół po jego klatce piersiowej.
-Nie dzisiaj, jesteś pijana – podniósł ją z siebie i położył obok – no śpij już – pocałował ją w czółko.
Hermiona niezadowolona przytuliła się do niego, on położył jej rękę na brzuchu. Obejmując ją ukazał Mroczny Znak. Hermiona chwyciła jego rękę i przyjrzała się mu. Przejechała dłonią po nim, a Draco wykrzywił twarz w grymasie.
-Boli? – spytała z troską.
-Nie, łaskocze.. Skąd pomysł, że boli? – żartował z niej Ślizgon.
Po chwili dziewczyna zasnęła.
Obudziła się po raz kolejny pijana i na kacu. Na szafce nocnej leżał eliksir na kaca, którego wypiła natychmiast. Próbowała przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Czy oni to zrobili? Hermiona czuła zakłopotanie. Co prawda nie była już dziewicą, ale nie chciała wyjść na puszczalską, którą może mieć każdy.
-Draco.. Czy my…? – spytała nieśmiało widząc go siedzącego na fotelu.
-Nie, ale fajne rzeczy mówiłaś.
-Och, odwal się.
-Teraz odwal się? – Draco pokazał na malinkę na szyi – „Zróbmy to, mam na ciebie ogromną ochotę, jesteś taki seksowny” – zacytował jej słowa.
-WYNOCHA! – rzuciła w niego poduszką i po chwili zniknął za drzwiami.
Jak mogła? Przecież tylko się poniżyła, pewnie ją wyśmieje przed całą szkołą. Ale w sumie? Czemu Draco z nią tego nie zrobił? Przecież uwielbiał się tak bawić z dziewczynami, a jej nagle nie wykorzystał? Od tak? Coś musiało być na rzeczy, a ona musiała się dowiedzieć co.
Zaczynał się po woli listopad, dni robiły się coraz chłodniejsze, ale Gryfonka chcąc korzystać z pogody, póki nie ma śniegu, powędrowała na błonia z Harry'm i Ginny. Dyskutowali wesoło o zbliżających się świętach. Harry naturalnie spędzał je u Weasleyów, a Hermiona w swoim domu rodzinnym. Faktem było to, że do świąt został jeszcze miesiąc, ale z pewnością szybko przeleci.
Hermiona codziennie zasypiała w ramionach Malfoya, zrobiło się to dla nich naturalne jak oddychanie. Próbowali spać oddzielnie, ale Hermiona krzyczała, Draco nie wiedział czy miała zły sen jak mu to mówiła, czy po prostu chciała z nim zasypiać, ale bardziej chodziło jej o to drugie. Przywykła już do tego, choć pozostawało to ich tajemnicą, przed snem zwykle od czymś dyskutowali. Szatynka traktowała go jak brata, niemal jak kiedyś Rona, ale wiedziała, że nie ma szans zaakceptowania owego Ślizgona przez Harry'ego i Ginny, który tak ich dręczył od pierwszego spotkania.
Gryfonka obudziła się pewnego ranka, Malfoy jeszcze słodko spał. Wzięła do ręki marker i namalowała mu okulary i wąsa. Chichotała nad jego twarzą i się obudził.
-Z czego się śmiejesz? – spytał patrząc na rozbawioną dziewczynę.
Szatynka podała mu lusterko.
-O nie.. Nie daruję ci tego.
Draco przerzucił sobie dziewczynę przez ramię, wziął różdżkę, otworzył drzwi do łazienki. Skierował różdżkę w kierunku wanny.
-Aquamenti – wanna wypełniła się wodą po brzegi.
Draco wrzucił szatynkę do wanny wielkości basenu, a ta pociągła go za sobą za rękę.
Po chwili znajdowała się w jego objęciach, ich twarze dzieliły centymetry. Ślizgon przejął inicjatywę i pocałował dziewczynę, która się nie opierała. Całowała go zachłannie i namiętnie. Ręką bawiła się jego włosami. Chciała trwać w tym pocałunku wiecznie. Wiedziała, że Malfoy nie jest taki jak wcześniej, nie udawał już zmiany, bo była ona prawdziwa i widoczna.
Na wszystkich lekcjach Draco siedział z Hermioną, co było im nakazane, więc nie budziło żadnych podejrzeń. Malfoy patrzył na nią wtedy, gdy myślał, że ona nie patrzy i na odwrót. W ich oczach tańczyły iskierki radości. Gryfonka chodziła po szkole i nuciła sobie piosenki. Nie opuszczał jej dobry humor. Harry podejrzewał już co się święci.
-Hermiona musimy pogadać – rzucił Harry przed transmutacją do przyjaciółki.
Lekcja trwała wieczność, ale w końcu się skończyła i udała się na dziedziniec razem z Harrym.
-O co chodzi? – spytała Hermiona.
-Co się święci między tobą a Malfoyem? Jesteście razem? Widzę przecież, nie oszukuj mnie.
-Nie Harry, nic z tych rzeczy, nie złość się tylko, bo ja go bardzo lubię i naprawdę się zmienił, teraz nie udaje.
-Hermiona jesteś stuknięta – powiedział śmiejąc się – Zakochałaś się w śmierciożercy..
-W byłym śmierciożercy.. I nie zakochałam się! My tylko… - nie dokończyła
-Wy tylko co? – Harry był natarczywy.
-Bo wiesz odkąd Ron mnie próbował zgwałcić to miałam koszmary i na tej wycieczce też i od tego czasu śpię z Malfpyem w jednym łóżku, ale ja go traktuję tylko jak brata, po prostu czuję się bezpieczna i tyle.
-Yhm.. – wymruczał Harry – i ty i Malfoy jesteście jacyś szczęśliwi. Widziałaś kiedyś szczęśliwego śmierciożercę? Bo ja nie.
-On już nie jest śmierciożercą, daj spokój, przecież mnie znasz, nie jestem zakochana.
-Zawsze się tak zachowujesz jak jesteś zakochana – nabijał się z niej Harry – Nie zawiedź się na nim.
I odszedł spotkać się z Ginny.
Hermiona wzięła długą kąpiel i założyła na siebie jedwabną koszulę nocną. Weszła do pokoju Draco.
-Jestem taka zmęczona.
Szatynka położyła się pod kołdrą twarzą do Draco, on ułożył się twarzą do niej.
„Kocham go” –pomyślała szatynka. „Kocham ją” – pomyślał blondyn.
Po chwili spali wtuleni w siebie jak para zakochanych z długim stażem.
Po kilku minutach Malfoy wszedł do jej pokoju z widocznym zdziwieniem na twarzy.
-Wow Hermiona.. Jaka to okazja?
-Snape znalazł moich rodziców i chcę to uczcić, zrozumiem jeśli odmówisz, bo przecież zginął Twój ojciec.
-Mamy co świętować – uśmiechnął się łobuzersko.
Oboje usiedli na fotelach. Hermiona nalała wino do kieliszków i wyczarowała ciasteczka. Cieszyła się, że znalazła sobie przyjaciela w Ślizgonie, z Harrym i Ginny miała coraz słabszy kontakt ze względu na to, że nie miała ochoty siedzieć w Pokoju Wspólnym Gryffonów, gdzie Ron ciągle ślimaczył się z Lavender. Rozmawiała z nimi przed lekcjami, między i w trakcie, ale nie mieli już nawet za bardzo o czym. Ale z Draco miała jak najlepsze kontakty. Jeszcze jakiś czas temu kto by pomyślał, że będzie siedziała w towarzystwie Malfoya i piła z nim wino? Przecież to się wydawało niemożliwe, a jednak działo się to naprawdę.
Draco i Hermiona niby byli przyjaciółmi, ale oboje chcieli czegoś więcej. On chciał, żeby była z nim do końca życia, chciał czuć ciepło jej ciała, a ona po prostu chciała czuć się bezpiecznie przy kimś, kto stawał się dla niej coraz ważniejszy. Po kilku głębszych szatynka rozebrała się do bielizny i położyła się do łóżka, a za nią to samo zrobił blondyn. Ona przytulała się do niego jak najmocniej potrafiła. Podniosła głowę do góry, uniosła się i położyła na nim, po czym złożyła pocałunek na jego ustach, on nie był jej dłużny. Całowali się namiętnie. Draco sięgał już do zapięcia od stanika, ale się powstrzymał. Nie mógł wykorzystać pijanej dziewczyny, to nie w jego stylu.
-Zróbmy to – nalegała Hermiona – mam na ciebie ogromną ochotę , jesteś taki seksowny– mówiła zmysłowym głosem i zaczynała całować go po szyi, po czym zjeżdżała w dół po jego klatce piersiowej.
-Nie dzisiaj, jesteś pijana – podniósł ją z siebie i położył obok – no śpij już – pocałował ją w czółko.
Hermiona niezadowolona przytuliła się do niego, on położył jej rękę na brzuchu. Obejmując ją ukazał Mroczny Znak. Hermiona chwyciła jego rękę i przyjrzała się mu. Przejechała dłonią po nim, a Draco wykrzywił twarz w grymasie.
-Boli? – spytała z troską.
-Nie, łaskocze.. Skąd pomysł, że boli? – żartował z niej Ślizgon.
Po chwili dziewczyna zasnęła.
Obudziła się po raz kolejny pijana i na kacu. Na szafce nocnej leżał eliksir na kaca, którego wypiła natychmiast. Próbowała przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Czy oni to zrobili? Hermiona czuła zakłopotanie. Co prawda nie była już dziewicą, ale nie chciała wyjść na puszczalską, którą może mieć każdy.
-Draco.. Czy my…? – spytała nieśmiało widząc go siedzącego na fotelu.
-Nie, ale fajne rzeczy mówiłaś.
-Och, odwal się.
-Teraz odwal się? – Draco pokazał na malinkę na szyi – „Zróbmy to, mam na ciebie ogromną ochotę, jesteś taki seksowny” – zacytował jej słowa.
-WYNOCHA! – rzuciła w niego poduszką i po chwili zniknął za drzwiami.
Jak mogła? Przecież tylko się poniżyła, pewnie ją wyśmieje przed całą szkołą. Ale w sumie? Czemu Draco z nią tego nie zrobił? Przecież uwielbiał się tak bawić z dziewczynami, a jej nagle nie wykorzystał? Od tak? Coś musiało być na rzeczy, a ona musiała się dowiedzieć co.
Zaczynał się po woli listopad, dni robiły się coraz chłodniejsze, ale Gryfonka chcąc korzystać z pogody, póki nie ma śniegu, powędrowała na błonia z Harry'm i Ginny. Dyskutowali wesoło o zbliżających się świętach. Harry naturalnie spędzał je u Weasleyów, a Hermiona w swoim domu rodzinnym. Faktem było to, że do świąt został jeszcze miesiąc, ale z pewnością szybko przeleci.
Hermiona codziennie zasypiała w ramionach Malfoya, zrobiło się to dla nich naturalne jak oddychanie. Próbowali spać oddzielnie, ale Hermiona krzyczała, Draco nie wiedział czy miała zły sen jak mu to mówiła, czy po prostu chciała z nim zasypiać, ale bardziej chodziło jej o to drugie. Przywykła już do tego, choć pozostawało to ich tajemnicą, przed snem zwykle od czymś dyskutowali. Szatynka traktowała go jak brata, niemal jak kiedyś Rona, ale wiedziała, że nie ma szans zaakceptowania owego Ślizgona przez Harry'ego i Ginny, który tak ich dręczył od pierwszego spotkania.
Gryfonka obudziła się pewnego ranka, Malfoy jeszcze słodko spał. Wzięła do ręki marker i namalowała mu okulary i wąsa. Chichotała nad jego twarzą i się obudził.
-Z czego się śmiejesz? – spytał patrząc na rozbawioną dziewczynę.
Szatynka podała mu lusterko.
-O nie.. Nie daruję ci tego.
Draco przerzucił sobie dziewczynę przez ramię, wziął różdżkę, otworzył drzwi do łazienki. Skierował różdżkę w kierunku wanny.
-Aquamenti – wanna wypełniła się wodą po brzegi.
Draco wrzucił szatynkę do wanny wielkości basenu, a ta pociągła go za sobą za rękę.
Po chwili znajdowała się w jego objęciach, ich twarze dzieliły centymetry. Ślizgon przejął inicjatywę i pocałował dziewczynę, która się nie opierała. Całowała go zachłannie i namiętnie. Ręką bawiła się jego włosami. Chciała trwać w tym pocałunku wiecznie. Wiedziała, że Malfoy nie jest taki jak wcześniej, nie udawał już zmiany, bo była ona prawdziwa i widoczna.
Na wszystkich lekcjach Draco siedział z Hermioną, co było im nakazane, więc nie budziło żadnych podejrzeń. Malfoy patrzył na nią wtedy, gdy myślał, że ona nie patrzy i na odwrót. W ich oczach tańczyły iskierki radości. Gryfonka chodziła po szkole i nuciła sobie piosenki. Nie opuszczał jej dobry humor. Harry podejrzewał już co się święci.
-Hermiona musimy pogadać – rzucił Harry przed transmutacją do przyjaciółki.
Lekcja trwała wieczność, ale w końcu się skończyła i udała się na dziedziniec razem z Harrym.
-O co chodzi? – spytała Hermiona.
-Co się święci między tobą a Malfoyem? Jesteście razem? Widzę przecież, nie oszukuj mnie.
-Nie Harry, nic z tych rzeczy, nie złość się tylko, bo ja go bardzo lubię i naprawdę się zmienił, teraz nie udaje.
-Hermiona jesteś stuknięta – powiedział śmiejąc się – Zakochałaś się w śmierciożercy..
-W byłym śmierciożercy.. I nie zakochałam się! My tylko… - nie dokończyła
-Wy tylko co? – Harry był natarczywy.
-Bo wiesz odkąd Ron mnie próbował zgwałcić to miałam koszmary i na tej wycieczce też i od tego czasu śpię z Malfpyem w jednym łóżku, ale ja go traktuję tylko jak brata, po prostu czuję się bezpieczna i tyle.
-Yhm.. – wymruczał Harry – i ty i Malfoy jesteście jacyś szczęśliwi. Widziałaś kiedyś szczęśliwego śmierciożercę? Bo ja nie.
-On już nie jest śmierciożercą, daj spokój, przecież mnie znasz, nie jestem zakochana.
-Zawsze się tak zachowujesz jak jesteś zakochana – nabijał się z niej Harry – Nie zawiedź się na nim.
I odszedł spotkać się z Ginny.
Hermiona wzięła długą kąpiel i założyła na siebie jedwabną koszulę nocną. Weszła do pokoju Draco.
-Jestem taka zmęczona.
Szatynka położyła się pod kołdrą twarzą do Draco, on ułożył się twarzą do niej.
„Kocham go” –pomyślała szatynka. „Kocham ją” – pomyślał blondyn.
Po chwili spali wtuleni w siebie jak para zakochanych z długim stażem.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XVI: Prawda wyszła na jaw.
Hermiona obudziła się dość wcześnie rano, spojrzała na zegar w
pokoju Ślizgona, który wskazywał godzinę 6:00. Malfoy mocno
przytulał ją do siebie. Jednego była pewna, kochała tego
pieprzniętego blondyna, choćby nie wiadomo jak się wypierała, czuła
do niego to, czego nigdy nie powinna poczuć. Jeszcze jakiś czas
temu pragnęła grupki dzieci z tym rudzielcem, a teraz jedyną myślą
w jej głowie był blondyn, z którym jest, który się zmienił. Do jej
głowy wpadł obraz dziewczyny białej długiej sukni w skromnym kroju,
a u jej boku przystojny blondyn w czarnym garniturze.
-Malfoy, wypierdalaj z mojej głowy! – krzyknęła na głos.
Blondyn przetarł oczy i spojrzał na nią.
-Przecież nie siedzę ci na głowie.. O co ci chodzi?
-Nie ważne, idę do siebie.
Dziewczyna wstała i po wlokła się do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko. Przecież ona nie może go kochać, to nie jest możliwe. Faktem było to, że jego ojciec już nie żył, ale Bellatrix i inni śmierciożercy z pewnością będą pilnować Dracona. Nie pozwolą na to, aby był z jakąś tam szlamą, o której niedawno sam w ten sposób myślał. A nawet jeśliby z nim była obawiałaby się, że dawny Malfoy wróci, że znowu będzie taki oschły i zimny, a w jego oczach nie zobaczy ciepła. Ona potrzebowała mężczyzny, który będzie ją chronił i kochał, co prawda czuła się przy nim bezpieczna, ale nie wiadomo jak długo jeszcze tak będzie. Szatynka leżała na łóżku, włosy miała rozłożone, błyszczące, lekko pofalowane i idealnie podkreślały jej naturalną urodę.
-Nigdzie dziś nie idę, żadnych lekcji – powiedziała sama do siebie.
Dziewczyna leżała na łóżku i rozmyślała, miała wrażenie jakby minęło piętnaście minut, a gdy spojrzała zegarek okazało się, że jest już 8:00. Powinna iść na śniadanie, ale skoro nie chciała iść na lekcje została w pokoju. Była głodna. Rozległo się pukanie do drzwi. Szatynka podeszła i otwarła drzwi, zobaczyła Malfoya trzymającego tacę, a na niej sałatka gyros, kanapki, wędliny, sery, a nawet jajecznica, do picia miała do wyboru, kawę, herbatę lub soki.
-Wow, Draco nie musiałeś – mówiąc to odsunęła się i wpuściła go do pokoju.
Blondyn ubrany był w czarne spodnie, koszulę i marynarkę. Był taki przystojny. Tacę położył na stoliku.
-Smacznego – puścił jej oczko i wyszedł.
Dziewczyna usiadła do stołu i zjadła trochę sałatki, kanapkę z serem i wypiła kawę. Była mu wdzięczna za śniadanie. Gdyby nie on umierałaby właśnie z głodu. Zastanawiała się skąd Draco wiedział, że zostanie przez cały dzień w pokoju i przyniósł jej śniadanie. Ciekawiło ją także skąd Draco wszystko wytrzasnął, przecież nie miał kuchni w pokoju, a może.. Nie chyba nie. Śniadanie było pyszne, cholera, dzięki temu wydawał się jeszcze bardziej pociągający. Cały dzień zaprzątał jej głowę, pojawiał jej się obraz ostatniej nocy, wino, kolacja, muzyka i łóżko, nie ukrywała, miała wtedy na niego ochotę, a on jej odmówił. Nie wiedziała dlaczego, przecież zawsze zaliczał panienki kiedy nadarzyła się tylko okazja.
Nastał wieczór i Draco przyszedł do niej. Dał jej notatki do odpisania, a ona znów była mu wdzięczna.
-Dlaczego nie przyszłaś dziś na lekcje? – spytał ją – Źle się czujesz?
-Nie, wszystko ok, po prostu nie miałam ochoty. – odpowiedziała cicho.
-Przecież widzę.. Mów co się dzieje?
-Jest mi cholernie przykro, mam wyrzuty sumienia, nie chciałam, żebyś stracił ojca przeze mnie, przez moich rodziców, mimo wszystko musiałeś go kochać. Rozumiem, był okropny, torturował ciebie i twoją matkę, ale to był twój ojciec.. – wyrzuciła z siebie
-Nie przejmuj się, ja go zabiłem, nie ty, musiałem, nie miałem wyjścia, daj spokój Hermiona – przytulił ją do siebie.
Po chwili Draco zaczął całować Hermionę, a ona nie pozostawała mu dłużna, zdjęła jego marynarkę, która wylądowała na podłodze, zdjął jej bluzkę i przejechał po jej okrągłych piersiach rękoma, Gryffonka leżała na nim rękoma mierzwiła jego włosy, po chwili jej ręce spoczęły na jego klatce piersiowej i rozpinała jego koszulę, która razem z jej bluzką wylądowały za łóżkiem. Draco nie zastanawiał się chwili i rozpiął jej stanik, jej piersi były duże i okrągłe, a on je całował. Szatynka rozpięła jego spodnie i z bokserkami wylądowały na lampie, a on zrzucił z niej natychmiast jej spodnie i majtki. Dotykali się, ich ręce błądziły po ciele drugiego. Hermiona na niego weszła i zaczęła się z nim namiętnie kochać, szatynka lubiła to robić, z rudzielcem robili to dość często, ale z Malfoyem to było zupełnie co innego, był delikatny i czuły, nie robił nic wbrew jej woli, choć ona wolała poszaleć, w łóżku była zupełnie inna, był kocicą, siedziała na Draconie i robiła swoje. Była taka tego spragniona. Po pewnym czasie ogarnęła ich euforia i opadli z sił, dziewczyna przytuliła się do blondyna.
-Malfoy, wypierdalaj z mojej głowy! – krzyknęła na głos.
Blondyn przetarł oczy i spojrzał na nią.
-Przecież nie siedzę ci na głowie.. O co ci chodzi?
-Nie ważne, idę do siebie.
Dziewczyna wstała i po wlokła się do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko. Przecież ona nie może go kochać, to nie jest możliwe. Faktem było to, że jego ojciec już nie żył, ale Bellatrix i inni śmierciożercy z pewnością będą pilnować Dracona. Nie pozwolą na to, aby był z jakąś tam szlamą, o której niedawno sam w ten sposób myślał. A nawet jeśliby z nim była obawiałaby się, że dawny Malfoy wróci, że znowu będzie taki oschły i zimny, a w jego oczach nie zobaczy ciepła. Ona potrzebowała mężczyzny, który będzie ją chronił i kochał, co prawda czuła się przy nim bezpieczna, ale nie wiadomo jak długo jeszcze tak będzie. Szatynka leżała na łóżku, włosy miała rozłożone, błyszczące, lekko pofalowane i idealnie podkreślały jej naturalną urodę.
-Nigdzie dziś nie idę, żadnych lekcji – powiedziała sama do siebie.
Dziewczyna leżała na łóżku i rozmyślała, miała wrażenie jakby minęło piętnaście minut, a gdy spojrzała zegarek okazało się, że jest już 8:00. Powinna iść na śniadanie, ale skoro nie chciała iść na lekcje została w pokoju. Była głodna. Rozległo się pukanie do drzwi. Szatynka podeszła i otwarła drzwi, zobaczyła Malfoya trzymającego tacę, a na niej sałatka gyros, kanapki, wędliny, sery, a nawet jajecznica, do picia miała do wyboru, kawę, herbatę lub soki.
-Wow, Draco nie musiałeś – mówiąc to odsunęła się i wpuściła go do pokoju.
Blondyn ubrany był w czarne spodnie, koszulę i marynarkę. Był taki przystojny. Tacę położył na stoliku.
-Smacznego – puścił jej oczko i wyszedł.
Dziewczyna usiadła do stołu i zjadła trochę sałatki, kanapkę z serem i wypiła kawę. Była mu wdzięczna za śniadanie. Gdyby nie on umierałaby właśnie z głodu. Zastanawiała się skąd Draco wiedział, że zostanie przez cały dzień w pokoju i przyniósł jej śniadanie. Ciekawiło ją także skąd Draco wszystko wytrzasnął, przecież nie miał kuchni w pokoju, a może.. Nie chyba nie. Śniadanie było pyszne, cholera, dzięki temu wydawał się jeszcze bardziej pociągający. Cały dzień zaprzątał jej głowę, pojawiał jej się obraz ostatniej nocy, wino, kolacja, muzyka i łóżko, nie ukrywała, miała wtedy na niego ochotę, a on jej odmówił. Nie wiedziała dlaczego, przecież zawsze zaliczał panienki kiedy nadarzyła się tylko okazja.
Nastał wieczór i Draco przyszedł do niej. Dał jej notatki do odpisania, a ona znów była mu wdzięczna.
-Dlaczego nie przyszłaś dziś na lekcje? – spytał ją – Źle się czujesz?
-Nie, wszystko ok, po prostu nie miałam ochoty. – odpowiedziała cicho.
-Przecież widzę.. Mów co się dzieje?
-Jest mi cholernie przykro, mam wyrzuty sumienia, nie chciałam, żebyś stracił ojca przeze mnie, przez moich rodziców, mimo wszystko musiałeś go kochać. Rozumiem, był okropny, torturował ciebie i twoją matkę, ale to był twój ojciec.. – wyrzuciła z siebie
-Nie przejmuj się, ja go zabiłem, nie ty, musiałem, nie miałem wyjścia, daj spokój Hermiona – przytulił ją do siebie.
Po chwili Draco zaczął całować Hermionę, a ona nie pozostawała mu dłużna, zdjęła jego marynarkę, która wylądowała na podłodze, zdjął jej bluzkę i przejechał po jej okrągłych piersiach rękoma, Gryffonka leżała na nim rękoma mierzwiła jego włosy, po chwili jej ręce spoczęły na jego klatce piersiowej i rozpinała jego koszulę, która razem z jej bluzką wylądowały za łóżkiem. Draco nie zastanawiał się chwili i rozpiął jej stanik, jej piersi były duże i okrągłe, a on je całował. Szatynka rozpięła jego spodnie i z bokserkami wylądowały na lampie, a on zrzucił z niej natychmiast jej spodnie i majtki. Dotykali się, ich ręce błądziły po ciele drugiego. Hermiona na niego weszła i zaczęła się z nim namiętnie kochać, szatynka lubiła to robić, z rudzielcem robili to dość często, ale z Malfoyem to było zupełnie co innego, był delikatny i czuły, nie robił nic wbrew jej woli, choć ona wolała poszaleć, w łóżku była zupełnie inna, był kocicą, siedziała na Draconie i robiła swoje. Była taka tego spragniona. Po pewnym czasie ogarnęła ich euforia i opadli z sił, dziewczyna przytuliła się do blondyna.
-Kocham cię – wyszeptał w jej włosy.
Ale ona już tego nie usłyszała, smacznie spała, przytulona jak dziecko do niego. Po kilku minutach Draco również zasnął.
Obudzili się przytuleni do siebie. Była 7:00 rano, oboje cieszyli się z tego co się stało zeszłej nocy. Wzięli razem kąpiel w pianie. Później się ubrali i poszli na lekcje. Wymieniali znaczące spojrzenia, uśmiechali się do siebie, byli rozanieleni.
Draco rozmawiał między lekcjami z Bleisem i opowiedział mu o wszystkim co się stało. Bleise mu pogratulował, bo blondyn wygrał zakład. Smok zupełnie zapomniał o zakładzie, nie chciał jej tylko dlatego przelecieć, to wynikło samo, kochał ją i nie chciał, żeby cokolwiek się między nimi zmieniło. Chciał, żeby nadal zasypiała u jego boku. Nie powiedział Diabłowi o uczuciu do Hermiony.
Po południu dziewczyna weszła do pokoju. Na parapecie siedziała sowa, której nigdy nie widziała. Wzięła od niej list, dała jej wody i krakersy.
„Malfoy z Zabinim założyli się czy cię przeleci, gratuluję szlamo”
Po Hermiony policzkach spływały łzy, czuła się wykorzystana, jak szmata. Myślała, że coś dla niego znaczy, a tym czasem chodziło o głupi zakład. Jak ona mogła być tak naiwna? Do jej pokoju wszedł Draco.
-Co jest? Czemu płaczesz? – zobaczył list na łóku. – Tak to prawda, to był zakład, ale ja o nim zupełnie zapomniałem, nie zrobiłem tego z tobą dla zakładu, wiele dla mnie znaczysz. Hermiono ja Cię kocham.
-Spierdalaj! Wynoś się z mojego życia! Nienawidzę cię!
Hermiona wymierzyła mu siarczysty policzek, on nie zareagował.
-Wysłuchaj mnie proszę cię. Nie wierzysz mi?
-Twoje słowa nic nie znaczą! Jesteś arystokratyczną, egoistyczną świnią! Nie chcę cię znać! Wyjdź stąd. W tej chwili! Wynoś się! – Dziewczyna krzyczała na cały głos. – Zależy ci tylko na samym sobie, nie liczysz się z innymi! Umiesz tylko ranić!
Draco wyszedł z jej pokoju i poszedł do dormitorium Ślizgonów, stanął przed obrazem.
-Czysta krew – wypowiedział hasło
Wpadł do dormitorium.
-Gdzie jest kurwa Zabini?!
Wszedł do jego pokoju.
-Coś ty kurwa narobił?! Komu powiedziałeś o zakładzie?! A może to ty napisałeś do Hermiony list?! Jak mogłeś?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty kurwa niszczysz mi życie w sekundzie!
-O co ci chodzi? Nikomu nic nie mówiłem. A co Cię obchodzi ta kurewska szlama, która się puściła?! W ogóle dotykałeś ją po rudzielcu czy była dziewicą?
Malfoy uderzył z pięści w twarz Zabiniego.
-Nie waż się tak więcej mówić o Hermionie. Chuj cię to obchodzi czy była dziewicą czy nie. Nie jest kurwą i nie puszcza się na prawo i lewo jak większość Ślizgońskich dziwek – wydarł się na cały głos i odszedł.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XVII: Wredny parszywiec I/II
Malfoy chodził korytarzami Hogwartu, drzwi były już zamknięte, nie
mógł wyjść na zewnątrz, w pewnym momencie drogę zagrodził mu nijaki
rudzielec Ronald Weasley.
-I co Malfoy? Zadowolony z wygranego zakładu? O co ty się w ogóle zakładałeś? O szlamę? Hahahaha.. Nie wiedziałem, że tak nisko upadłeś – nabijał się z niego Ron.
-Słuchaj sobie palancie. To ty napisałeś jej ten list? Zapłacisz mi za to, przysięgam – zagroził mu Draco – i nie nazywaj Hermiony szlamą, ty podły Wieprzleju – odszedł.
-I co Malfoy? Zadowolony z wygranego zakładu? O co ty się w ogóle zakładałeś? O szlamę? Hahahaha.. Nie wiedziałem, że tak nisko upadłeś – nabijał się z niego Ron.
-Słuchaj sobie palancie. To ty napisałeś jej ten list? Zapłacisz mi za to, przysięgam – zagroził mu Draco – i nie nazywaj Hermiony szlamą, ty podły Wieprzleju – odszedł.
Blondyn jeszcze długo błądził po korytarzach zamku, nie mógł opanować swoich myśli, ciągle powracały do szatynki, niewinnej, płaczącej przez niego dziewczyny. Nie wierzył w to, że Wieprzlej zrobił się taki podstępny. Jak on mógł go nie zauważyć? Pewnie podsłuchiwał palant jeden. A on nie potrzebnie przywalił Zabiniemu. Jak on mógł wierzyć, że jego przyjaciel komukolwiek o tym powiedział? Ale sam fakt był taki, że Blaise nazwał Hermionę kurewską szlamą, a to nie było z jego strony miłe. W końcu był w niej zakochany. Chciał przy niej być w dzień i w nocy, siedzieli razem w ławce i sypiali ze sobą, a tu wszystko się posypało jak domek z kart. Jak mógł być taki naiwny i mieć nadzieję, ze to się nie wyda, a on zrobił to z miłości, a nie z powodu zakładu. Dla niego liczyło się tylko teraz to, jak ją przekonać, że ją kocha. Co miał robić? Opuścił dzisiejsze patrolowanie korytarzy, ale nie liczył się z konsekwencjami.
Hermiona siedziała w swoim pokoju, nie poszła patrolować korytarzy, najwyżej dostanie szlaban, szatynka miała już dość tego życia, każdy ciągle z niej żartował, nazywał ją szlamą, zdradzał, a teraz przeleciał ją cholerny arystokrata dla zakładu, a ona? Kochała go bez względu na wszystko. W głowie miała obraz jego cudownych srebrnych tęczówek. Nie mogła przestać o nim myśleć, a łzy same spływały po policzkach jak potoki. Jej policzki były mokre, pod oczami miała grube kreski rozmazanego tuszu, oczy podpuchnięte, czuła się żałośnie. Miała dość. Napisała list do Ginny i Harry'ego.
Po kilkunastu minutach wlecieli do jej pokoju oboje.
-Co się stało?
-Bo ja… ja się zakochałam.. W Mmm… - załkała głośno – W Malfoyu.
-No i czego ryczysz głupia? Umyj się, załóż coś sexy, zrób makijaż i idź do niego! Ma pokój obok ciebie! Na co czekasz?
-Nie Hermiono, nie możesz.. On jest śmierciożercą pamiętasz?! Mówiłaś mi już o tym, ale zapomnij o nim, proszę.. – nalegał Harry.
-Ale ja się z nim przespałam, było cudownie.
-Więc? – pytała Ginny
-Daj mi dokończyć! – nalegała Hermiona
Dziewczyna opowiedziała im o wszystkim, o tym jak Draco uratował ją przed gwałtem Rona, jak miała koszmary na wycieczce, a on ją przytulił i od tego czasu spali ciągle w łóżku jednym, o kolacji, o wszystkim, a na końcu o zakładzie.
-Co za palant! Niech go dorwę! – Harry był już wściekły.
-Czekaj… On mówił mi, że mnie kocha, że zapomniał o tym zakładzie, a ja nie wiem czy mu wierzyć..
-Ja tego tak nie zostawię, pogadam z nim – oznajmiła ich Ginny.
-Ginny ale po co? Nie ma sensu! On mnie tylko wykorzystał dla zakładu – dziewczyna zapłakała.
-To jest niemożliwe, widzę jak on na ciebie patrzy! – nalegała Ginny.
Przyjaciele zostali z Hermioną jeszcze długo, spędzali miło czas, rozśmieszali ją i pocieszali. Nie chcieli by czuła się samotna, Ruda była przekonana, że Malfoy kocha jej przyjaciółkę. On nie mógł jej od tak wykorzystać, coś musiała dla niego znaczyć. Tylko co?
Młoda Gryfonka poszła do pokoju Draco. Zapukała do jego drzwi, ale
długo nikt nie odpowiadał, więc nacisnęła na klamkę i weszła do
środka, to co zobaczyła totalnie nią wstrząsnęło. Malfoy siedział
na łóżku, a po jego policzkach spływały łzy.
-Czego chcesz?
-To co zrobiłeś Hermionie, nie było fair, ale wierzę, że ona coś dla ciebie znaczy, ja to widzę.
-Słuchaj założyłem się z Zabinim, że ją zaliczę, to fakt, było to w wakacje, miałem czas do grudnia, zrobiliśmy to, ale ja kompletnie zapomniałem o zakładzie, a twój brat wszystko słyszał i napisał do niej list..
-Czekaj co?! Jak to mój brat?! Zabiję gnoja. Hermiona siedzi u siebie i płacze! Zresztą ty też najlepiej nie wyglądasz. Mam pewien pomysł, ale musisz mi pomóc. – Dziewczyna powiedziała mu o pomyśle.
-Pomogę. Jesteś inna niż Twój brat.
-Do usług – Ruda odeszła.
Hermiona siedziała w pokoju i wpatrywała się w blask księżyca,
kolor przypominał jej o tęczówkach Malfoya, już nie płakała. Harry
i Ginny podnieśli ją na duchu. Może tak miało być, tak jest lepiej. -Czego chcesz?
-To co zrobiłeś Hermionie, nie było fair, ale wierzę, że ona coś dla ciebie znaczy, ja to widzę.
-Słuchaj założyłem się z Zabinim, że ją zaliczę, to fakt, było to w wakacje, miałem czas do grudnia, zrobiliśmy to, ale ja kompletnie zapomniałem o zakładzie, a twój brat wszystko słyszał i napisał do niej list..
-Czekaj co?! Jak to mój brat?! Zabiję gnoja. Hermiona siedzi u siebie i płacze! Zresztą ty też najlepiej nie wyglądasz. Mam pewien pomysł, ale musisz mi pomóc. – Dziewczyna powiedziała mu o pomyśle.
-Pomogę. Jesteś inna niż Twój brat.
-Do usług – Ruda odeszła.
Mijały dni, w końcu nastał weekend i dziewczyna postanowiła w
końcu odwiedzić rodziców. W piątek wczesnym rankiem Hermiona
aportowała się do rodzinnego domu. Rodzice ucieszyli się na jej
widok. Przytulili się na powitanie, matce Hermiony spływały łzy po
policzkach.
Po kilku godzinach długich rozmów i wypitej litrami herbaty, Hermiona postanowiła wrócić do Hogwartu. Po wejściu do pokoju zobaczyła tam trójkę ludzi, ich widok ją zszokował.
Po kilku godzinach długich rozmów i wypitej litrami herbaty, Hermiona postanowiła wrócić do Hogwartu. Po wejściu do pokoju zobaczyła tam trójkę ludzi, ich widok ją zszokował.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XVIII: Wredny parszywiec II/II
W jej pokoju stały trzy osoby, a mianowicie Draco, Ginny i Ron. Zdziwiła się na ich widok.
-Co wy do cholery tu robicie jeden z drugim?! Nie chcę znać ani ciebie Malfoy, ani ciebie Weasley, nie chcę was znać, niszczycie mi życie! – warknęła w stronę facetów - Ginny kochanie, ty możesz zostać.
Akcja przed jej oczami toczyła się szybko. Malfoy podawał fiolkę z jakimś eliksirem, poznała eliksir było to Veritaserum*, a Ginny wlała zawartość do ust Rona.
-Ron gadaj wszystko co wiesz.
Po chwili eliksir zaczął działać.
-Podsłuchałem jak Malfoy mówi Zabiniemu, że przeleciał tamtą szlamę – Hermiona wzdrygnęła się na ten wyraz – założyli się, że pójdzie z nim do łóżka, ale Malfoy mówił, że ją kocha i nie pamiętał o zakładzie – a ja napisałem list, chciałem się zemścić, że nie udało mi się zabawić z tą kurwą na korytarzu, w łóżku jest jak lwica.
Hermiona podeszła do rudzielca i wymierzyła mu siarczysty policzek.
-Ty podła świnio. Jak mogłeś?! Może i jestem szlamą, ale jestem lepszą osobą od ciebie, jestem ludzka, wypierdalaj do Lavender, ja przynajmniej nie zdradzam i nie odbijam nikomu partnerów. A co do ciebie Malfoy, to odrzuca mnie sam fakt, że mogłeś się o coś takiego założyć, wyjdź proszę – unikała jego wzroku, nie chciała spojrzeć w jego tęczówki, bo wybaczyłaby mu od razu.
Ona również go kochała. Wszystko zaczęło się na wycieczce, przytulał ją jak miała koszmary, a gdy zasypiali razem, one ustępowały i nie dręczyły jej.
Ron wyszedł z jej pokoju, Draco zmierzał w kierunku wyjścia.
-Ginny zostawisz nas samych?
Ginny skinęła głową.
-Draco zostań.
Młodsza Gryfonka opuściła jej pokój razem z Ronem. Hermiona i Draco usiedli na łóżku.
-Jak mogłeś? Dlaczego traktujesz kobiety tak przedmiotowo zakładając się o coś?
Chłopak wstał, stanął przed nią i uklęknął.
-Wybacz Hermiono, to było zanim poznałem cię naprawdę, teraz bym tego nie zrobił, wiele dla mnie znaczysz, uwierz mi.
-Ja już nie wiem komu i w co mam wierzyć, to jest zbyt skomplikowane Malfoy, założyłeś się o mnie, to nie fair nie sądzisz? Kobiet się tak nie traktuje.-Nie mam nic na swoją obronę – mówił i patrzył w jej oczy.
Hermiona milczała, po chwili Draco usiadł obok niej i także zamilkł, szatynka nie chciała, żeby wychodził, ale nie miała ochoty na dalszą rozmowę, kochała go, ale nie przyzna mu się do tego, nie po tym wszystkim. W jej głowie kołowały się myśli, nie wiedziała jak ma postąpić, przez głowę przeleciały jej dobre i w przewadze złe chwile, on niby się zmienił, ale w dalszym ciągu gdzieś był dawnym Malfoyem.
-Draco.
-Tak Hermiono? – kucnął i ujął ją za rękę
-Odejdź. Nie mogę ci wybaczyć, wiem jaki masz stosunek do kobiet, bierzesz panienkę na jedną noc i tyle, a ja tak nie chcę. Potrzebuję chłopaka dla którego będę tą jedyną, który będzie potrafił się mną zaopiekować, a ty nie zapewnisz mi tego.
Draco wyszedł zrezygnowany z jej pokoju, wszedł do łazienki, odkręcił wodę i oparł się o umywalkę, splunął. Jak mógł być takim idiotą? Opukał twarz zimną wodą, cisnął ręką w lustro kilka krotnie, które popękało, zostawił na nim ślady krwi, w ręce powstały szerokie i głębokie rany, w której były kawałki szkła, nie opatrzył ręki, nie było sensu, wszystko straciło dla niego znaczenie. Poszedł do pokoju i rzucił się na łóżko, po chwili film mu się urwał, a pościel była od krwi.
Hermiona wzięła pidżamę i poszła do łazienki, na lustrze zobaczyła krew i na podłodze leżała dość obfita stróżka krwi, a co jeśli mu się coś stało? Musi tam wejść, jak się coś stanie Draconowi to będzie jej wina, ale przecież nie będzie jej brał na litość. Hermiona nie myślała dłużej, nacisnęła na klamkę i weszła do jego pokoju, na pościeli była spora plama krwi, wyglądał jakby spał, ale to nie był sen. Z sekundy na sekundę tracił coraz więcej krwi i umierał. Hermiona opatrzyła mu rękę. Nie miała siły, ale musiała ją znaleźć. Wzięła go na ręce, sprawiało jej to ogromną trudność, ponieważ była drobna. Po długiej drodze dotarła do Skrzydła Szpitalnego, położyła go na łóżku ciężko dysząc i zawołała panią Pomfrey.
-Wielkie nieba! Co mu się stało?
-Nie wiem, znalazłam go w pościeli całej od krwi.
-Wygląda na to, że stracił sporo krwi, nie pora na pogaduszki.
Pielęgniarka podała mu eliksiry i czarowała jego rękę.
-Idź spać panienko, nie wiadomo kiedy się obudzi, na razie zrobiłam co w mojej mocy. – oznajmiła ją pani Pomfrey.
-Mogę zostać? To dla mnie ważne – nalegała Hermiona.
Szkolna pielęgniarka skinęła głową. Szatynka wzięła krzesło spod ściany i usiadła przy łóżku, chwyciła go za zdrową rękę.
-Jestem przy tobie Draco, proszę obudź się, nie możesz… - załkała cicho – to moja wina, wiem, ale proszę cię, nie odchodź.. – Gryfonka lamentowała.
Rano obudziły ją promienie słońca, głowę miała położoną na brzuchu Dracona i ciągle trzymała go za rękę, podniosła się, oczy miała zapłakane, a tusz mocno rozmazany, wyglądała jak upiór, ale nie liczyło się to dla niej, chciała być przy nim bez względu na wszystko. Do Skrzydła wpadła Pansy.
-Oh gdzie jest mój Dracuś? Co z nim? Co ty tu robisz, nędzna szlamo? Byś się umyła chociaż. – Pansy dogryzała dziewczynie.
Hermiona puściła rękę Smoka, nie odzywała się do Pansy, wstała z krzesła i chciała odejść, gdy nagle...
-Her.. Hermiona? – mamrotał Draco
Pansy wyraźnie się obraziła i wyszła, a szatynka usiadła na swoim miejscu i znów trzymała go za rękę, kilka razy mamrotał jeszcze jej imię przez sen. Po podaniu kolejnej porcji leków przez panią Pomfrey, jego powieki zaczęły lekko dygotać, po chwili odsłoniły jego śliczne tęczówki.
-Co się stało? Gdzie jestem? Ał…
-No ja nie wiem, znalazłam cię w pościeli od krwi, w ręce miałeś kawałki lustra. Coś ty zrobił?
-Nie pamiętam. Hermiona, od kiedy tu jesteś?
-Odkąd Cię tu przyniosłam. – odpowiedziała mu dziewczyna i pocałowała w czoło.
Przez cały dzień siedziała przy nim, ponieważ była niedziela. Odgarniała mu kosmyki z czoła, jutro miał już wyjść ze Skrzydła Szpitalnego. Hermiona kolejną noc spędziła przy nim, choć on nalegał by poszła spać do pokoju, ona przysunęła drugie łóżko, do jego wąskiego łóżka i położyła się trzymając go ciągle za zdrową rękę.
Dla Draco obecność Hermiony wiele znaczyła, odczuwał, że już się na niego nie gniewa. Była taka piękna, jej brązowe tęczówki były bardzo wesołe, gdy się obudził, a teraz spała u jego boku trzymając go za rękę, a włosy rozkładały się na poduszce w wachlarzu, blondyn przypatrywał się jej długo. Teraz był pewien, że musi udowodnić jej, że ją kocha, nie może jej stracić, nie znowu. Była równocześnie piękna i mądra, co było jej największymi atutami, wiele było ładnych dziewczyn, ale zazwyczaj nie były one zbytnio inteligentne, a ona była kobietą idealną.
Blondyn rozmyślał także o tym, że nie dostał żadnych wieści od matki co się z nią dzieje, w przyszłym tygodniu będzie musiał odwiedzić ją u św.Munga, chciał wiedzieć jak się czuje i przedstawić jej Hermionę, wybrankę jego serca, która prawdopodobnie zagości u niego na stałe, odda jej całe swoje serce, duszę, wszystko czego tylko zapragnie. Będzie się nią opiekował i udowodni jej to, że potrafi zadbać o kobietę, z resztą poniekąd się już o tym przekonała, gdy zasypiała w jego bezpiecznych ramionach od jakiś dwóch, a może nawet trzech miesięcy.
Smok po długich rozmyślaniach w końcu zasnął i śnił mu się idealny dzień z Panną Granger, a mianowicie ich ostatnia romantyczna kolacja.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XIX: Pojednanie
Hermiona obudziwszy się wstała z łóżka i spojrzała w lustro.
Wyglądała jak wrak człowieka, oczy podpuchnięte, rozmazany makijaż.
Jednym machnięciem różdżki wszystko naprawiła. Podeszła do łóżka
Draco, nachyliła się i pocałowała go w czoło.
-Ciągle tu jesteś?
-Tak, nie mogłam wyjść..
Po chwili przyszła pani Pomfrey i oznajmiła, że może wyjść dziś ze Skrzydła Szpitalnego. Ślizgon w towarzystwie Gryfonki wyszedł, poszła z nim do jego pokoju.
-Hermiona wybacz mi.. ja.. ja.. – nie wiedział co ma powiedzieć.
-Cii.. Nie możesz się teraz przemęczać, Twoje rany były dziwnie głębokie, jak na zwykłe rozcięcia lustrem, wybaczam Ci Draconie Malfoy, ale nie zawiedź mnie po raz kolejny
-Obiecuję.
Dziewczyna siedziała na jego łóżku, a on leżał z głową na jej kolanach, kiedy wleciały do pokoju dwie sowy.
-Mamy przerąbane, nie byłem patrolować korytarzy – powiedział Malfoy.
-Ja też nie,
Otwarli listy i przeczytali je, była w nich zawarta wiadomość o szlabanie. Mieli się wstawić u profesora Slughorna w piątek za tydzień, to u niego dostaną szlaban.
-Ciągle tu jesteś?
-Tak, nie mogłam wyjść..
Po chwili przyszła pani Pomfrey i oznajmiła, że może wyjść dziś ze Skrzydła Szpitalnego. Ślizgon w towarzystwie Gryfonki wyszedł, poszła z nim do jego pokoju.
-Hermiona wybacz mi.. ja.. ja.. – nie wiedział co ma powiedzieć.
-Cii.. Nie możesz się teraz przemęczać, Twoje rany były dziwnie głębokie, jak na zwykłe rozcięcia lustrem, wybaczam Ci Draconie Malfoy, ale nie zawiedź mnie po raz kolejny
-Obiecuję.
Dziewczyna siedziała na jego łóżku, a on leżał z głową na jej kolanach, kiedy wleciały do pokoju dwie sowy.
-Mamy przerąbane, nie byłem patrolować korytarzy – powiedział Malfoy.
-Ja też nie,
Otwarli listy i przeczytali je, była w nich zawarta wiadomość o szlabanie. Mieli się wstawić u profesora Slughorna w piątek za tydzień, to u niego dostaną szlaban.
Hermiona i Draco dużo rozmawiali tego dnia, śmiali się i
plotkowali. Doskonale czuli się w swoim towarzystwie, przestali już
sobie dokuczać.
Tydzień minął im błyskawicznie, chodzili razem korytarzami, dyskutowali i żartowali, jednego dnia dołączył nawet do nich Potter i Ginny. A Rona omijali szerokim łukiem.
W końcu wybiła godzina 18 i musieli się udać do Slughorna, okazało się, że muszą alfabetycznie posegregować jego wszystkie eliksiry. O dziwo zadanie szło im sprawnie, Draco podawał Hermionie eliksiry, a ona je układała według alfabetu. Współpracując całkiem nieźle im to wychodziło. Po kilku godzinach okazało się, że zadanie mają skończone, więc udali się do profesora po swoje różdżki i poszli do pokoju Gryfonki, w którym strzelał kominek.
Hermiona leżała na boku tyłem do Dracona, on przytulił ją od tyłu i uniósł głowę nad jej uchem.
-Hermiona? Śpisz?
-Nie, jeszcze nie.
-Ja też..
Odwrócił ją do siebie przodem, spojrzał w czekoladowe oczy i wziął za rękę.
-Hermiono.. Kocham Cię.
-Arystokrata kocha szlamę? – zachichotała – przepraszam – dodała widząc jego smutny wyraz twarzy – Draco… Ja ciebie też kocham.
Zaczęli się namiętnie całować, a później kochać.
Hermiona obudziła się cała rozanielona, była szczęśliwa, to najlepsza noc jej życia. Chłopak, w którym skrycie podkochiwała się od dawna wyznał jej miłość. Ciągle w to nie wierzyła, jej życie zaczęło się układać od nowa. Podobała jej się zmiana w Malfoyu, jego oczy były teraz pełne ciepła i troski o nią. Martwił się, co czasami było dla niej męczące, bo gdy spóźniała się 5 minut, od razu jej szukał i robił kazanie jak to się o nią nie martwi. Co wieczór szeptał jej jak bardzo ją kocha, tulił i całował.
Draco już dawno pogodził się z Zabinim, coraz częściej spotykali się piątkę, czyli Harry, Ginny, Zabini, Hermiona i Draco. Diabeł dawał widoczne znaki, że nie jest zadowolony z tego, że Ginny jest z bliznowatym, całkiem wyładniała.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Draco miał zostać w Hogwarcie, kilka dni wcześniej Hermiona wysłała sowę do swoich rodziców.
-Draco nie pozwolę ci zostać samemu w Hogwarcie, nie i koniec! Nie sprzeciwiaj mi się! Jedziesz ze mną!
-Mój ojciec porwał twoich rodziców i chciał cię zabić! Nie będę tam mile widziany.
-Jedziesz ze mną! Jesteś moim przyjacielem!
Dracona zabolało trochę to, że nazwała go swoim przyjacielem, wyznawali sobie miłość, spali razem, uprawiali seks i są przyjaciółmi? Rzeczywiście Draco nie zaproponował Gryfonce związku, ale przecież mimo wszystko ona była dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Smok podjął decyzje, musi ją zdobyć, musi z nią być.
-Dobrze, pojadę z tobą.
Ostatnie tygodnie przed świętami strasznie się dłużyły, Hermiona więcej czasu spędzała w swoim pokoju niż w pokoju Ślizgona, miała masę nauki, a nawet nie spała już w jego łóżku, Draco przez to nie mógł spać po nocach, brakowało mu ciepła tego drobnego ciała i wpatrzonych w niego rankiem brązowych oczu.
Draco poszedł do pokoju Gryfonki i próbował ją pocałować, ale ona tego unikła.
-Hermiona, co się dzieje?
-Jak to co?! Jesteśmy przyjaciółmi, przyjaciele się nie całują i nie sypiają ze sobą, to nie normalne Draco.
-Ale ci to nie przeszkadzało jakoś. Coś się stało? –spojrzał na nią z troską.
-Nie chcę, żeby kiedykolwiek i jakikolwiek mężczyzna mnie dotykał! Rozumiesz?! – łzy napłynęły jej do oczu.
Teraz Draco był pewien, że coś się wydarzyło.
-Ron?! Znowu?!
Hermiona pokręciła przecząco głowa.
-A kto? Mów Hermiona!
Draco próbował ją przytulić, ale ona odepchnęła go od siebie, nie czuła się już bezpieczna nawet przy nim.
Do głowy wpłynęło wspomnienie:
Hermiona szła wieczorem korytarzem, wracała sama z dyżuru, ktoś ją zaszedł od tyłu, próbował całować, dotykać, wepchnął ją do pustej Sali lekcyjnej, popchnął na podłogę i zdarł z niej ubranie machnięciem różdżki, a później zgwałcił. Potem ubrał również różdżką, a szatynka przesiedziała całą noc w klasie, dopiero rano poszła do pokoju, nienawidziła go, był to nowy nauczyciel Astronomii, jej dawna miłość – Wiktor Krum
Szatynka płakała na dobre.
-Wyjdź Malfoy, błagam.
-Powiedz mi kto cię skrzywdził, nie wyjdę póki się nie dowiem.
-Nowy od Astronomi… Krum – dziewczyna rozpłakał się na dobre.
-Nic ci nie zrobię. Zaufaj mi, przy mnie jesteś bezpieczna – wyciągnął do niej rękę.
Szatynka złapała ją i rzuciła mu się w ramiona, płakała na jego ramieniu, nie mogła powstrzymać łez. Najpierw Ron, teraz ten pajac, miała dość.
-Musimy iść do Snape.
-Nie, błagam… Nie chcę..
Draco do niczego już jej nie nakłaniał, przytulił ją do siebie. Za parę dni miały być święta, nie chciał, by była smutna. Z pewnością w jej domu nie brakuje ciepła rodzinnego, z pewnością w święta Hermiona podniesie się na duchu.
Szatynka zasnęła, Malfoy wyszedł z jej pokoju, szedł prosto do Snape'a. Walił mocno w drzwi.
-Profesorze, otwórz..
-Wielkie nieba, Draco co się dzieje?
Ślizgon miał swoją śnieżnobiałą koszulę ubrudzoną tuszem do rzęs szatynki.
-Krum zgwałcił Hermione!
-To bardzo mocny zarzut panie Malfoy, jednak mam związane ręce dopóki panna Granger sama nie doniesie na niego do mnie, przykro mi,
-Zrób coś profesorze! Ona nie powie tego sama, to sprawia jej dużo bólu.
-Niedługo święta, Hermiona odpocznie i wszystko będzie dobrze, może ją nakłonisz do złożenia doniesienia, przykro mi, ale dotychczas naprawdę nic nie mogę zrobić.
Malfoy był wściekły, gnał do pokoju Gryfonki, na jego drodze pojawił się Krum.
-Ty wredny palancie! Jak mogłeś?! Jak mogłeś skrzywdzić Hermionę?! Nie daruję ci tego, zabije cię! Co z ciebie za facet skoro robisz takie rzeczy?!
-Szlama się puszcza, a później skarży? Sama tego chciała, a teraz udaje niewiniątko.
-Nie nazywaj tak Hermiony! Zostaniesz stąd wywalony! A jeśli nie, sam zadbam o to, byś już nigdy nie zrobił jej nic złego!
-W sumie, sam mogę odejść.. Wziąłem to, co chciałem, mogę odjeść.
Draco zaciskał już pięści, powstrzymał się jednak, bo nie miał różdżki przy sobie, nie wiedział do czego jest zdolny.
Po kilkunastu minutach wszedł do pokoju Gryfonki, otulił ją kołdrą, a sam zasnął na kanapie.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XX: Boże Narodzenie
Święta były za pasem, Hermiona nie sypiała z Draco, choć spędzali
ze sobą dużo czasu, nie chciała, aby jakikolwiek mężczyzna ją
dotykał wbrew jej woli, a gdyby spali w jednym łóżku byłoby to
nieuniknione, mimo, że Gryfonkę dręczyły koszmary, nie wpuszczała
go do łóżka. Zaczynała mieć wyrzuty sumienia, że blondyn sypia na
jakże niewygodnej kanapie. Wystarczała jego obecność w pokoju,
chwila rozmowy i koszmary przestawały ją dręczyć. O całym zajściu z
Krumem nie dowiedział się nikt prócz Malfoya i młodej Weasleyówny.
Mimo ciągłym namowom Dracona nie poszła donieść na obecnego
nauczyciela astronomii, nie chciała przeżywać wszystkiego od nowa,
był to dla niej bolesny temat. Na jej twarzy często gościły gorzkie
łzy, które Ślizgon wycierał. Bolało go to jak dziewczyna cierpi,
było to dla niego nie do zniesienia, gdy znajdował się sam w
łazience siadał pod ścianą z twarzą w dłoniach, nie płakał, musiał
być dla niej silny. Musiał dać jej zrozumieć, że ma w nim oparcie.
Ginny oczywiście również była dla nią podporą i spędzały ze sobą
mnóstwo czasu rozmawiając między lekcjami.
Pewnej nocy Hermiona krzyczała, sen był okropny, jacyś śmierciożercy zabili jej rodziców, Krum nabijał się z niej lodowatym śmiechem, Ron dobierał się do niej, a Dracona nie było, zabrakło go. Jej krzyk był donośny i przerażający, po twarzy ściekały jej łzy, była zlana potem, do pokoju wparował przystojny Malfoy.
-Hermiona, obudź się, Hermiona… - próbował ją obudzić potrząsając nią lekko – obudź się. Hermiona!
Dziewczyna otwarła oczy i przywarła do chłopaka pochlipując cicho. Wtulała się w niego mocno. Ku jej zdziwieniu i po dłuższym zastanowieniu Malfoy powinien zamienić się miejscami w domach z Ronem. Draco był taki dobry i ciepły, a Ron stał się okrutny i szydził z każdego napotkanego na drodze. Blondyn był inny, w jego oczach było ciepło i troska o dziewczynę, długo jeszcze się do niego tuliła i zasnęła w jego objęciach, była to pierwsza noc po długim czasie, gdy ostatni raz spali w swoich objęciach.
Za dwa dni mieli udać się do domu panny Granger na święta, a jej rodzicielka nie mogła się dowiedzieć o tym co się stało. Hermiona czuła się jakby dawała chłopakowi złudną nadzieję, na bycie razem, a ona tak naprawdę potrzebowała obecnie tylko wspierającego ją przyjaciela, żywiła do niego uczucie, ale zagubiła się w tym co do niego czuła, czy była to miłość, czy tylko przyjaźń.
Te dwa dni minęły błyskawicznie, Hermiona i Draco teleportowali się do domu Grangerów, Jean uśmiechała się od ucha do ucha, bo chłopak przypadł jej do gustu, miała się nigdy nie dowiedzieć o jego przeszłości, która nie była jego winą.
Hermiona pokazała chłopakowi jego sypialnię, która oddalona była o toaletę i garderobę od sypialni Hermiony, znajdowała się na parterze, a jej rodzice sypialnie mieli na górze. Szatynka umyła się i postanowiła porozmawiać z Draco, założyła pidżamę i poszła do jego pokoju.
-Draco, wiem, że zrobiłam ci ogromną nadzieję, ale ja nie będę potrafiła teraz być z nikim, uwierz, ciężko mi po wydarzeniach, które mnie spotkały tego roku.
W chłopaku zagotowała się krew, myślał, że dla niej to wszystko znaczy tyle, ile dla niego, ale mylił się.
-Jeszcze sama do mnie przyjdziesz – fuknął chłodno.
-Przepraszam – rzuciła i wyszła z pokoju.
To co mu powiedziała ukuło ją i zrozumiała, że źle zrobiła, kochała go, jak mogła być tak głupia, przekreśliła wszystko i rozczarowała chłopaka, a przecież żywiła do niego ogromne uczucie. Nie potrafiła tego tak zostawić, wróciła się. Wpadła do jego pokoju i niemal rzuciła się na niego obdarowując go pocałunkami, Draco odsunął ją od siebie.
-Kpisz sobie ze mnie? A co z twoim przekonaniem, że nie chcesz z nikim być? Nie rób sobie ze mnie żartów Hermiona, nie baw się mną tak, jak ja kiedyś bawiłem się tobą i żartowałem na twój temat, rozumiem, że chcesz się zemścić, ale nie zniosę tego, za wiele dla mnie znaczysz, żebym mógł zlekceważyć kpiny ze mnie od twojej osoby.
-Nie kpie, nie żartuję, nie karze cię. Draco..
Jego twarz wypełniał smutek.
-Kocham Cię – zdecydowała się na ten krok i pocałowała go.
-Ja ciebie też kocham Hermiono.
Noc spędziła w jego pokoju, nazajutrz była Wigilia, a Draco zniknął gdzieś od rana, znalazła list z wiadomością o śmierci jego matki, czytając go zakryła sobie usta dłonią, nie mogła w to uwierzyć. Musiał to być ogromny cios dla Ślizgona.
Po paru godzinach wrócił.
-Draco tak mi przykro… - przytuliła go do siebie.
-Zginęła ostatnia ważna dla mnie członkini mojej rodziny, z nich wszystkich tylko ona mnie kochała.. – na jego twarzy malował się smutek.
Hermiona wraz z matką przygotowywała potrawy, rodzicielka ciągle wypytywała ją o związek z blondynem, a ona ciągle wymigiwała się, że są tylko przyjaciółmi, kobieta nie wierzyła w to. Rano, gdy poszła ją obudzić, nie było jej w pokoju. Wiedziała co się święci i cieszyła się, że jej córka będzie w końcu szczęśliwą kobietą i że po ukończeniu Hogwartu będzie idealną kandydatką na żonę.
Nastał czas dzielenia się opłatkiem i spożycia Wigili. W marynarce Draco spoczywał mały pakunek z prezentem dla dziewczyny, ale nie chciał go jej wręczać przy wszystkich. Rodzice Hermiony żwawo z nimi rozmawiali, Jean podpytywała Dracona o dziewczynę, czy ją ma, czy nie, jaki jest ideał, aż w końcu młoda Grangerówna kopnęła pod stołem matkę w nogę, a w Draco głowie na pytanie o ideał malował się obraz Hermiony, była jego ideałem, piękna i mądra, cóż za rzadkie połączenie. Wszyscy siedzieli do późna, Hermiona dostała od rodziców na prezent klucze do mieszkania, szatynka popłakała się ze szczęścia i ogromnie im dziękowała, ona rodzicom wręczyła niewielką kopertę, w której spoczywały bilety na Majorkę, aby trochę wypoczęli.
Szatynka znajdowała się w swoim pokoju do którego właśnie wchodził blondyn z małą paczuszką.
-Wesołych Świąt Hermiono – wręczył jej prezencik.
-Tobie również, ale niestety nie mam nic dla ciebie, ostatnie wydarzenia... Przepraszam, nie miałam czasu.
-Moim prezentem i darem od Boga jesteś ty.
Dziewczyna otworzyła prezent, w którym był złoty łańcuszek o delikatnym splocie, a na nim założona była literka D wysadzana małymi brylancikami, Draco wziął go w ręce stanął za nią.
-Czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? – wyszeptał do jej ucha zanim zapiął łańcuszek.
-Tak – odpowiedziała Hermiona, jej brzuch wypełniało szczęście.
Blondyn zapiął łańcuszek, obrócił ją przodem do siebie i pocałował ją czule. Nikt by nigdy nie pomyślał, że on, wielki arystokrata ze szlacheckiego domu będzie ze szlamą.
Pewnej nocy Hermiona krzyczała, sen był okropny, jacyś śmierciożercy zabili jej rodziców, Krum nabijał się z niej lodowatym śmiechem, Ron dobierał się do niej, a Dracona nie było, zabrakło go. Jej krzyk był donośny i przerażający, po twarzy ściekały jej łzy, była zlana potem, do pokoju wparował przystojny Malfoy.
-Hermiona, obudź się, Hermiona… - próbował ją obudzić potrząsając nią lekko – obudź się. Hermiona!
Dziewczyna otwarła oczy i przywarła do chłopaka pochlipując cicho. Wtulała się w niego mocno. Ku jej zdziwieniu i po dłuższym zastanowieniu Malfoy powinien zamienić się miejscami w domach z Ronem. Draco był taki dobry i ciepły, a Ron stał się okrutny i szydził z każdego napotkanego na drodze. Blondyn był inny, w jego oczach było ciepło i troska o dziewczynę, długo jeszcze się do niego tuliła i zasnęła w jego objęciach, była to pierwsza noc po długim czasie, gdy ostatni raz spali w swoich objęciach.
Za dwa dni mieli udać się do domu panny Granger na święta, a jej rodzicielka nie mogła się dowiedzieć o tym co się stało. Hermiona czuła się jakby dawała chłopakowi złudną nadzieję, na bycie razem, a ona tak naprawdę potrzebowała obecnie tylko wspierającego ją przyjaciela, żywiła do niego uczucie, ale zagubiła się w tym co do niego czuła, czy była to miłość, czy tylko przyjaźń.
Te dwa dni minęły błyskawicznie, Hermiona i Draco teleportowali się do domu Grangerów, Jean uśmiechała się od ucha do ucha, bo chłopak przypadł jej do gustu, miała się nigdy nie dowiedzieć o jego przeszłości, która nie była jego winą.
Hermiona pokazała chłopakowi jego sypialnię, która oddalona była o toaletę i garderobę od sypialni Hermiony, znajdowała się na parterze, a jej rodzice sypialnie mieli na górze. Szatynka umyła się i postanowiła porozmawiać z Draco, założyła pidżamę i poszła do jego pokoju.
-Draco, wiem, że zrobiłam ci ogromną nadzieję, ale ja nie będę potrafiła teraz być z nikim, uwierz, ciężko mi po wydarzeniach, które mnie spotkały tego roku.
W chłopaku zagotowała się krew, myślał, że dla niej to wszystko znaczy tyle, ile dla niego, ale mylił się.
-Jeszcze sama do mnie przyjdziesz – fuknął chłodno.
-Przepraszam – rzuciła i wyszła z pokoju.
To co mu powiedziała ukuło ją i zrozumiała, że źle zrobiła, kochała go, jak mogła być tak głupia, przekreśliła wszystko i rozczarowała chłopaka, a przecież żywiła do niego ogromne uczucie. Nie potrafiła tego tak zostawić, wróciła się. Wpadła do jego pokoju i niemal rzuciła się na niego obdarowując go pocałunkami, Draco odsunął ją od siebie.
-Kpisz sobie ze mnie? A co z twoim przekonaniem, że nie chcesz z nikim być? Nie rób sobie ze mnie żartów Hermiona, nie baw się mną tak, jak ja kiedyś bawiłem się tobą i żartowałem na twój temat, rozumiem, że chcesz się zemścić, ale nie zniosę tego, za wiele dla mnie znaczysz, żebym mógł zlekceważyć kpiny ze mnie od twojej osoby.
-Nie kpie, nie żartuję, nie karze cię. Draco..
Jego twarz wypełniał smutek.
-Kocham Cię – zdecydowała się na ten krok i pocałowała go.
-Ja ciebie też kocham Hermiono.
Noc spędziła w jego pokoju, nazajutrz była Wigilia, a Draco zniknął gdzieś od rana, znalazła list z wiadomością o śmierci jego matki, czytając go zakryła sobie usta dłonią, nie mogła w to uwierzyć. Musiał to być ogromny cios dla Ślizgona.
Po paru godzinach wrócił.
-Draco tak mi przykro… - przytuliła go do siebie.
-Zginęła ostatnia ważna dla mnie członkini mojej rodziny, z nich wszystkich tylko ona mnie kochała.. – na jego twarzy malował się smutek.
Hermiona wraz z matką przygotowywała potrawy, rodzicielka ciągle wypytywała ją o związek z blondynem, a ona ciągle wymigiwała się, że są tylko przyjaciółmi, kobieta nie wierzyła w to. Rano, gdy poszła ją obudzić, nie było jej w pokoju. Wiedziała co się święci i cieszyła się, że jej córka będzie w końcu szczęśliwą kobietą i że po ukończeniu Hogwartu będzie idealną kandydatką na żonę.
Nastał czas dzielenia się opłatkiem i spożycia Wigili. W marynarce Draco spoczywał mały pakunek z prezentem dla dziewczyny, ale nie chciał go jej wręczać przy wszystkich. Rodzice Hermiony żwawo z nimi rozmawiali, Jean podpytywała Dracona o dziewczynę, czy ją ma, czy nie, jaki jest ideał, aż w końcu młoda Grangerówna kopnęła pod stołem matkę w nogę, a w Draco głowie na pytanie o ideał malował się obraz Hermiony, była jego ideałem, piękna i mądra, cóż za rzadkie połączenie. Wszyscy siedzieli do późna, Hermiona dostała od rodziców na prezent klucze do mieszkania, szatynka popłakała się ze szczęścia i ogromnie im dziękowała, ona rodzicom wręczyła niewielką kopertę, w której spoczywały bilety na Majorkę, aby trochę wypoczęli.
Szatynka znajdowała się w swoim pokoju do którego właśnie wchodził blondyn z małą paczuszką.
-Wesołych Świąt Hermiono – wręczył jej prezencik.
-Tobie również, ale niestety nie mam nic dla ciebie, ostatnie wydarzenia... Przepraszam, nie miałam czasu.
-Moim prezentem i darem od Boga jesteś ty.
Dziewczyna otworzyła prezent, w którym był złoty łańcuszek o delikatnym splocie, a na nim założona była literka D wysadzana małymi brylancikami, Draco wziął go w ręce stanął za nią.
-Czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? – wyszeptał do jej ucha zanim zapiął łańcuszek.
-Tak – odpowiedziała Hermiona, jej brzuch wypełniało szczęście.
Blondyn zapiął łańcuszek, obrócił ją przodem do siebie i pocałował ją czule. Nikt by nigdy nie pomyślał, że on, wielki arystokrata ze szlacheckiego domu będzie ze szlamą.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XXI: Kolejne trudności
Święta już się skończyły, na Sylwestra zaprosiła do siebie Harrego
z Ginny, bliźniaków Weasley i oczywiście był już u niej Draco. Nie
wiedziała jak jej przyjaciele zareagują na widok Ślizgona i na
wiadomość o tym, że są razem, ale ona nie potrafiła wybrać pomiędzy
nim a przyjaciółmi. Zaraz po świętach wybrała się do sklepów, aby
kupić Draconowi zaległy prezent, kupiłaby mu to samo, ale przecież
on by tego nigdy nie założył, a po drugie nie chciała po nim
papugować. Zdecydowała się na dość drogie i dobre męskie perfumy.
Była zadowolona z zakupu i zaraz po powrocie do domu wręczyła mu
prezent. Blondynowi zapach się spodobał, był podobny do tych,
których używał zawsze.
-Draco ja zaprosiłam parę osób na Sylwestra, ale nie wiem czy zniesiesz ich towarzystwo…
-Kogo?
-Harry'ego, Ginny, Freda i Georga.
-W porządku.
Hermiona wybałuszyła na niego oczu.
-Mam nadzieję, że nie żartujesz.. Rodzice jadą gdzieś do lokalu, a mam nadzieję, że skołujesz odrobinę Ognistej – uśmiechnęła się do niego znacząco.
Draco przytaknął tylko.
Od czasów bójki Draco nie kontaktował się z Diabłem, w jego uszach wciąż dźwięczały jego słowa, obrażał Hermionę, a to było dla niego bolesne.
W Sylwestra nie było żadnych zgrzytów, Malfoy nie kłócił się z nikim, a oni też go tolerowali. No cóż, alkohol zbliża wszystkich, zachichotała na swoją myśl Hermiona. W Nowy Rok wszyscy obudzili się z ogromnym kacem, ale na szczęście Draco miał zapasy eliksiru. Za parę dni mieli wracać do Hogwartu.
Minęło już parę dni od powrotu z przerwy świątecznej, całą przyrodę nadal pokrywała gruba warstwa białego puchu, pogoda była mroźna, takiej zimy jeszcze nikt nie pamiętał z uczniów. Hermiona ostatnio miała grypę żołądkową, ciągle wymiotowała i słabo się czuła.
Pewnego styczniowego wieczora Smok znalazł trzęsącą się od płaczu Hermionę siedzącą w rogu łazienki pod ścianą, była kompletnie roztrzęsiona, twarz miała ukrytą w dłoniach, a obok niej leżało coś na wzór mugolskiego termometru.
-Hermiona? Co się stało? – usiadł obok niej i otoczył ją ramieniem.
Spojrzał na przedmiot, który ukazywał dwie kreski.
-Co to znaczy? – Draco pytał ją ze zmarszczonymi brwiami.
-Ja.. ja... Jess-tt-em w cią-żżż-yy – rozpłakała się na dobre
Draco był zdezorientowany, na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Wyszedł z łazienki i podał Hermionie eliksir na uspokojenie, po kilku minutach już nie płakała.
-I co teraz kochanie?
-Ja nie wiem, nie wiem nawet czyje to dziecko.. Rozumiesz? Może być twoje, albo Kruma.. Przecież mnie zgwałcił, jeśli to będzie dziecko tego pieprzonego Kruma to patrząc na nie, będę miała przed oczami najgorszy dzień swojego życia, nie chcę tego dziecka..
-Skarbie – ujął jej twarz w dłonie – ale to może być moje dziecko. Nie możesz myśleć pesymistycznie. A teraz chodź. Idziemy do pani Pomfrey.
Draco zaprowadził ukochaną do pielęgniarki, która potwierdziła ciążę dziewczyny, wszystko wskazywało na to, że jest w drugim miesiącu, a więc musiała zajść w listopadzie, w którym zgwałcił ją Krum, ale również kochała się wtedy z Draconem. Wrócili razem do dormitorium, Hermiona wypiła eliksir na sen, a Draco poszedł do Blaise'a, bo przed kim miał się wygadać jak nie przed nim?
Draco i Hermiona leżeli w łóżku, blondyn trzymał rękę na brzuchu, a dziecko już zaczynało się poruszać, ciąża nie była zagrożona ani nie było żadnych komplikacji, jeszcze trochę i nastanie lipiec, czyli miesiąc porodu, co prawda mieli jeszcze cztery miesiące, ale Hermiona musiała powiadomić o ciąży rodziców, a z tym się okropnie ociągała. Pogoda była ciepła i para coraz więcej czasu spędzała na świeżym powietrzu. Blondyn rozmawiał do brzucha, miał nadzieję, że to będzie jego dziecko, nie zniósłby bólu Hermiony, a dla niego byłoby to ogromne rozczarowanie, nigdy nie myślał, że w tak młodym wieku zostanie ojcem. Jednego był pewien, musi być lepszy od swojego ojca.
Hermiona leżała tyłem do ukochanego.
-Kochanie – szepnął jej do ucha – będę cię kochał i nasze dziecko, nawet jeśli okaże się, że to dziecko Kruma, nie zostawię was, kocham ciebie i tego maluszka, postaram się je wychować najlepiej jak będę potrafił – po czym złożył jej czuły pocałunek w szyję.
Gryfonka odwróciła się do niego przodem i zatopiła swoje usta w jego. Draco położył się na plecach, a ona położyła głowę na jego nagim torsie i tak przytulona zasnęła pełna obaw, troski, bała się, że mimo zapewnień jej ukochanego, może się załamać, gdy się okaże, że to nie jego dziecko.
-Draco ja zaprosiłam parę osób na Sylwestra, ale nie wiem czy zniesiesz ich towarzystwo…
-Kogo?
-Harry'ego, Ginny, Freda i Georga.
-W porządku.
Hermiona wybałuszyła na niego oczu.
-Mam nadzieję, że nie żartujesz.. Rodzice jadą gdzieś do lokalu, a mam nadzieję, że skołujesz odrobinę Ognistej – uśmiechnęła się do niego znacząco.
Draco przytaknął tylko.
Od czasów bójki Draco nie kontaktował się z Diabłem, w jego uszach wciąż dźwięczały jego słowa, obrażał Hermionę, a to było dla niego bolesne.
W Sylwestra nie było żadnych zgrzytów, Malfoy nie kłócił się z nikim, a oni też go tolerowali. No cóż, alkohol zbliża wszystkich, zachichotała na swoją myśl Hermiona. W Nowy Rok wszyscy obudzili się z ogromnym kacem, ale na szczęście Draco miał zapasy eliksiru. Za parę dni mieli wracać do Hogwartu.
Minęło już parę dni od powrotu z przerwy świątecznej, całą przyrodę nadal pokrywała gruba warstwa białego puchu, pogoda była mroźna, takiej zimy jeszcze nikt nie pamiętał z uczniów. Hermiona ostatnio miała grypę żołądkową, ciągle wymiotowała i słabo się czuła.
Pewnego styczniowego wieczora Smok znalazł trzęsącą się od płaczu Hermionę siedzącą w rogu łazienki pod ścianą, była kompletnie roztrzęsiona, twarz miała ukrytą w dłoniach, a obok niej leżało coś na wzór mugolskiego termometru.
-Hermiona? Co się stało? – usiadł obok niej i otoczył ją ramieniem.
Spojrzał na przedmiot, który ukazywał dwie kreski.
-Co to znaczy? – Draco pytał ją ze zmarszczonymi brwiami.
-Ja.. ja... Jess-tt-em w cią-żżż-yy – rozpłakała się na dobre
Draco był zdezorientowany, na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Wyszedł z łazienki i podał Hermionie eliksir na uspokojenie, po kilku minutach już nie płakała.
-I co teraz kochanie?
-Ja nie wiem, nie wiem nawet czyje to dziecko.. Rozumiesz? Może być twoje, albo Kruma.. Przecież mnie zgwałcił, jeśli to będzie dziecko tego pieprzonego Kruma to patrząc na nie, będę miała przed oczami najgorszy dzień swojego życia, nie chcę tego dziecka..
-Skarbie – ujął jej twarz w dłonie – ale to może być moje dziecko. Nie możesz myśleć pesymistycznie. A teraz chodź. Idziemy do pani Pomfrey.
Draco zaprowadził ukochaną do pielęgniarki, która potwierdziła ciążę dziewczyny, wszystko wskazywało na to, że jest w drugim miesiącu, a więc musiała zajść w listopadzie, w którym zgwałcił ją Krum, ale również kochała się wtedy z Draconem. Wrócili razem do dormitorium, Hermiona wypiła eliksir na sen, a Draco poszedł do Blaise'a, bo przed kim miał się wygadać jak nie przed nim?
-Diable, przepraszam, byłem wkurwiony..
-Stary, to ja przepraszam, nazwałem Hermionę tak jak nie powinienem.
Chłopacy uścisnęli sobie ręce. Draco siedział z Blaisem w jego pokoju, Smok rzucił zaklęcie wygłuszające, aby nikt ich nie słyszał i opowiedział mu o wszystkim, o gwałcie Hermiony przez tego od astronomii, o tym, że są parą i o ciąży dziewczyny.
-I co ja mam zrobić? – spytał Smok.
-Ja bym spieprzał gdzie pieprz rośnie, jeszcze masz zamiar wychowywać obcego dzieciaka?
-Blaise.. Ja kocham Hermionę i to może być równie dobrze moje dziecko, nie mogę jej zostawić.
-Sorry Smoku.
Draco rozmawiał jeszcze długo z Bleisem i poszedł do Hermiony, przytulił ją mono do siebie i próbował zasnąć co przychodziło mu z trudem. A co będzie jeśli śmierciożercy się dowiedzą? Przecież oni ją zabiją.. i dziecko.
Nastolatkowie żyli w ciągłym stresie, Hermiona złożyła doniesienie na Kruma u Snape'a, który został wyrzucony ze szkoły i umieszczony w Azkabanie, nie musieli długo na niego nalegać, sam się przyznał. W tym roku czekały jeszcze przecież Hermionę i Draco OWTM-y, a wiadomo każdy chciał jej zdać jak najlepiej, w dodatku Snape kazał ukrywać Hermionie ciąże, co było dla niej trudne, bo jej brzuszek coraz bardziej się uwydatniał, musiała nosić bardzo szerokie i rozciągnięte swetry. Szkoła huczała na temat plotek, że Hermiona sama się oddała Krumowi.
-Stary, to ja przepraszam, nazwałem Hermionę tak jak nie powinienem.
Chłopacy uścisnęli sobie ręce. Draco siedział z Blaisem w jego pokoju, Smok rzucił zaklęcie wygłuszające, aby nikt ich nie słyszał i opowiedział mu o wszystkim, o gwałcie Hermiony przez tego od astronomii, o tym, że są parą i o ciąży dziewczyny.
-I co ja mam zrobić? – spytał Smok.
-Ja bym spieprzał gdzie pieprz rośnie, jeszcze masz zamiar wychowywać obcego dzieciaka?
-Blaise.. Ja kocham Hermionę i to może być równie dobrze moje dziecko, nie mogę jej zostawić.
-Sorry Smoku.
Draco rozmawiał jeszcze długo z Bleisem i poszedł do Hermiony, przytulił ją mono do siebie i próbował zasnąć co przychodziło mu z trudem. A co będzie jeśli śmierciożercy się dowiedzą? Przecież oni ją zabiją.. i dziecko.
Nastolatkowie żyli w ciągłym stresie, Hermiona złożyła doniesienie na Kruma u Snape'a, który został wyrzucony ze szkoły i umieszczony w Azkabanie, nie musieli długo na niego nalegać, sam się przyznał. W tym roku czekały jeszcze przecież Hermionę i Draco OWTM-y, a wiadomo każdy chciał jej zdać jak najlepiej, w dodatku Snape kazał ukrywać Hermionie ciąże, co było dla niej trudne, bo jej brzuszek coraz bardziej się uwydatniał, musiała nosić bardzo szerokie i rozciągnięte swetry. Szkoła huczała na temat plotek, że Hermiona sama się oddała Krumowi.
Draco i Hermiona leżeli w łóżku, blondyn trzymał rękę na brzuchu, a dziecko już zaczynało się poruszać, ciąża nie była zagrożona ani nie było żadnych komplikacji, jeszcze trochę i nastanie lipiec, czyli miesiąc porodu, co prawda mieli jeszcze cztery miesiące, ale Hermiona musiała powiadomić o ciąży rodziców, a z tym się okropnie ociągała. Pogoda była ciepła i para coraz więcej czasu spędzała na świeżym powietrzu. Blondyn rozmawiał do brzucha, miał nadzieję, że to będzie jego dziecko, nie zniósłby bólu Hermiony, a dla niego byłoby to ogromne rozczarowanie, nigdy nie myślał, że w tak młodym wieku zostanie ojcem. Jednego był pewien, musi być lepszy od swojego ojca.
Hermiona leżała tyłem do ukochanego.
-Kochanie – szepnął jej do ucha – będę cię kochał i nasze dziecko, nawet jeśli okaże się, że to dziecko Kruma, nie zostawię was, kocham ciebie i tego maluszka, postaram się je wychować najlepiej jak będę potrafił – po czym złożył jej czuły pocałunek w szyję.
Gryfonka odwróciła się do niego przodem i zatopiła swoje usta w jego. Draco położył się na plecach, a ona położyła głowę na jego nagim torsie i tak przytulona zasnęła pełna obaw, troski, bała się, że mimo zapewnień jej ukochanego, może się załamać, gdy się okaże, że to nie jego dziecko.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XXII: Najszczęśliwszy dzień w życiu
Święta już się skończyły, na Sylwestra zaprosiła do siebie Harrego
z Ginny, bliźniaków Weasley i oczywiście był już u niej Draco. Nie
wiedziała jak jej przyjaciele zareagują na widok Ślizgona i na
wiadomość o tym, że są razem, ale ona nie potrafiła wybrać pomiędzy
nim a przyjaciółmi. Zaraz po świętach wybrała się do sklepów, aby
kupić Draconowi zaległy prezent, kupiłaby mu to samo, ale przecież
on by tego nigdy nie założył, a po drugie nie chciała po nim
papugować. Zdecydowała się na dość drogie i dobre męskie perfumy.
Była zadowolona z zakupu i zaraz po powrocie do domu wręczyła mu
prezent. Blondynowi zapach się spodobał, był podobny do tych,
których używał zawsze.
-Draco ja zaprosiłam parę osób na Sylwestra, ale nie wiem czy zniesiesz ich towarzystwo…
-Kogo?
-Harry'ego, Ginny, Freda i Georga.
-W porządku.
Hermiona wybałuszyła na niego oczu.
-Mam nadzieję, że nie żartujesz.. Rodzice jadą gdzieś do lokalu, a mam nadzieję, że skołujesz odrobinę Ognistej – uśmiechnęła się do niego znacząco.
Draco przytaknął tylko.
Od czasów bójki Draco nie kontaktował się z Diabłem, w jego uszach wciąż dźwięczały jego słowa, obrażał Hermionę, a to było dla niego bolesne.
W Sylwestra nie było żadnych zgrzytów, Malfoy nie kłócił się z nikim, a oni też go tolerowali. No cóż, alkohol zbliża wszystkich, zachichotała na swoją myśl Hermiona. W Nowy Rok wszyscy obudzili się z ogromnym kacem, ale na szczęście Draco miał zapasy eliksiru. Za parę dni mieli wracać do Hogwartu.
Minęło już parę dni od powrotu z przerwy świątecznej, całą przyrodę nadal pokrywała gruba warstwa białego puchu, pogoda była mroźna, takiej zimy jeszcze nikt nie pamiętał z uczniów. Hermiona ostatnio miała grypę żołądkową, ciągle wymiotowała i słabo się czuła.
Pewnego styczniowego wieczora Smok znalazł trzęsącą się od płaczu Hermionę siedzącą w rogu łazienki pod ścianą, była kompletnie roztrzęsiona, twarz miała ukrytą w dłoniach, a obok niej leżało coś na wzór mugolskiego termometru.
-Hermiona? Co się stało? – usiadł obok niej i otoczył ją ramieniem.
Spojrzał na przedmiot, który ukazywał dwie kreski.
-Co to znaczy? – Draco pytał ją ze zmarszczonymi brwiami.
-Ja.. ja... Jess-tt-em w cią-żżż-yy – rozpłakała się na dobre
Draco był zdezorientowany, na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Wyszedł z łazienki i podał Hermionie eliksir na uspokojenie, po kilku minutach już nie płakała.
-I co teraz kochanie?
-Ja nie wiem, nie wiem nawet czyje to dziecko.. Rozumiesz? Może być twoje, albo Kruma.. Przecież mnie zgwałcił, jeśli to będzie dziecko tego pieprzonego Kruma to patrząc na nie, będę miała przed oczami najgorszy dzień swojego życia, nie chcę tego dziecka..
-Skarbie – ujął jej twarz w dłonie – ale to może być moje dziecko. Nie możesz myśleć pesymistycznie. A teraz chodź. Idziemy do pani Pomfrey.
Draco zaprowadził ukochaną do pielęgniarki, która potwierdziła ciążę dziewczyny, wszystko wskazywało na to, że jest w drugim miesiącu, a więc musiała zajść w listopadzie, w którym zgwałcił ją Krum, ale również kochała się wtedy z Draconem. Wrócili razem do dormitorium, Hermiona wypiła eliksir na sen, a Draco poszedł do Blaise'a, bo przed kim miał się wygadać jak nie przed nim?
Draco i Hermiona leżeli w łóżku, blondyn trzymał rękę na brzuchu, a dziecko już zaczynało się poruszać, ciąża nie była zagrożona ani nie było żadnych komplikacji, jeszcze trochę i nastanie lipiec, czyli miesiąc porodu, co prawda mieli jeszcze cztery miesiące, ale Hermiona musiała powiadomić o ciąży rodziców, a z tym się okropnie ociągała. Pogoda była ciepła i para coraz więcej czasu spędzała na świeżym powietrzu. Blondyn rozmawiał do brzucha, miał nadzieję, że to będzie jego dziecko, nie zniósłby bólu Hermiony, a dla niego byłoby to ogromne rozczarowanie, nigdy nie myślał, że w tak młodym wieku zostanie ojcem. Jednego był pewien, musi być lepszy od swojego ojca.
Hermiona leżała tyłem do ukochanego.
-Kochanie – szepnął jej do ucha – będę cię kochał i nasze dziecko, nawet jeśli okaże się, że to dziecko Kruma, nie zostawię was, kocham ciebie i tego maluszka, postaram się je wychować najlepiej jak będę potrafił – po czym złożył jej czuły pocałunek w szyję.
Gryfonka odwróciła się do niego przodem i zatopiła swoje usta w jego. Draco położył się na plecach, a ona położyła głowę na jego nagim torsie i tak przytulona zasnęła pełna obaw, troski, bała się, że mimo zapewnień jej ukochanego, może się załamać, gdy się okaże, że to nie jego dziecko.
-Draco ja zaprosiłam parę osób na Sylwestra, ale nie wiem czy zniesiesz ich towarzystwo…
-Kogo?
-Harry'ego, Ginny, Freda i Georga.
-W porządku.
Hermiona wybałuszyła na niego oczu.
-Mam nadzieję, że nie żartujesz.. Rodzice jadą gdzieś do lokalu, a mam nadzieję, że skołujesz odrobinę Ognistej – uśmiechnęła się do niego znacząco.
Draco przytaknął tylko.
Od czasów bójki Draco nie kontaktował się z Diabłem, w jego uszach wciąż dźwięczały jego słowa, obrażał Hermionę, a to było dla niego bolesne.
W Sylwestra nie było żadnych zgrzytów, Malfoy nie kłócił się z nikim, a oni też go tolerowali. No cóż, alkohol zbliża wszystkich, zachichotała na swoją myśl Hermiona. W Nowy Rok wszyscy obudzili się z ogromnym kacem, ale na szczęście Draco miał zapasy eliksiru. Za parę dni mieli wracać do Hogwartu.
Minęło już parę dni od powrotu z przerwy świątecznej, całą przyrodę nadal pokrywała gruba warstwa białego puchu, pogoda była mroźna, takiej zimy jeszcze nikt nie pamiętał z uczniów. Hermiona ostatnio miała grypę żołądkową, ciągle wymiotowała i słabo się czuła.
Pewnego styczniowego wieczora Smok znalazł trzęsącą się od płaczu Hermionę siedzącą w rogu łazienki pod ścianą, była kompletnie roztrzęsiona, twarz miała ukrytą w dłoniach, a obok niej leżało coś na wzór mugolskiego termometru.
-Hermiona? Co się stało? – usiadł obok niej i otoczył ją ramieniem.
Spojrzał na przedmiot, który ukazywał dwie kreski.
-Co to znaczy? – Draco pytał ją ze zmarszczonymi brwiami.
-Ja.. ja... Jess-tt-em w cią-żżż-yy – rozpłakała się na dobre
Draco był zdezorientowany, na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Wyszedł z łazienki i podał Hermionie eliksir na uspokojenie, po kilku minutach już nie płakała.
-I co teraz kochanie?
-Ja nie wiem, nie wiem nawet czyje to dziecko.. Rozumiesz? Może być twoje, albo Kruma.. Przecież mnie zgwałcił, jeśli to będzie dziecko tego pieprzonego Kruma to patrząc na nie, będę miała przed oczami najgorszy dzień swojego życia, nie chcę tego dziecka..
-Skarbie – ujął jej twarz w dłonie – ale to może być moje dziecko. Nie możesz myśleć pesymistycznie. A teraz chodź. Idziemy do pani Pomfrey.
Draco zaprowadził ukochaną do pielęgniarki, która potwierdziła ciążę dziewczyny, wszystko wskazywało na to, że jest w drugim miesiącu, a więc musiała zajść w listopadzie, w którym zgwałcił ją Krum, ale również kochała się wtedy z Draconem. Wrócili razem do dormitorium, Hermiona wypiła eliksir na sen, a Draco poszedł do Blaise'a, bo przed kim miał się wygadać jak nie przed nim?
-Diable, przepraszam, byłem wkurwiony..
-Stary, to ja przepraszam, nazwałem Hermionę tak jak nie powinienem.
Chłopacy uścisnęli sobie ręce. Draco siedział z Blaisem w jego pokoju, Smok rzucił zaklęcie wygłuszające, aby nikt ich nie słyszał i opowiedział mu o wszystkim, o gwałcie Hermiony przez tego od astronomii, o tym, że są parą i o ciąży dziewczyny.
-I co ja mam zrobić? – spytał Smok.
-Ja bym spieprzał gdzie pieprz rośnie, jeszcze masz zamiar wychowywać obcego dzieciaka?
-Blaise.. Ja kocham Hermionę i to może być równie dobrze moje dziecko, nie mogę jej zostawić.
-Sorry Smoku.
Draco rozmawiał jeszcze długo z Bleisem i poszedł do Hermiony, przytulił ją mono do siebie i próbował zasnąć co przychodziło mu z trudem. A co będzie jeśli śmierciożercy się dowiedzą? Przecież oni ją zabiją.. i dziecko.
Nastolatkowie żyli w ciągłym stresie, Hermiona złożyła doniesienie na Kruma u Snape'a, który został wyrzucony ze szkoły i umieszczony w Azkabanie, nie musieli długo na niego nalegać, sam się przyznał. W tym roku czekały jeszcze przecież Hermionę i Draco OWTM-y, a wiadomo każdy chciał jej zdać jak najlepiej, w dodatku Snape kazał ukrywać Hermionie ciąże, co było dla niej trudne, bo jej brzuszek coraz bardziej się uwydatniał, musiała nosić bardzo szerokie i rozciągnięte swetry. Szkoła huczała na temat plotek, że Hermiona sama się oddała Krumowi.
-Stary, to ja przepraszam, nazwałem Hermionę tak jak nie powinienem.
Chłopacy uścisnęli sobie ręce. Draco siedział z Blaisem w jego pokoju, Smok rzucił zaklęcie wygłuszające, aby nikt ich nie słyszał i opowiedział mu o wszystkim, o gwałcie Hermiony przez tego od astronomii, o tym, że są parą i o ciąży dziewczyny.
-I co ja mam zrobić? – spytał Smok.
-Ja bym spieprzał gdzie pieprz rośnie, jeszcze masz zamiar wychowywać obcego dzieciaka?
-Blaise.. Ja kocham Hermionę i to może być równie dobrze moje dziecko, nie mogę jej zostawić.
-Sorry Smoku.
Draco rozmawiał jeszcze długo z Bleisem i poszedł do Hermiony, przytulił ją mono do siebie i próbował zasnąć co przychodziło mu z trudem. A co będzie jeśli śmierciożercy się dowiedzą? Przecież oni ją zabiją.. i dziecko.
Nastolatkowie żyli w ciągłym stresie, Hermiona złożyła doniesienie na Kruma u Snape'a, który został wyrzucony ze szkoły i umieszczony w Azkabanie, nie musieli długo na niego nalegać, sam się przyznał. W tym roku czekały jeszcze przecież Hermionę i Draco OWTM-y, a wiadomo każdy chciał jej zdać jak najlepiej, w dodatku Snape kazał ukrywać Hermionie ciąże, co było dla niej trudne, bo jej brzuszek coraz bardziej się uwydatniał, musiała nosić bardzo szerokie i rozciągnięte swetry. Szkoła huczała na temat plotek, że Hermiona sama się oddała Krumowi.
Draco i Hermiona leżeli w łóżku, blondyn trzymał rękę na brzuchu, a dziecko już zaczynało się poruszać, ciąża nie była zagrożona ani nie było żadnych komplikacji, jeszcze trochę i nastanie lipiec, czyli miesiąc porodu, co prawda mieli jeszcze cztery miesiące, ale Hermiona musiała powiadomić o ciąży rodziców, a z tym się okropnie ociągała. Pogoda była ciepła i para coraz więcej czasu spędzała na świeżym powietrzu. Blondyn rozmawiał do brzucha, miał nadzieję, że to będzie jego dziecko, nie zniósłby bólu Hermiony, a dla niego byłoby to ogromne rozczarowanie, nigdy nie myślał, że w tak młodym wieku zostanie ojcem. Jednego był pewien, musi być lepszy od swojego ojca.
Hermiona leżała tyłem do ukochanego.
-Kochanie – szepnął jej do ucha – będę cię kochał i nasze dziecko, nawet jeśli okaże się, że to dziecko Kruma, nie zostawię was, kocham ciebie i tego maluszka, postaram się je wychować najlepiej jak będę potrafił – po czym złożył jej czuły pocałunek w szyję.
Gryfonka odwróciła się do niego przodem i zatopiła swoje usta w jego. Draco położył się na plecach, a ona położyła głowę na jego nagim torsie i tak przytulona zasnęła pełna obaw, troski, bała się, że mimo zapewnień jej ukochanego, może się załamać, gdy się okaże, że to nie jego dziecko.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XXIII: Poród i zniknięcie
Po dłuższym czasie limuzyna zatrzymała się przed domem Hermiony rodziców. Na parapecie siedziała sowa, która przyleciała z Prorokiem Codziennym. Wleciała za nimi do domu. Szatynka nalała wody w małą miseczkę, a w drugą nasypała ziarenek słonecznika. Draco wziął gazetę do rąk i śledził tekst wzrokiem.
-Złapali wszystkich śmierciożerców i zamknęli w Azkabanie! – wykrzyknął z radością.
Wstał, uniósł ukochaną i okręcił się wraz z nią dookoła własnej osi.
Narzeczeństwo udało się do pokoju i szybko zasnęli podekscytowani dzisiejszymi wydarzeniami.
Nadszedł dzień powrotu do Hogwartu, rozpoczynały się OWTM-y,
wszyscy zdający musieli być dzień wcześniej obecni w szkole. Ten
dzień minął każdemu szybko. Hermiona siedziała do nocy w bibliotece
i pilnie powtarzała sobie najważniejsze wiadomości z każdej
dziedziny. Nagle ktoś za nią stanął i chwycił za ramiona,
wystraszona dziewczyna obróciła się gwałtownie do tyłu i dostrzegła
stalowo-niebieskie oczy, a serce nadal biło jej jak oszalałe.
-Kochanie, chodź już do łóżka – mruczał jej do ucha blondyn.
-Dracuś boi się sam spać? – zachichotała szatynka.
-Tylko nie Dracuś! – powiedział z obrażoną miną.
-Zaraz przyjdę – uśmiechnęła się – a teraz idź sobie, bo nie przyjdę wcale.
Draco odwrócił się na pięcie i poszedł do dormitorium. Hermiona siedziała jeszcze dziesięć minut, oczy same jej się zamykały, weszła bez wahania do pokoju Ślizgona. Na Dracona łóżku siedziała mopsica.
-Co ona tu robi?! – krzyknęła mocno wkurzona Hermiona.
-Dracuś mi się oświadczył – Pansy pokazywała pierścionek zdenerwowanej szatynce chichocząc.
-Hermiona nie słuchaj jej, tylko Ciebie kocham, wiesz o tym. – podszedł do niej i przytulił ją.
Gryfonka nie wytrzymała, złość przepełniała ją całą i nie mogła się pohamować, chwyciła mopsicę za włosy i ciągnąc ją wyrzuciła za drzwi.
-Daj nam spokój, ty głupia i tępa DZIWKO! – wrzasnęła zazwyczaj grzeczna dziewczyna.
Szatynka wróciła do pokoju, ręce jej się trzęsły z nerwów, nie dowierzała dlaczego to zrobiła, przecież nie powinna się zniżać do jej poziomu, ale cóż. Zdarza się najlepszym.
-Ktoś jest zazdrosny? – szeptał jej do ucha stojąc za nią i przytulając w tali.
-Dzisiaj śpię u siebie – powiedziała lodowatym tonem.
Wyplątała się z uścisku Ślizgona i poszła do siebie. Nie upłynęło dziesięć minut, a w jej pokoju znajdował się blondyn.
-Kochanie przecież to nie moja wina, chodź do mnie spać. – mówił niemal błagalnym tonem. – Mogę się położyć obok?
Szatynka tylko się uśmiechnęła, co oznaczało dla Draco przyzwolenie, minęło kilka sekund, a on już przytulał ją do siebie od tyłu i szeptał jak bardzo ją kocha. Hermiona zasnęła wtulona w blondyna.
-Kochanie, chodź już do łóżka – mruczał jej do ucha blondyn.
-Dracuś boi się sam spać? – zachichotała szatynka.
-Tylko nie Dracuś! – powiedział z obrażoną miną.
-Zaraz przyjdę – uśmiechnęła się – a teraz idź sobie, bo nie przyjdę wcale.
Draco odwrócił się na pięcie i poszedł do dormitorium. Hermiona siedziała jeszcze dziesięć minut, oczy same jej się zamykały, weszła bez wahania do pokoju Ślizgona. Na Dracona łóżku siedziała mopsica.
-Co ona tu robi?! – krzyknęła mocno wkurzona Hermiona.
-Dracuś mi się oświadczył – Pansy pokazywała pierścionek zdenerwowanej szatynce chichocząc.
-Hermiona nie słuchaj jej, tylko Ciebie kocham, wiesz o tym. – podszedł do niej i przytulił ją.
Gryfonka nie wytrzymała, złość przepełniała ją całą i nie mogła się pohamować, chwyciła mopsicę za włosy i ciągnąc ją wyrzuciła za drzwi.
-Daj nam spokój, ty głupia i tępa DZIWKO! – wrzasnęła zazwyczaj grzeczna dziewczyna.
Szatynka wróciła do pokoju, ręce jej się trzęsły z nerwów, nie dowierzała dlaczego to zrobiła, przecież nie powinna się zniżać do jej poziomu, ale cóż. Zdarza się najlepszym.
-Ktoś jest zazdrosny? – szeptał jej do ucha stojąc za nią i przytulając w tali.
-Dzisiaj śpię u siebie – powiedziała lodowatym tonem.
Wyplątała się z uścisku Ślizgona i poszła do siebie. Nie upłynęło dziesięć minut, a w jej pokoju znajdował się blondyn.
-Kochanie przecież to nie moja wina, chodź do mnie spać. – mówił niemal błagalnym tonem. – Mogę się położyć obok?
Szatynka tylko się uśmiechnęła, co oznaczało dla Draco przyzwolenie, minęło kilka sekund, a on już przytulał ją do siebie od tyłu i szeptał jak bardzo ją kocha. Hermiona zasnęła wtulona w blondyna.
Dzień OWTM-ów był najgorszym dniem dla siódmoklasistów.
Wszyscy chodzili poddenerwowani i prawie nikt nic nie jadł,
Hermiona powtarzała sobie cały materiał, zaniedbała trochę szkołę
przez ciążę, ale musiała zdać jak najlepiej potrafi. Draco był
spokojniejszy, ale również się martwił, od tych egzaminów zależy
ich przyszłość. Gryfonka siedziała narzeczonemu na kolanach i
starała się opanować trzęsące ręce.
Hermiona po OWTM-ach była szczęśliwa, nie musiała już się
tak bardzo uczyć, tylko czekać na narodziny dziecka i przeprowadzkę
do Malfoy Manor. Po zakończeniu egzaminów szatynka stwierdziła, że
nie były nawet takie trudne, większość odpowiedzi pamiętała z
poprzednich lat nauki. Pogoda była coraz bardziej sprzyjająca
spacerom, więc przyszła pani Malfoy wraz z narzeczonym wybrała się
na spacer po błoniach, rozmawiali na temat OWTM-ów, dziecka, ślubu,
remontu i poruszali jeszcze wiele ważnych kwestii.
Nadszedł koniec roku szkolnego, okazało się, że zarówno
panna Granger jak i pan Malfoy zdali niemal wszystkie przedmioty na
ocenę „Wybitny” co było powodem ich radości. Za kilka godzin pociąg
Hogwart-Londyn będzie już w drodze do domu i być może nigdy już nie
wróci do tej szkoły. Po ceremonii rozdania świadectw i pożegnalnym
obiedzie Gryfonka po raz ostatni udała się do Pokoju Wspólnego
Gryfonów, aby najlepiej zapamiętać każdy szczegół, gdy z niego
wychodziła łzy spływały jej po policzkach, wiele by dała, aby
jeszcze tu wrócić. Następnie udała się do Pokoi dla Prefektów
Naczelnych i usiadła na łóżku. Ma tyle wspaniałych wspomnień z tym
łóżkiem. W nim śpiąc z Draco, tak naprawdę poznała Dracona, który
po chwili wszedł do pokoju, otarł łzy szatynki i przytulił do
siebie.
-Ja też będę tęsknił za tym miejscem kochanie – pocałował ją czule w czoło. – Chodźmy już, bo nam pociąg odjedzie.
Wziął ich walizki i poszli w kierunku zbiórki, aby przedostać się przez jezioro na peron.
-Ja też będę tęsknił za tym miejscem kochanie – pocałował ją czule w czoło. – Chodźmy już, bo nam pociąg odjedzie.
Wziął ich walizki i poszli w kierunku zbiórki, aby przedostać się przez jezioro na peron.
Szatynka złapała się za brzuch.
-Chyba się zaczęło – powiedziała do Dracona zdenerwowana.
Chwycił ją za rękę i zmaterializowali się przy Szpitalu św. Munga, pielęgniarka szybko wzięła wózek inwalidzki i zawiozła szatynkę do pokoju, przebrała ją w krótką koszulkę do porodu i zawiozła na salę porodową na której czekał już Draco ubrany w fartuch. Hermiona leżała już na łóżku i zaczynała rodzić, a narzeczony wspierał ją i trzymał za rękę, a nawet ocierał pot z jej czoła. W pewnym momencie Hermiona tak ścisnęła jego dłoń, że czuł jakby za chwilę miała mu ją złamać. Po kilku godzinach ciężkiego porodu został uznany za zakończony, a młodej matce podano zawiniątko, które przytuliła do siebie i było jej synkiem, spojrzała na Dracona i widziała w jego oczach rozczarowanie. Dziecko miało kruczoczarne włosy i żadnego podobieństwa do jej przyszłego męża. Blondyn ścisnął usta w cienką linię i wybiegł ze szpitala.
-Chyba się zaczęło – powiedziała do Dracona zdenerwowana.
Chwycił ją za rękę i zmaterializowali się przy Szpitalu św. Munga, pielęgniarka szybko wzięła wózek inwalidzki i zawiozła szatynkę do pokoju, przebrała ją w krótką koszulkę do porodu i zawiozła na salę porodową na której czekał już Draco ubrany w fartuch. Hermiona leżała już na łóżku i zaczynała rodzić, a narzeczony wspierał ją i trzymał za rękę, a nawet ocierał pot z jej czoła. W pewnym momencie Hermiona tak ścisnęła jego dłoń, że czuł jakby za chwilę miała mu ją złamać. Po kilku godzinach ciężkiego porodu został uznany za zakończony, a młodej matce podano zawiniątko, które przytuliła do siebie i było jej synkiem, spojrzała na Dracona i widziała w jego oczach rozczarowanie. Dziecko miało kruczoczarne włosy i żadnego podobieństwa do jej przyszłego męża. Blondyn ścisnął usta w cienką linię i wybiegł ze szpitala.
Szatynka wyszła ze szpitala z dzieckiem i aportowała się do
rodziców, którzy często ją odwiedzali w szpitalu. Hermiona weszła
do domu, jej twarz była zapłakana, przecież jej obiecał! Obiecał,
że nie opuści bez względu na to, czy to będzie jego dziecko czy
nie! Dziewczyna była rozczarowana jego zachowaniem, było jej
przykro, nie ufała już tym momencie Draconowi, targała nią złość.
-Żadnych wieści od Draco? – spytała zatroskana rodzicielka Hermiony.
-Nie – Hermiona załkała głośno. – Obiecał mi i nie dotrzymał słowa.
-Żadnych wieści od Draco? – spytała zatroskana rodzicielka Hermiony.
-Nie – Hermiona załkała głośno. – Obiecał mi i nie dotrzymał słowa.
Dziewczyna nie mogła się pozbierać po odejściu Draco, zapakowała pierścionek zaręczynowy w pudełeczko, wsadziła w kopertę i napisała na niej „Draco Malfoy” i wsadziła w dziobek sowie, która od razu wyleciała z domu. Była przekonana, że znajdzie go, w sercu miała cichą nadzieję, że wróci, ale wygasła po 3 tygodniach nieobecności. W jej pokoju zmaterializował się Draco.
-Mam coś dla nas! Nie krzycz, nie złość się, kocham cię! Szukałem czegoś co może odmienić nasze życie.
~*~*~*~*~*~*~
Rozdział XXIV: Prastara magia
Hermionie do oczu napłynęły łzy, targał nią gniew, jak on ja mógł
tak zostawić na trzy tygodnie?! Jak?! Była pewna, że już jej nie
kochał, a on nagle pojawia się w domu i wyznaje jej miłość.
-Ty podły Draconie Malfoyu! - Hermiona podeszła blisko niego - Masz czelność tu przychodzić?! Wynoś się! W tej chwili! - dziewczyna podeszła blisko i wymierzyła mu siarczysty policzek, po czym puściła się biegiem po schodach do góry, do przytulnego pokoju swojego synka Charlsa.
Jego pokój był urządzony w błękitnej tonacji. Ściany pokrywała jasna tapeta z błękitnymi pluszakami, a mebelki były białe z jasnoniebieskimi zdobieniami.
Hermiona wzięła synka na ręce z łóżeczka, usiadła na fotelu, przytuliła go do siebie, a łzy same popłynęły strumieniami. Przecież jej też było ciężko, że to nie dziecko Dracona. Nie było ani troche do niego podobne.
Draco nie wyszedł z domu szatynki, postanowił poszukać jej, poszedł na piętro i zobaczył ją siedzącą do niego tyłem i przytulającą dziecko do siebie. Wszedł do pokoju i położył rękę na jej ramieniu.
-Przepraszam, że tak zniknąłem, mogłem ci wyjaśnić... A teraz mnie wysłuchaj, przede wszystkim musimy zrobić badania DNA dziecko może być po prostu podobne do ciebie. Mogłaś mieć dominujące cechy, a jeśli się okaże.. - Hermiona mu nie pozwoliła dokończyć.
-A jeśli się okaże, że to twoje dziecko to wrócisz i będzie wspaniale jak kochająca się rodzina i będziesz udawał, że w ogóle nie uciekłeś, nie stchórzyłeś mimo że obiecałeś?! Wynocha! Nienawidzę cię! Nie chcę cię znać!
Blondyn ustąpił i teleportował się, nigdy nie pozwoli jej odejść, kocha ją. Jeszcze tu wróci.
Mijały dni, a Hermiona nie chciała widywać się z Draco, nie chciała go znać, nienawidziła go tak, jak za czasów szkolnych. Czuła się przez niego po raz kolejny poniżona. Zostawił ją, a jak się trochę podbudowała on wraca i wszystko niszczy. Jak zawsze, to powtarzało się już od pierwszego roku w Hogwarcie. Podczas braku Dracona poznała przystojnego bruneta o ciemnej karnacji, miał na imię Henry. Coraz więcej spędzała z nim czasu. Uwielbiała jego towarzystwo, był taki ciepły, nigdy jej nie uraził.
Szatynka wybrała się na spacer z Charlsem i Henrym. Synek spał smacznie w wózku, a przyjaciele siedzieli na ławce żwawo o czymś rozmawiając, cieszyła się z tego, że ma kogoś bliskiego z kim może porozmawiać.
-Hermiono, dlaczego z nim byłaś? Przecież cię ranił!
-Sama nie wiem, myślałam, że się kochamy.
-Ktoś taki jak on nie potrafi kochać Hermiono - wziął ją za rękę - zasługujesz na kogoś lepszego.
Henry zaczął całować szatynkę, poddała się temu przez chwilę po czym go odepchnęła, wstała i odjechała z wózkiem. Kogo ona oszukuje? Wciąż kocha Dracona!
Dziewczyna napisała list do ukochanego, zgodziła się na badania DNA choć nie wiadomo do czego mu to potrzebne. Po powrocie sowy blondyn zmaterializował się w jej pokoju. Szatynka podbiegła i wtuliła się w niego jak małe dziecko.
-Tak bardzo tęskniłam.
Jej ukochany przytulił ją do siebie i pocałował czule. Ten pocałunek był inny niż wcześniejszy z Henrym. Henry był zachłanny, a Draco czuły i delikatny. Blondyn poraz kolejny uklęknął i wyjął z kieszeni marynarki pudełeczko.
-Hermiono, moje uczucia się nie zmieniły co do ciebie. Zawszę będę cię kochał. Jesteś sensem mojego życia. Czy zgodzisz się po raz drugi zostać moją żoną?
Hermiona przykucnęła przy nim.
-Oczywiście! - krzyknęła uradowana i wtuliła się w niego.
Nazajutrz Hermiona, Draco i mały Charls udali się do szpitala, w którym robiono badania genetyczne. Oddali próbki śliny Draco i synka Hermiony.
-Za tydzień dowiecie się państwo czy jest to pana dziecko - uśmiechnęła się pokrzepiająco pielęgniarka.
Narzeczeństwo z maluchem udali się do domu, zjedli obiad. Szatynka poszła pozmywać, a Draco wziął Charlsa na ręce i przytulił do siebie, tak bardzo pragnął, żeby to było jego dziecko, bawił się z nim pluszakami. Po chwili chłopiec zasnął, a on złożył ojcowski pocałunek na jego czole. Dziewczyna wróciła i uśmiechnęła się na ten widok.
-Cudowny tatuś - zakpiła z niego.
Wzięła dziecko od narzeczonego i położyła go do łóżeczka, a sama usiadła mu na kolanach i zatopiła swoje usta w jego. Tak bardzo pragnęła jego pocałunków, on błądził po jej ciele rękoma, po 15 minutach gorących pocałunków znaleźli się w łóżku, ich ubrania były na podłodze, a nawet na lampie. Po skończonym stosunku Hermiona miała głowę położona na jego piersi i oddychała szybko.
Rano dostali wyniki badania genetycznego, Hermiona szybko rozerwała kopertę i po jej policzku spłynęła łza.
-To nie jest twoje dziecko... - powiedziała szeptem.
Draco wypuścił z siebie powietrze, podbiegł do szatynki i ją przytulił.
-I właśnie dlatego zniknąłem. Szukałem wyjścia, znalazłem prastare zaklęcie, ale musisz się na nie zgodzić. Polega ono na tym, że jako jestem twoim narzeczonym mogę rzucić na niego zaklęcie i stanie się podobny do mnie wyglądem i charakterem.
-Zgadzam się, ale nie może to zaszkodzić dziecku! -Ego, Draco Malfoy, Hermione Granger sponsus, volo infantem hereditavit in lineamentum.*
Draco zakończył zaklęcie, zaczął wiać zimny wiatr.
-Draco co się dzieje?! - pytała wystraszona Hermiona, wtulała się w niego.
Dziecko uniosło się delikatnie w górę, jego włosy nabrały platynowego koloru, rysy twarzy miał bardziej ostre, a gdy otworzył oczka dostrzec można było stalowoszare tęczówki, chłopiec opadł do łóżeczka. Hermiona podbiegła do niego i wzięła go na ręce, był idealny jak Draco, który teraz otoczył narzeczoną ramieniem i uśmiechał się do niej i synka dumny z siebie, a dziecko mocno przytulił do siebie, szatynkę pocałował.
-Ty podły Draconie Malfoyu! - Hermiona podeszła blisko niego - Masz czelność tu przychodzić?! Wynoś się! W tej chwili! - dziewczyna podeszła blisko i wymierzyła mu siarczysty policzek, po czym puściła się biegiem po schodach do góry, do przytulnego pokoju swojego synka Charlsa.
Jego pokój był urządzony w błękitnej tonacji. Ściany pokrywała jasna tapeta z błękitnymi pluszakami, a mebelki były białe z jasnoniebieskimi zdobieniami.
Hermiona wzięła synka na ręce z łóżeczka, usiadła na fotelu, przytuliła go do siebie, a łzy same popłynęły strumieniami. Przecież jej też było ciężko, że to nie dziecko Dracona. Nie było ani troche do niego podobne.
Draco nie wyszedł z domu szatynki, postanowił poszukać jej, poszedł na piętro i zobaczył ją siedzącą do niego tyłem i przytulającą dziecko do siebie. Wszedł do pokoju i położył rękę na jej ramieniu.
-Przepraszam, że tak zniknąłem, mogłem ci wyjaśnić... A teraz mnie wysłuchaj, przede wszystkim musimy zrobić badania DNA dziecko może być po prostu podobne do ciebie. Mogłaś mieć dominujące cechy, a jeśli się okaże.. - Hermiona mu nie pozwoliła dokończyć.
-A jeśli się okaże, że to twoje dziecko to wrócisz i będzie wspaniale jak kochająca się rodzina i będziesz udawał, że w ogóle nie uciekłeś, nie stchórzyłeś mimo że obiecałeś?! Wynocha! Nienawidzę cię! Nie chcę cię znać!
Blondyn ustąpił i teleportował się, nigdy nie pozwoli jej odejść, kocha ją. Jeszcze tu wróci.
Mijały dni, a Hermiona nie chciała widywać się z Draco, nie chciała go znać, nienawidziła go tak, jak za czasów szkolnych. Czuła się przez niego po raz kolejny poniżona. Zostawił ją, a jak się trochę podbudowała on wraca i wszystko niszczy. Jak zawsze, to powtarzało się już od pierwszego roku w Hogwarcie. Podczas braku Dracona poznała przystojnego bruneta o ciemnej karnacji, miał na imię Henry. Coraz więcej spędzała z nim czasu. Uwielbiała jego towarzystwo, był taki ciepły, nigdy jej nie uraził.
Szatynka wybrała się na spacer z Charlsem i Henrym. Synek spał smacznie w wózku, a przyjaciele siedzieli na ławce żwawo o czymś rozmawiając, cieszyła się z tego, że ma kogoś bliskiego z kim może porozmawiać.
-Hermiono, dlaczego z nim byłaś? Przecież cię ranił!
-Sama nie wiem, myślałam, że się kochamy.
-Ktoś taki jak on nie potrafi kochać Hermiono - wziął ją za rękę - zasługujesz na kogoś lepszego.
Henry zaczął całować szatynkę, poddała się temu przez chwilę po czym go odepchnęła, wstała i odjechała z wózkiem. Kogo ona oszukuje? Wciąż kocha Dracona!
Dziewczyna napisała list do ukochanego, zgodziła się na badania DNA choć nie wiadomo do czego mu to potrzebne. Po powrocie sowy blondyn zmaterializował się w jej pokoju. Szatynka podbiegła i wtuliła się w niego jak małe dziecko.
-Tak bardzo tęskniłam.
Jej ukochany przytulił ją do siebie i pocałował czule. Ten pocałunek był inny niż wcześniejszy z Henrym. Henry był zachłanny, a Draco czuły i delikatny. Blondyn poraz kolejny uklęknął i wyjął z kieszeni marynarki pudełeczko.
-Hermiono, moje uczucia się nie zmieniły co do ciebie. Zawszę będę cię kochał. Jesteś sensem mojego życia. Czy zgodzisz się po raz drugi zostać moją żoną?
Hermiona przykucnęła przy nim.
-Oczywiście! - krzyknęła uradowana i wtuliła się w niego.
Nazajutrz Hermiona, Draco i mały Charls udali się do szpitala, w którym robiono badania genetyczne. Oddali próbki śliny Draco i synka Hermiony.
-Za tydzień dowiecie się państwo czy jest to pana dziecko - uśmiechnęła się pokrzepiająco pielęgniarka.
Narzeczeństwo z maluchem udali się do domu, zjedli obiad. Szatynka poszła pozmywać, a Draco wziął Charlsa na ręce i przytulił do siebie, tak bardzo pragnął, żeby to było jego dziecko, bawił się z nim pluszakami. Po chwili chłopiec zasnął, a on złożył ojcowski pocałunek na jego czole. Dziewczyna wróciła i uśmiechnęła się na ten widok.
-Cudowny tatuś - zakpiła z niego.
Wzięła dziecko od narzeczonego i położyła go do łóżeczka, a sama usiadła mu na kolanach i zatopiła swoje usta w jego. Tak bardzo pragnęła jego pocałunków, on błądził po jej ciele rękoma, po 15 minutach gorących pocałunków znaleźli się w łóżku, ich ubrania były na podłodze, a nawet na lampie. Po skończonym stosunku Hermiona miała głowę położona na jego piersi i oddychała szybko.
Rano dostali wyniki badania genetycznego, Hermiona szybko rozerwała kopertę i po jej policzku spłynęła łza.
-To nie jest twoje dziecko... - powiedziała szeptem.
Draco wypuścił z siebie powietrze, podbiegł do szatynki i ją przytulił.
-I właśnie dlatego zniknąłem. Szukałem wyjścia, znalazłem prastare zaklęcie, ale musisz się na nie zgodzić. Polega ono na tym, że jako jestem twoim narzeczonym mogę rzucić na niego zaklęcie i stanie się podobny do mnie wyglądem i charakterem.
-Zgadzam się, ale nie może to zaszkodzić dziecku! -Ego, Draco Malfoy, Hermione Granger sponsus, volo infantem hereditavit in lineamentum.*
Draco zakończył zaklęcie, zaczął wiać zimny wiatr.
-Draco co się dzieje?! - pytała wystraszona Hermiona, wtulała się w niego.
Dziecko uniosło się delikatnie w górę, jego włosy nabrały platynowego koloru, rysy twarzy miał bardziej ostre, a gdy otworzył oczka dostrzec można było stalowoszare tęczówki, chłopiec opadł do łóżeczka. Hermiona podbiegła do niego i wzięła go na ręce, był idealny jak Draco, który teraz otoczył narzeczoną ramieniem i uśmiechał się do niej i synka dumny z siebie, a dziecko mocno przytulił do siebie, szatynkę pocałował.
___________________________________________
*Ja, Draco Malfoy, narzeczony Hermiony Granger chcę, żeby jej dziecko odziedziczyło moje cechy.
~*~*~*~*~*~*~
Epilog
Nazajutrz Hermiona wraz z Ginny wybrały się do Paryża po wymarzoną
sukienkę dla przyszłej panny Malfoy. Paryż był piękny, zza wieży Eiffla
przebijało słońce, dzień był ciepły, jak na sierpień przystało.
Dziewczyny przechadzały ulicami miasta zakochanych, wchodziły do coraz
to droższych salonów sukien ślubnych, w każdym z nich Hermiona
przymierzała dziesiątki sukien ślubnych, jednak to nie było to, w
żadnej z nich bowiem nie czuła się pięknie i w żadnej nie było jej
wygodnie. Przyjaciółki zwiedziły pół Paryża nie omijając przy tym
żadnego ślubnego sklepu.
-Hermiona, napijmy się kawy - powiedziała Ginny widząc kawiarnie Starbucks.
Dziewczyny weszły do środka i zamówiły obie dużą waniliową latte. Nie chcąc tracić czasu postanowiły wziąć kawę na wynos i szukać dalej, zbliżało się późne popołudnie, a panna młoda wciąż nie miała sukienki na najpiękniejszy dzień w jej życiu.
-Mam pomysł - krzyknęła Ginny - teleportujemy się do Mediolanu, to stolica mody, na pewno coś dla siebie znajdziesz! A ja znam ulicę na której są same suknie ślubne! Może jeszcze zdążymy! Szybko! - wykrzykiwała podniecona rudowłosa kobieta.
Po piętnastu minutach Hermiona stała w swojej wymazonej sukni ślubnej przed lustrem i płakała ze wzruszenia, suknia była śnieżno biała, idealnie podkreślała jej biust dekoldem wyciętym w serce, delikatny materiał satyny pokryty kilkoma warstwami tiulu podkreślał jej idealną talię i kończył się tuż nad biodrami, od nich zaczynała się ośmiu warstwową spódnica tiulowa długa do ziemi, sukienkę uszyto w krój Princessy. Gorset przyozdabiały delikatnie połyskujące kryształki w srebrnym kolorze. Przyszła panna Malfoy z bólem serca patrząc na metkę musiała z niej zrezygnować. Była za droga, Kosztowała 5000 euro. Sprzedawczyni pomogła jej rozebrać sukienkę.
-Co ty robisz do cholery?! - naskoczyła na nią Ginny, gdy tylko wyszły ze sklepu - była idealna! Musisz ją kupić. - Ruda wściekała się coraz bardziej.
-Jest za droga. Nie stać mnie na nią, a Dracona nie chcę prosić o to by płacił za moją kieckę.
Ginny wyjęła telefon i zaczęła wykręcać numer do pana młodego.
-Nie rób tego Ginny, nie dzwoń - Hermiona mówiła błagalnym tonem - nie chcę go prosić o pieniądze, kocham go i on kocha mnie, jestem tego pewna, ale i tak wiele koszuje go ten ślub, ja miałam kupić tylko sukienkę
Przyjaciółka nie posłuchała jej, połączyła się z przystojnym blondynem i o wszystkim mu opowiedziała.
-Dzięki Draco! Do zobaczenia na ślubie! - Rozłączyła się rozświergotana Ginny - no załatwione, powiedziałam mu, że jest idealna sukienka na Ciebie, ale nie śmiesz go o to prosić, powiedział, że nie powinnam do niego dzwonić i go prosić o to, a wręcz mu rozkazać przesłać pieniądze na Twoje konto. - Ruda uśmiechnęła się zadowolona ze swoich dokonań.
-Dziękuję Ginny, że załatwiłaś to za mnie - Hermiona przytuliła swoją przyjaciółkę.
Dziewczyny wróciły w tempie natychmiastowym po sukienkę i od razu ją kupiły bez ponownego mierzenia jej, kobieta dobrała dla Hermiony delikatny łańcuszek żmijkę w srebrnym kolorze i do tego kamień imitujący oszlifowany diament, kolczyki i bransoletka były z takim samym oczkiem. Z butami nie było problemu, przyszła panna młoda kupiła wygodne, na nie zbyt wysokim obcasie białe czółenka.
Nadszedł dzień ślubu, miał być on udzielony w ogrodzie Malfoyów, z tym, że Hermiona nie widziała go po konstruktywnej metamorfozie. Draco zmienił w nim wszystko, posadził jej ulubione bordowe róże, skosił trawnik i naprawił za pomocą zaklęcia, ponieważ był wcześniej koloru żółto-brązowego, postawił drewnianą altankę, którą oplatały te same kwiaty, pod którą miał być udzielony ślub oraz postawił duże namioty, aby było miejsce do jedzenia i tańczenia.
Zagrał marsz weselny, przy pastorze stał nieziemsko przystojny blondyn, z uwodzicielskim błyskiem w stalowych tęczówkach, pomiędzy ustawionymi ławkami dla gości, którzy już tam siedzieli, szła prowadzona przez ojca przyszła panna Malfoy. Draco zauważając swoją przyszłą żonę przyłożył dłonie do ust nie wierząc, że jego przyszła żona może wyglądać jeszcze piękniej niż zwykle. Była ubrana w śnieżnobiałą sukienkę, która podkreślała jej opaleniznę, na powiekach namalowane miała czarne kreski w paryskim stylu, a biel jej zębów podkreślała krwisto czerwona szminka. Po chwili mężczyzna oddał przyszłemu zięciowi córkę w jego ręce. Ceremonia przebiegła sprawnie, przyszedł czas przysięgi, który był najbardziej wyczekiwanym i wzruszającym momentem ślubu. Oboje powiedzieli sobie sakramentalne "tak" po czym się pocałowali. Następnie pan młody przeniósł swoją małżonkę przez próg domu, po czym wrócili do gości do namiotu. Zabawa trwała do białego rana.
Hermiona weszła do pokoju swojego synka, który już smacznie spał, a obok niego, leżał jej ukochany maż z książką w ręku również pogrążony w śnie. Kobieta ucałowała Charlsa i otuliła go kołderką, natomiast Draconowi wyjęła książkę z rąk po czym się przebudził.
-Już wstaję - podniósł się momentalnie i Hermiona znalazła się na jego rękach.
Draco z żoną na rękach wyszedł z pokoju dziecka, zaniósł swoją żonę do ich wspólnej sypialni i zaczął obcałowywać po szyi, po czym przeszedł do jej ust, małżeństwo pogrążone w pocałunkach i objęciach pozbyli sie ubrań i zaczęli namiętnie kochać, po pewnym czasie młoda kobieta usnęła w ramionach swojego męża przytulona do jego piersi, ich oddechy były równe i umiarkowane.
Ich ciężkie dotychczas życie przerodziło się w przepiękny sen, z którego nie mieli zamiaru się już budzić.
-Hermiona, napijmy się kawy - powiedziała Ginny widząc kawiarnie Starbucks.
Dziewczyny weszły do środka i zamówiły obie dużą waniliową latte. Nie chcąc tracić czasu postanowiły wziąć kawę na wynos i szukać dalej, zbliżało się późne popołudnie, a panna młoda wciąż nie miała sukienki na najpiękniejszy dzień w jej życiu.
-Mam pomysł - krzyknęła Ginny - teleportujemy się do Mediolanu, to stolica mody, na pewno coś dla siebie znajdziesz! A ja znam ulicę na której są same suknie ślubne! Może jeszcze zdążymy! Szybko! - wykrzykiwała podniecona rudowłosa kobieta.
Po piętnastu minutach Hermiona stała w swojej wymazonej sukni ślubnej przed lustrem i płakała ze wzruszenia, suknia była śnieżno biała, idealnie podkreślała jej biust dekoldem wyciętym w serce, delikatny materiał satyny pokryty kilkoma warstwami tiulu podkreślał jej idealną talię i kończył się tuż nad biodrami, od nich zaczynała się ośmiu warstwową spódnica tiulowa długa do ziemi, sukienkę uszyto w krój Princessy. Gorset przyozdabiały delikatnie połyskujące kryształki w srebrnym kolorze. Przyszła panna Malfoy z bólem serca patrząc na metkę musiała z niej zrezygnować. Była za droga, Kosztowała 5000 euro. Sprzedawczyni pomogła jej rozebrać sukienkę.
-Co ty robisz do cholery?! - naskoczyła na nią Ginny, gdy tylko wyszły ze sklepu - była idealna! Musisz ją kupić. - Ruda wściekała się coraz bardziej.
-Jest za droga. Nie stać mnie na nią, a Dracona nie chcę prosić o to by płacił za moją kieckę.
Ginny wyjęła telefon i zaczęła wykręcać numer do pana młodego.
-Nie rób tego Ginny, nie dzwoń - Hermiona mówiła błagalnym tonem - nie chcę go prosić o pieniądze, kocham go i on kocha mnie, jestem tego pewna, ale i tak wiele koszuje go ten ślub, ja miałam kupić tylko sukienkę
Przyjaciółka nie posłuchała jej, połączyła się z przystojnym blondynem i o wszystkim mu opowiedziała.
-Dzięki Draco! Do zobaczenia na ślubie! - Rozłączyła się rozświergotana Ginny - no załatwione, powiedziałam mu, że jest idealna sukienka na Ciebie, ale nie śmiesz go o to prosić, powiedział, że nie powinnam do niego dzwonić i go prosić o to, a wręcz mu rozkazać przesłać pieniądze na Twoje konto. - Ruda uśmiechnęła się zadowolona ze swoich dokonań.
-Dziękuję Ginny, że załatwiłaś to za mnie - Hermiona przytuliła swoją przyjaciółkę.
Dziewczyny wróciły w tempie natychmiastowym po sukienkę i od razu ją kupiły bez ponownego mierzenia jej, kobieta dobrała dla Hermiony delikatny łańcuszek żmijkę w srebrnym kolorze i do tego kamień imitujący oszlifowany diament, kolczyki i bransoletka były z takim samym oczkiem. Z butami nie było problemu, przyszła panna młoda kupiła wygodne, na nie zbyt wysokim obcasie białe czółenka.
Nadszedł dzień ślubu, miał być on udzielony w ogrodzie Malfoyów, z tym, że Hermiona nie widziała go po konstruktywnej metamorfozie. Draco zmienił w nim wszystko, posadził jej ulubione bordowe róże, skosił trawnik i naprawił za pomocą zaklęcia, ponieważ był wcześniej koloru żółto-brązowego, postawił drewnianą altankę, którą oplatały te same kwiaty, pod którą miał być udzielony ślub oraz postawił duże namioty, aby było miejsce do jedzenia i tańczenia.
Zagrał marsz weselny, przy pastorze stał nieziemsko przystojny blondyn, z uwodzicielskim błyskiem w stalowych tęczówkach, pomiędzy ustawionymi ławkami dla gości, którzy już tam siedzieli, szła prowadzona przez ojca przyszła panna Malfoy. Draco zauważając swoją przyszłą żonę przyłożył dłonie do ust nie wierząc, że jego przyszła żona może wyglądać jeszcze piękniej niż zwykle. Była ubrana w śnieżnobiałą sukienkę, która podkreślała jej opaleniznę, na powiekach namalowane miała czarne kreski w paryskim stylu, a biel jej zębów podkreślała krwisto czerwona szminka. Po chwili mężczyzna oddał przyszłemu zięciowi córkę w jego ręce. Ceremonia przebiegła sprawnie, przyszedł czas przysięgi, który był najbardziej wyczekiwanym i wzruszającym momentem ślubu. Oboje powiedzieli sobie sakramentalne "tak" po czym się pocałowali. Następnie pan młody przeniósł swoją małżonkę przez próg domu, po czym wrócili do gości do namiotu. Zabawa trwała do białego rana.
***Pięć lat później***
Hermiona weszła do pokoju swojego synka, który już smacznie spał, a obok niego, leżał jej ukochany maż z książką w ręku również pogrążony w śnie. Kobieta ucałowała Charlsa i otuliła go kołderką, natomiast Draconowi wyjęła książkę z rąk po czym się przebudził.
-Już wstaję - podniósł się momentalnie i Hermiona znalazła się na jego rękach.
Draco z żoną na rękach wyszedł z pokoju dziecka, zaniósł swoją żonę do ich wspólnej sypialni i zaczął obcałowywać po szyi, po czym przeszedł do jej ust, małżeństwo pogrążone w pocałunkach i objęciach pozbyli sie ubrań i zaczęli namiętnie kochać, po pewnym czasie młoda kobieta usnęła w ramionach swojego męża przytulona do jego piersi, ich oddechy były równe i umiarkowane.
Ich ciężkie dotychczas życie przerodziło się w przepiękny sen, z którego nie mieli zamiaru się już budzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz